- To jedno wielkie - delikatnie mówiąc - nadużycie, żeby nie powiedzieć, że kłamstwo - tak Małgorzata Fuszara, pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania, odpowiedziała na zarzuty PiS, że popiera legalizację kazirodztwa.
W niedzielę szef PiS Jarosław Kaczyński podczas konwencji w Kadzidle (woj. mazowieckie) zaatakował pełnomocniczkę rządu ds. równego traktowania mówiąc, że prowadziła ona seminaria, w których mówiła, że trzeba podjąć temat dopuszczalności kazirodztwa.
- Ta pani jest w rządzie i za to odpowiada obecna pani premier, chociaż to jeszcze była decyzja poprzedniego premiera. Za to odpowiada wicepremier Piechociński, za to odpowiada minister Sawicki. Niech się nie wykręcają. Odpowiadają za ten niebywały skandal. Jeżeli ta pani nie zostanie usunięta z rządu, to oni będą za to odpowiadać - mówił prezes PiS.
Wcześniej rzecznik tej partii Adam Hofman w Radiu Zet oświadczył, że PiS żąda natychmiastowego odwołania Fuszary.
Polityk argumentował ten postulat, przywołując fragment wypowiedzi pełnomocniczki z 2012 roku. Cytat, który przytoczył, brzmi: "(…) przede wszystkim podważa się sens utrzymywania zakazu kazirodztwa w kontekście rodzicielstwa. I pytanie o to, czy w dzisiejszych czasach jest rzeczywiście sens utrzymywania zakazu małżeństw pomiędzy rodzeństwem (…)".
"Jestem przeciwko jakimkolwiek zmianom"
Fuszara w TVN24 przekonywała, że nie namawiała do rozpoczęcia dyskusji o dopuszczeniu kazirodztwa. - To jedno wielkie - delikatnie mówiąc - nadużycie, żeby nie powiedzieć, że jest kłamstwem przypisywanie mi takiego sposobu pojmowania problematyki kazirodztwa - oświadczyła.
I dodała: - Jestem przeciwko jakimkolwiek zmianom odnoszących się do kazirodztwa, które jest w Polsce zarówno nieusuwalną przeszkodą małżeńską, jak i przestępstwem. Podkreśliła, że nikt nie wprowadzi żadnych zmian w zakresie kazirodztwa w Polsce.
- To, co się dzieje, to próba skierowania na boczny tor różnych debat, które się obecnie w Polsce odbywają. Występuję po stronie rządowej na rzecz ratyfikowania konwencji przeciwdziałania przemocy wobec kobiet. Merytorycznie opozycja ma kłopot, żeby ze mną dyskutować, w związku z tym poszukuje takich sposobów, żeby jakoś inaczej uderzyć we mnie, skoro jestem dla nich trudną przeszkodą - tłumaczyła zachowanie PiS.
Naukowa konferencja, nie stanowisko
Rzeczniczka wyjaśniła, że jej wypowiedź pochodzi ze słowa wstępnego do konferencji o nienormatywnych praktykach rodzinnych na Uniwersytecie Warszawskim. - Sama nazwa pokazuje, że mówimy o różnych praktykach rodzinnych, nie mieszczących się wśród norm, które są w Polsce przyjęte - zauważyła. - Jako profesor nie mogę abstrahować od faktu, że takie dyskusje wtedy - kiedy ta konferencja się odbywała - były prowadzone w Wielkiej Brytanii i Niemczech. I ja do tego się odnosiłam. (…) Ja bym się nie nadawała do swojej roli profesora, dydaktyka, gdybym nie wiedziała, co się dzieje na świecie, gdybym o tym nie mówiła. - kontynuowała. Fuszara podkreślała, że debata musi być prowadzona w sposób wolny i bez wpływu polityków.
Autor: nsz//kdj / Źródło: tvn24, Radio Zet, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24