Lider Nowoczesnej Ryszard Petru powiedział we wtorek, że jego niedawny wyjazd zagraniczny był wyjazdem prywatnym, sfinansowanym z prywatnych pieniędzy. - Nie było tam żadnej złotówki z pieniędzy publicznych, ani partyjnych - podkreślił. Przewodniczący Nowoczesnej będzie gościem programu "Fakty po Faktach" dziś o 19:25 na antenie TVN24.
Na konferencji prasowej Petru podkreślił, że protest posłów Nowoczesnej w sali obrad Sejmu cały czas trwa i jest rotacyjny.
- Moja nieobecność w ciągu ostatnich kilku dni była zaplanowana. Przypomnę: byłem na Wigilii i 30 grudnia, również następnego dnia po Wigilii, byłem też chwilę na proteście w Sejmie - powiedział.
Szef Nowoczesnej dodał, że jest skłonny odpowiadać na wszystkie pytania dotyczących kwestii politycznych. - Nie chcę natomiast odpowiadać na żadne pytania dotyczące kwestii niezwiązanych z polityką, czyli prywatnych - powiedział Petru.
- Było to wcześniej zaplanowane, ale przyznam, że była to daleko idąca niezręczność. Jednak przewodniczący powinien być - ocenił Petru.
Szef partii odniósł się także do informacji Katarzyny Lubnauer, która w poniedziałek pytana o wyjazd Petru poinformowała, że wyjechał on na wcześniej zaplanowany wyjazd w sprawach partyjnych. We wtorek dziennikarze pytali Petru o tę wypowiedź. - Moim zdaniem to jest brak komunikacji między mną a Katarzyną Lubnauer - oświadczył lider Nowoczesnej.
Obecna na briefingu wiceszefowa partii skomentowała poniedziałkową wersję komunikatów dotyczących wyjazdu szefa Nowoczesnej. - Mówiłam, że jestem w stałym kontakcie i tak cały czas było. Sprawy związane z protestem i tym co się dzieje w państwie, ustalaliśmy telefonicznie na bieżąco. Natomiast nie rozmawiałam o sprawach, które mnie bezpośrednio nie dotyczą - oświadczyła Lubnauer.
"Wolelibyśmy rozwiązania, które nie doprowadzą do konfrontacji"
Petru poinformował, że w kwestii protestu opozycji w Sejmie jest w stałym kontakcie z Grzegorzem Schetyną. - Mamy świadomość tego - i myślę, że mogę powiedzieć w naszym imieniu - że wolelibyśmy rozwiązania, które nie doprowadzą do konfrontacji 11 stycznia. Mamy jeszcze kilka dni na to, padają propozycje kompromisowe i takich rozwiązań będziemy szukać - powiedział.
- Nie chciałbym deklarować jeszcze, jak to się skończy. Jestem umiarkowanym optymistą - ocenił Petru. - Ale to naprawdę wymaga chęci ze wszystkich stron i takiej dużo większej dozy zaufania niż dotychczas - stwierdził szef Nowoczesnej.
Petru podkreślił, że posłowie opozycji zostaną na sali plenarnej do 11 stycznia. - Zostajemy na sali. Czekamy cały czas na możliwość rozmowy ze strony PiS - dodał.
Protest w Sejmie
Od 16 grudnia w sali plenarnej Sejmu przebywają posłowie opozycji, którzy rozpoczęli wtedy protest wobec wykluczenia z obrad posła PO Michała Szczerby i wobec projektowanych zmian w zasadach pracy dziennikarzy w Sejmie, domagając się zachowania jej dotychczasowych reguł. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wznowił obrady w Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad ustawą budżetową na 2017 r. Poprawki zgłoszone do projektu budżetu zostały zblokowane - blok poprawek zgłoszonych przez opozycję został odrzucony. Opozycja uważa, że głosowania w Sali Kolumnowej były nielegalne, m.in. z powodu braku kworum. Marszałek Sejmu zapewnił, że w głosowaniach 16 grudnia brała udział wymagana w konstytucji liczba posłów oraz, że każdy z posłów mógł wejść do Sali Kolumnowej głównym wejściem i brać udział w każdym głosowaniu.
Autor: tmw/ja / Źródło: PAP, TVN24