- Jeśli władze będą dalej brnąć w tym kierunku, kwestionować porządek demokratyczny, ograniczać prawa, to wtedy na pewno coś takiego będzie - ocenił przyszłość marszów Komitetu Obrony Demokracji Henryk Wujec, opozycjonista w czasach PRL.
Henryk Wujek przyznał, że nie spodziewał się, że na marszu KOD w sobotę pojawi się tyle osób. - Moim zdaniem przesadzono z atakiem na Lecha Wałęsę - ocenił. - Każdy z nas jest ułomny, ale kompletnie zdezawuowanie Lecha, takie kompletnie poniżenie człowieka, który był jednym z głównych sprawców było absurdalne - dodał.
"Jeśli władze będą brnąć w tym kierunku, będą marsze"
Zdaniem Wujca ludzie mieli potrzebę solidarności, a Lech Wałęsa stał się głównym motywem marszu.
- Nawet to hasło „my, naród”, które odnosiło się do polskiej konstytucji, nawiązało do wypowiedzenia Wałęsy „we the people” w kongresie amerykańskim - powiedział. - Wydaje mi się, że niespodziewanie to przeważyło szalę, że wielu ludzi poszło z tego powodu - dodał. Wujec stwierdził, że marsze będą zapewne kontynuowane, jeśli działania władzy dalej będą takie, jak teraz. - Jeśli władze będą dalej brnąć w tym kierunku, kwestionować porządek demokratyczny, ograniczać prawa, to wtedy na pewno coś takiego będzie - powiedział. - Ludzie byli radośni, uśmiechnięci, nie przyszli po to, aby szerzyć nienawiść, tylko pokazać, że coś żeśmy osiągnęli i należy zaprzestać negatywnego odrzucenia tego wszystkiego, a zwłaszcza ataku na tych głównych autorów, jak Lech Wałęsa - mówił o marszu.
"Chodzi o interesy"
Marsz skomentowali też politycy PiS - europoseł Adam Bielan oraz poseł Stanisław Piotrowicz. - Obrona Lech Wałęsy akurat wtedy, kiedy wyszły dowody na to, że współpracował z SB i donosił na kolegów, szkodził wielu ludziom, to bardzo kiepska decyzja. Pytanie do manifestantów co muszą czuć ludzie, którym Lech Wałęsa tak bardzo zaszkodził - stwierdził Bielan.
- Jestem głęboko przekonany, że w tamtym przypadku ani o naród nie chodzi, ani o prawa i wolności obywatelskie, ani o konstytucję, chodzi o interesy wąskich grup społecznych, którym te ugrupowania służyły - dodał Piotrowicz.
"Politycy chcą wsiąść do pociągu zwanego KOD"
Przyszłość KOD-u w studiu TVN24 ocenili także naukowcy - Mirosław Oczkoś z SGH oraz dr Jacek Sokołowski z UJ. - Politycy mają problem, ponieważ próbują się załapać na ten pociąg zwany KOD, to znaczy, że ktoś wejdzie do przedziału i powie "sami politycy tu siedzą, to my nie jedziemy", jeżeli będą za bardzo z tyłu to ktoś powie "jesteście nam niepotrzebni" - powiedział Oczkoś. - KOD jest w takim momencie, który pokaże, czy z tego będzie jakaś siła. Nie da się wygrywać wyborów tylko na ulicy, chyba że zaproponuje się kryterium uliczne, czego pewnie sobie nikt nie życzy. W coś to się musi przekształcić. Na razie jest to jakiś opór dający znak rządzącym, że nie są sami, są jeszcze inni ludzie - dodał Oczkoś. - Widać, że nikt nie ma pomysłu na to z polityków, siłą są ludzie, którzy idą. Wypowiedzi polityków pokazują, że każdy ma inny pomysł na opozycję, a rozproszona opozycja to radość dla PiS - stwierdził. Zdaniem Sokołowskiego KOD zostanie zagospodarowany przez partie polityczne. - Zastanawiam się, czy to nie świadczy o braku jakiejś szerszej koncepcji po stronie opozycji, zwłaszcza PO. Mam poważne podejrzenia, że pociąg o nazwie KOD jedzie donikąd - ma ograniczoną zdolność do mobilizowania elektoratu - powiedział. - KOD jest nadzieją dla tych, co chodzą w marszu, że to się szybko zmieni, i nadzieją dla rządzących, że się nie zmieni - podsumował Oczkoś.
Autor: mart/ja / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24