Polscy politycy skutecznie blokują wprowadzenie unijnego prawa, które zezwala na kontrolę ich prywatnych rachunków bankowych czy kart kredytowych. W nowelizowanej właśnie ustawie o praniu brudnych pieniędzy takie zapisy się nie znalazły - alarmuje "Dziennik".
Na konto polityka wpływa 50 tys. złotych. Wysokość przelewu znacznie przekracza jego miesięczny zarobek. Ale bankowcy nie zwracają na to uwagi. Tytuł przelewu nie budzi podejrzeń. Nikt z banku nie sprawdza, że pieniądze przyszły z nieznanej spółki z raju podatkowego - opisuje "Dziennik".
Zmian nie dokonano
Sytuacja zmieniłaby się o 180 stopni, gdyby w nowelizowanej w ostatnich dniach ustawie o praniu brudnych pieniędzy, posłowie uwzględnili unijne przepisy o "osobach zajmujących eksponowane stanowiska polityczne". Chodzi o prezydentów, premierów, ministrów, parlamentarzystów, szefów służb specjalnych, ambasadorów i członków ich rodzin. Wówczas konta takich osób zostałyby objęte supernadzorem.
Gdyby zapis wszedł w życie, bank sprawdzałby każdy ruch na rachunkach polityków. I każdym podejrzeniem natychmiast dzieliłby się z wywiadem finansowym, czyli generalnym inspektorem informacji finansowej. Tak jednak - przynajmniej na razie - nie będzie. Zamiast specjalnie monitorować konta polskich polityków w kraju, będzie można monitorować tylko tych, którzy mieszkają poza granicami Polski.
Taki przepis znalazł się w nowelizowanej ustawie o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy. Projekt przygotowało Ministerstwo Finansów. Rzeczniczka resortu Magdalena Kobos twierdzi, że w unijnych dyrektywach chodzi o to, by monitorować polityków z innych państw.
Buzek i Rostowski do kontroli
Te tłumaczenia zabijają eksperci. - Trudno sobie przecież wyobrazić premiera lub ministra obcego rządu zakłada konto w polskim banku - mówi dr Wojciech Filipkowski z Uniwersytetu Białostockiego, który specjalizuje się w walce z korupcją. I dodaje: - Są atrakcyjniejsze kraje, w których zagraniczni politycy mogą lokować swoje pieniądze: Szwajcaria, Liechtenstein, Luksemburg, Cypr oraz takie raje, jak Wielki Kajman czy Nauru.
A takich polityków może być kilku. W tym gronie może się znaleźć Jerzy Buzek, jeśli zostanie szefem PE, czy minister finansów Jacek Rostowski, który się szczyci polskim i brytyjskim obywatelstwem.
Jak posłowie tłumaczą odrzucenie unijnej dyrektywy? Ich zdaniem w starej ustawie znajdują się już przepisy, które mówią o podejrzanych transakcjach. - Dostosowaliśmy przepisy tak, że teraz będą kontrolowane także podejrzane przepływy na kontach polityków zagranicznych - mówi poseł Witold Namyślak, poseł PO.
Jednak dr Filipkowski tłumaczy, że przepisy nowelizacji ustawy, o której wspominał poseł Namyślak, mówią, że podejrzane są tylko transakcje przekraczające 15 tys. euro.
Źródło: PAP