"Dzieci pragną jak najszybciej wrócić do swojego domu, jakim jest dla nich placówka w Białochowie. Jak ktoś ma chęć, by im pomóc, to bardzo prosimy. Każda pomoc się przyda" - apelują pracownicy, podopieczni i dyrekcja domu dziecka, który ponad dwa tygodnie temu uległ zniszczeniu w wyniku pożaru.
Pod koniec marca w domu dziecka w Białochowie koło Grudziądza (woj. kujawsko-pomorskie) wybuchł pożar, który spowodował poważne straty. Zniszczone są m.in. korytarze, pokoje i część poddasza. Pomieszczenia wymagają remontu, dlatego dyrekcja, pracownicy i podopieczni domu dziecka apelują o pomoc.
- Koszt materiałów budowlanych i robocizny wstępnie oszacowano na 250 tys. złotych. Nie mówimy tutaj nawet o wyposażeniu pomieszczeń, które również uległo zniszczeniu. Jeśli się nie spaliło, nie zaczadziło, to zostało zalane wodą (w czasie akcji gaśniczej - red.) - wyjaśnia w rozmowie z TVN24 Bogumiła Przybielska.
Nikt nie ucierpiał
W pożarze nikt nie ucierpiał. Z budynku udało się ewakuować ponad 30 wychowanków i pracowników. - To jest dla nas najważniejsze, że wszystkie dzieci wyszły cało z tej sytuacji - podkreśla Przybielska.
Jak dodaje, wychowankowie czekają z niecierpliwością, aż wrócą do domu. Najmłodszy ma pięć miesięcy, najstarszy - 19 lat.
Pomoc można dostarczać do ośrodka w Białochowie lub Wydrznie, gdzie przebywają teraz dzieci. Telefon do placówki w Białochowie to: 56 468 13 78
Autor: kg / Źródło: tvn24