- Uroczystość w Berlinie pokazała, jak głęboką jesteśmy prowincją intelektualną – uważa Władysław Frasyniuk. Także zdaniem byłego ambasadora RP w Rosji Stanisława Cioska Polacy swoich rocznic nie potrafią na świecie sprzedać. - W wymiarze symbolicznym Polska jest doceniana – nie zgodził się Jan Rokita.
Wspaniała, europejska uroczystość, szkoda, że w Polsce tak rocznic nie potrafimy obchodzić - tak obchody 20. rocznicy obalenia Muru Berlińskiego podsumowali Frasyniuk i Ciosek. Podczas uroczystości światowi przywódcy mówili o jej europejskim charakterze, a Lech Wałęsa przewrócił pierwszą kostkę domina, które symbolizowało Mur.
- To parodia, że dopiero w Berlinie, a nie u nas, potrafimy zrozumieć naszą wielkość. Sami nie potrafimy się docenić. Jestem dumny, tylko szkoda, że to w Niemczech – ocenił Ciosek.
"Jesteśmy prowincją intelektualną"
Zgodził się z nim Frasyniuk. Według niego, polscy politycy mogą się sporo przy takich okazjach nauczyć. - Angela Merkel mówi, że to jest święto Europejczyków. Hillary Clinton w przemówieniu wspomina o wielkim człowieku, swoim konkurencie. Wyobrażacie sobie coś takiego w Polsce? – pytał. Według byłego opozycjonisty Polska będzie na świecie szanowana dopiero wtedy, gdy sami się będziemy szanować.
– Ta uroczystość pokazała, jak głęboką jesteśmy prowincją intelektualną i jak nam jeszcze daleko. Gdybyśmy mieli szacunek sami do siebie, moglibyśmy wygrywać argument, że to my doprowadziliśmy do zjednoczenia Niemiec. To my przechodziliśmy na czerwonym świetle, ryzykując, reszta już po pasach i na zielonym – przypomniał. Zdaniem Frasyniuka następna okazja będzie w 25 rocznicę wyborów 4 czerwca.
"Nie ma powodu do lebiedzienia"
Z tego chóru wyłamał się Jan Rokita. - To zbyt łatwa próba interpretacji – ocenił i przypomniał, że Clinton mówiąc o Obamie chwaliła szefa, a nie konkurenta. – A jak Merkel mówi o wielkości Polski i europejskim wymiarze, to mówi to kanclerz najsilniejszego w Europie państwa. Niemcy przeforsowali wszystko, co chcieli, a w takiej sytuacji wypada okazywać daleko idącą wielkoduszność. To inna sytuacja niż kraju, który swoich celów nie osiągnął - argumentował.
Według niego głos Polski w obronie swojej historycznej roli się przebija. - Nie ma powodu do jakiegoś lebiedzienia, że „Solidarność” i Lech Wałęsa nie są na świecie doceniani. Są. Problem mamy z dzisiejszą polityką, w wymiarze symbolicznym Polska jest doceniana - uważa były polityk.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24