- Dobrze byłoby wprowadzić przepisy, które zobowiązują służby do interesowania się członkami rodzin wysokich urzędników państwowych - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.
Donald Tusk podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej powiedział, że "nie wyobraża sobie, że służby specjalne miały inwigilować, oceniać miejsca pracy, w których chcą pracować jego dzieci". Wypowiedź miała związek z ujawnieniem informacji o współpracy Michała Tuska z OLT Express, spółki należącej do Marcina P., jednocześnie szefa likwidowanego Amber Gold.
Najpierw syn premiera na łamach trójmiejskiej "Gazety Wyborczej" tłumaczył się ze współpracy ze OLT (ogłosiła upadłość), która miała miejsce, Tusk kiedy był zatrudniony w Porcie Lotniczym w Gdańsku. Szef Amber Gold Marcin P. w tygodniku "Wprost" stwierdził, że Michał Tusk zdradzał tajemnice handlowe swojego pracodawcy, czyli Portu Lotniczego w Gdańsku (dziś tym słowom zaprzeczył prezes portu).
"Bezpieczeństwo państwa nie było zagrożone"
Jarosław Gowin w "Faktach po Faktach" w TVN24 zapewniał, że "gdyby cokolwiek w działalności Marcina P. wskazywało na związki z obcymi wywiadami, to premier zostałby ostrzeżony" i nic nie wskazuje, by bezpieczeństwo państwa było zagrożone. - Czym innym jest kwestia pospolitej przestępczości - zaznaczył. Minister odnosząc się do zatrudnienia syna w OLT Express powiedział, że w Polsce nie mamy jednoznacznych regulacji dotyczących tego, czy służby powinny interesować się członkami rodzin ważnych polityków.
Ale dodał: - Jeżeli pani mnie pyta o to, jakie jest moje własne stanowisko w tej sprawie, to ja uważam, że dobrze byłoby wprowadzić przepisy, które zobowiązują służby do interesowania się członkami rodzin wysokich urzędników państwowych. Dzisiaj takiego przepisu nie ma. Dlatego, jak dalej mówił Gowin, stawianie zarzutów z tego tytułu premierowi, jak i instytucjom takim jak ABW, byłoby nieuczciwością. Minister odnosząc się do faktu, że szef rządu nie został ostrzeżony, że jego synem interesuje się przedsiębiorca z kryminalną przeszłością, przekonywał, że Michał Tusk musiałby wtedy być wtedy stałym obiektem zainteresowań służb. - ABW nie ma obowiązku zajmować się taką spółką jak Amber Gold. Od tego jest policja - podkreślił.
"Łatwo bić się w swoje piersi" Polityk na koniec został zapytany, czy jako członek rządu, minister sprawiedliwości, powiedziałby klientom Amber Gold "przepraszam", odparł: - Bardzo łatwo bić się w swoje piersi, dużo trudniej jest bić się w piersi cudze. Przepraszając w imieniu państwa przepraszałbym w imieniu całego szeregu instytucji, które same mają się rozliczyć z tej sprawy. Przyznał jednak, powtarzając swoje słowa z poniedziałkowej konferencji prasowej, że państwo ws. Amber Gold zawiodło.
Autor: nsz//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24