PiS - mimo że miał konwulsje - teraz wychodzi na prostą - przekonuje na łamach "Polska The Times" Adam Lipiński. Wiceprezes PiS twierdzi też, że projekt nowej formacji Zbigniewa Ziobry nie ma żadnych szans i nie zagraża partii Kaczyńskiego. - To sos słodko-kwaśny polskiej polityki - ocenia polityk.
Wiceszef PiS tłumaczy, że po wyborach - tak jak większość partii, które znalazły się poza koalicją rządzącą - jego ugrupowanie miało "konwulsje". - I my też je w jakimś stopniu przeżywaliśmy, aczkolwiek wszystko wskazuje na to, że moment kryzysowy mamy za sobą - mówi Lipiński.
Według niego, straty poniesione w związku z odejściem zwolenników Ziobry są marginalne. Na dodatek sam scenariusz rozłamu okazał się dosyć przewidywalny, a jego przywódcy niewystarczająco silni.
Inicjatywa Ziobry - niewypałem
W ocenie Lipińskiego, projekt nowej formacji politycznej Ziobry to niewypał. Jak podkreśla, pomimo bardzo aktywnego udziału na scenie politycznej polityków Solidarnej Polski, zaufanie do nich maleje. - Nawiązując do znanej bajki, można powiedzieć: im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było - przedstawił obrazowo poseł.
Przyczyn niepowodzenia "ziobrystów" Lipiński upatruje przede wszystkim w tym, że ich program niemal niczym nie różni się od PiS. - Ich różnice programowe wobec PiS są całkowicie mgliste. Jedyne, co mogą wymyślić, to zwołanie o godzinę szybciej konferencji prasowej niż PiS w jakiejś sprawie, ale to przecież nie ma znaczenia - stwierdził.
Wiceprezes PiS ostro ocenia kurs polityczny jaki przyjęła Solidarna Polska. - Oni są takim oksymoronem polskiej polityki, sosem słodko-kwaśnym, który się sprawdza w kuchni wschodniej, ale nie w polskiej polityce: chcieliby zachować to, co ma PiS, także ten twardy wizerunek i jednocześnie zdobyć serca elektoratu wielkomiejskiego, centrowego. To jest kolejna pułapka, w którą wpadli - uważa Lipiński.
Ziobro - bez dorobku i charyzmy
Wiceszef PiS zarzucił też Ziobrze brak znaczącego dorobku politycznego i charyzmy, które - jego zdaniem - są niezbędne, by zostać liderem dużej formacji politycznej. - Czołówka tej inicjatywy to zresztą eurodeputowani, którzy powinni siedzieć w Brukseli - podkreśla.
Lipiński wskazuje też na pułapkę, jaką sami na siebie zastawili członkowie klubu Solidarna Polska. - Z jednej strony nie mogą mocno atakować samego Jarosława Kaczyńskiego, który jest najsilniejszym reprezentantem postulatów PiS, a zatem i ich. Z drugiej strony, nie konfrontując się z Kaczyńskim, nic im nie pozostaje, stają się nieczytelni - wyjaśnia.
Na pytanie, czy możliwy jest jeszcze powrót "zbuntowanych polityków" do PiS, Lipiński przyznaje, że to mało prawdopodobne. - Konflikt raczej będzie się zaostrzał, bo taka jest logika tego typu secesji - dodaje.
"Kreta mogliśmy sami wykryć"
Zastępca Jarosława Kaczyńskiego odniósł się także do tematu rzekomego "kreta" w partii. - Wiemy, kto jakie zgłasza pomysły, kto jakie popiera inicjatywy, w ścisłym kierownictwie wszystko jest transparentne. Kreta już wielokrotnie mogliśmy sami wykryć - podkreśla Lipiński.
Na pytanie o sugestie mówiące o nim samym jako "krecie", odpowiada: - To naturalnie może wpisywać się w tę frondę: nie można zaatakować prezesa Kaczyńskiego, to atakuje się jego bliskich współpracowników.
Wcześniej socjolog dr Barbara Fedyszak-Radziejowska napisała w magazynie "Arcana", że "po bardzo wnikliwym i wielokrotnym obejrzeniu filmu 'Dramat w trzech aktach' (z 2001 roku) jest przekonana, że nie pozostawiono J. Kaczyńskiego samemu sobie". "Sądzę, że miał i nadal ma w swoim otoczeniu dobrze schowanego kreta, do którego ma pełne zaufanie" - podkreśliła. Nie podała jednak o kogo chodzi.
W miniony weekend tygodnik "Wprost" na swoich stronach internetowych, powołując się na anonimowych polityków PiS, wskazał w tym kontekście na wiceprezesa partii, Adama Lipińskiego.
Źródło: Polska The Times
Źródło zdjęcia głównego: TVN24