Izba wytrzeźwień to z pewnością nie pokój w hotelu, w którym chciałoby się znaleźć, a tym bardziej za niego zapłacić. Jednak osoby, które korzystały z tego miejsca noclegu w Tychach, będą musiały sięgnąć do portfeli. Władze miasta postanowiły bowiem wprowadzić w życie dewizę: korzystasz to płać.
Izba wytrzeźwień w Tychach ma co noc ma średnio 11 gości, a w całym roku około pięć i pół tysięcy. Warunki tam panujące nie są najgorsze - pacjenci śpią na zielonych, podwójnych materacach i białych prześcieradłach.
700 razy w ciagu 10 lat
Ale za komfort trzeba zapłacić - 250 złotych za noc. Rekordzista, który w ciągu ostatnich 10 lat był tu 700 razy, nie uregulował rachunku ani razu - do zapłacenia ma 170 tysięcy złotych.
Problem tkwi w tym, że za pobyt w izbie zwykle płaci tylko połowa pacjentów i dopiero po jakimś czasie. Większość izb o zaległe pieniądze walczy za pomocą urzędów skarbowych. Na odzyskanie pieniędzy mają 10 lat.
Efekty już widać
Jednak wielu pacjentów izb - wbrew pozorom - to nie bezrobotni i bezdomni. Okazuje się, że na zapłacenie rachunku za pobyt stać nawet do 90 proc. Dlatego w Tychach zdecydowano się na zatrudnienie w izbie specjalnego egzekutora.
Kazimierz Śleziona, który puka do drzwi gości izby zapewnia, że używa tylko metod pokojowych. - Nie ma przemocy, nie ma straszenia, czy prób nacisku na te osoby - zapewnia Śleziona. Jak wyjaśnia, często wystarcza świadomość, że egzekutor zajmie rachunek bankowy lub część wynagrodzenia i zrobi to z adnotacją, że to rachunek za pobyt w izbie wytrzeźwień.
Egzekutor w izbie wytrzeźwień w Tychach działa od kilku miesięcy, ale efekty już widać. Egzekucja zaległych pieniędzy, która dotychczas trwała od dwóch do 10 lat, teraz zajmuje od dwóch tygodni do dwóch miesięcy.
Źródło: Fakty TVN