- Policja nakłania, by interweniować, gdy mamy do czynienia z pijanymi za kółkiem, ale ludzie nie czują wsparcia ze strony służb - mówił w "Tak jest" w TVN24 Łukasz Zboralski, redaktor naczelny portalu brd24.pl. - Nie namawiamy, aby za wszelką cenę bawić się w strażnika Teksasu - tłumaczył mł. insp. Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji.
Goście "Tak jest" dyskutowali o historii ze Świętochłowic w woj. śląskim. Mieszkaniec, widząc pijanego, który próbował odjechać autem, wyciągnął go z samochodu i zabrał kluczyki. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, kluczyki pijanemu oddali i nawet nie sprawdzili stanu jego trzeźwości. Argumentowali, że samochód - mimo że silnik był włączony - nie poruszał się.
"Nie zmienił swojego położenia"
Marek Konkolewski przyznał, że oglądał nagranie z monitoringu ze Świętochłowic i "widać było, że mężczyzna był pijany". - Znajdował się chyba w stanie nietrzeźwości, bo ledwo co słaniał się na nogach - mówił policjant.
W jego ocenie sytuacja ze Świętochłowic nie do końca była jasna. Konkolewski tłumaczył, że mężczyzna co prawda wsiadł do samochodu i uruchomił silnik, ale "pojazd nie zmienił swojego położenia względem stałych punktów odniesienia". - Jeżeli koła samochodu się nie kręcą i auto nie zmienia swojego położenia, to nie jest to kierowanie - przekonywał.
- Gdybym to ja był na miejscu tych policjantów, na pewno sprawdziłbym trzeźwość tej osoby i za pokwitowaniem zatrzymał kluczyki, które przekazałbym następnego dnia komuś z rodziny, osobie trzeźwej, która posiada prawo jazdy - przyznał jednak Konkolewski.
"Nie ma wsparcia ze strony służb"
Zdaniem Łukasza Zboralskiego, redaktora naczelnego portalu o bezpieczeństwie ruchu drogowego brd24.pl, policjanci "popełnili grzech zaniedbania". Jak mówił, na miejscu był monitoring i funkcjonariusze mogli na przykład sprawdzić czy kierowca przyjechał na parking samochodem.
Zboralski ocenił, że problemem jest przeszkolenie funkcjonariuszy. - Gdyby ci policjanci potrafili temu człowiekowi (świadkowi zdarzenia - red.) wytłumaczyć: świetnie, że go pan zatrzymał, ale prawo jest tak skonstruowane, że nie będzie dalszego toku, bo nie ruszyły koła, to być może ten człowiek nie miałby pretensji - mówił.
Jego zdaniem był to "bardzo ważny incydent, bo blokuje cały ruch społeczny". Tłumaczył, że z jednej strony policja nakłania w swoich kampaniach, by interweniować, gdy mamy do czynienia z pijanymi za kółkiem, z drugiej zaś, ludzie nie czują wsparcia ze strony służb i pojawia się pytanie, jak reagować w podobnych sytuacjach.
"Nie wyręczajmy policji"
- My nie namawiamy do tego, aby za wszelką cenę bawić się w strażnika Teksasu, żeby zatrzymywać na gorącym uczynku sprawców przestępstw, bo to jest bardzo niebezpieczna czynność - przekonywał Marek Konkolewski. Podkreślał, że każdy ma prawo ująć sprawcę przestępstwa na gorącym uczynku, ale to nie jest jego obowiązek. - Nie wyręczajmy za wszelką cenę policji - apelował. - To są zawodowcy, ludzie przeszkoleni. Formacja uzbrojona. My mamy naprawdę bardzo dużą praktykę - zapewnił. Zaznaczył, że obywatelska postawa ma sens, gdy mamy przewagę fizyczną. - Wtedy może to być przeprowadzone w sposób bezpieczny - przyznał.
Zabrał pijanemu kluczyki, policjanci je oddali
Mieszkaniec Świętochłowic Wojciech Brol wyciągnął kierowcę z auta, gdy ten włączył światła i odpalił silnik w samochodzie na parkingu. Wcześniej zauważył, że kierowca jest pijany.
Na miejsce przyjechał policyjny patrol. Funkcjonariusz spisał wyjaśnienia pana Wojciecha i pochwalił go za obywatelską postawę.
Kolejnego dnia świadek pojechał na komendę w Świętochłowicach, by dostarczyć nagranie z monitoringu swojej firmy, na którym widać incydent. - Oficer dyżurny powiedział, że nie ma żadnej sprawy i nie mam tego komu zostawić - opowiadał Brol.
Okazało się, że policjanci, którzy zjawili się na miejscu nie przebadali kierowcy alkomatem, co więcej... oddali parze kluczyki.
- Policjanci nie mieli uzasadnionego podejrzenia, że doszło do popełnienia przestępstwa bądź wykroczenia i odstąpili od przebadania tej osoby na zawartość alkoholu w organizmie - tłumaczył swoich kolegów sierż. Michał Michalik z Komendy Miejskiej Policji w Świętochłowicach. Dodał też, że zgłoszenie dotyczyło zabrania kluczyków samochodowych. - Gdyby dotyczyło nietrzeźwego kierującego, prawdopodobnie na miejsce zostałby skierowany patrol ruchu drogowego, a nie interwencyjny - wyjaśnił.
Ostatecznie policja wszczęła postępowanie. Jak informuje sierż. Michalak, taka decyzja zapadła po doniesieniach medialnych. Sprawa jest w toku. Równolegle sprawdzone zostanie, czy policjanci, którzy podejmowali interwencję nie dopuścili się zaniedbań.
Autor: db//rzw/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24