Na Podlasiu odbyła się walka o jeden mandat do Senatu, ale cisza obowiązywała w całej Polsce. Nawet Państwowa Komisja Wyborcza ma już dość i mówi głośne "nie" ciszy wyborczej. Taki przepis, to w dzisiejszych czasach kompletna fikcja, a w internecie nawet absurd.
Przedstawiciele PKW wysłali list do najważniejszych osób w państwie, w którym namawiają do zniesienia ciszy.
"Postęp technologiczny, rozwój nowych mediów, w tym portali społecznościowych powoduje, że obecnie cisza wyborcza staje się fikcją. Wydaje się, że cisza powinna obowiązywać jedynie w dniu głosowania w lokalu wyborczym, tj. wyłącznie wewnątrz budynku, w którym znajduje się ten lokal oraz w odległości np: 100 metrów od tego budynku." - czytamy w liście PKW.
Podawanie cen warzyw
Zgodnie z polskim prawem jakakolwiek agitacja podczas ciszy wyborczej jest zakazana i karana. Dotyczy to także internetu. A więc lajkowanie, udostępnianie czy twittowanie jest zabronione. Ale internauci ten zapis obchodzą i pod pretekstem np: podawania cen warzyw na bazarku w dniu wyborów podają informacje sondażowe. I tak w ostatnich wyborach prezydenckich pisano o podwawelskiej za 53 zł i myśliwskiej za 47 zł, a w wyborach parlamentarnych o pistacjach, pomidorach czy ciasteczkach. - Chyba byłoby lepiej, gdyby ciszę wyborczą po prostu zlikwidować i zastąpić tym, co jest znane w krajach anglosaskich czyli, że w samym lokalu wyborczym i przed nim w promieniu 100 metrów musi być spokój - tłumaczy Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Dokładnie taką propozycję składa PKW. Do tego utrzymana miałaby zostać cisza sondażowa, za której złamanie obowiązuje dziś kara do miliona złotych.
Podzieleni politycy
Wielu polityków też uważa, że ciszę należy zlikwidować. - Coś, co jest sztuczne, nie powinno mieć miejsca. Powinno się, tak jak w wielu krajach, tego rodzaju zapisy wyeliminować - przyznaje Andrzej Halicki z Platformy Obywatelskiej. Innego zdania jest partia rządząca, która uważa, że zamiast likwidacji przepisów, należy ścigać tych, którzy je łamią.
- Każde prawo powinno być wykonywanie, a jego łamanie powinno być karane - zauważa Jacek Sasin z Prawa i Sprawiedliwości.
Problem w tym, jak to egzekwować. Dziś tylko teoretycznie za lajka o kandydacie grozi kara finansowa.
Autor: dasz/kk / Źródło: Fakty TVN