Ostry spór pomiędzy Krystyną Pawłowicz z PiS a Ryszardem Kaliszem z SLD. Poszło o głosowanie ws. powołania rzecznika ds. przeciwdziałania dyskryminacji. Pawłowicz zarzucała SLD, że chce utworzyć funkcję podobną do RPO, tyle że w odniesieniu do "emocji seksualnych". Kalisz odpierał atak: Nie chodzi o kwestie seksualne, czy wszędzie musicie widzieć seksualizm?
Na początku posiedzenia posłowie zdecydowali, że Sejm nie zajmie się projektem SLD w sprawie powołania rzecznika ds. przeciwdziałania dyskryminacji. Jeszcze przed głosowaniem doszło do sporu pomiędzy szefem sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka Ryszardem Kaliszem (SLD) a posłanką PiS Krystyną Pawłowicz. Jak przekonywała Pawłowicz, projekt Sojuszu jest "fundamentalnie sprzeczny z konstytucją", ponieważ proponowany w nim rzecznik przejmowałby kompetencje Rzecznika Praw Obywatelskich. - Tworzy quazi-konstytucyjne procedury, w które włączony jest marszałek Sejmu, Senatu i właściwie mamy procedurę powołania rzecznika prawie taką samą, jak RPO - stwierdziła posłanka PiS. Według niej, rzecznik stałby się cenzorem broniącym specjalnej grupy ze względu na "emocje seksualne". Kalisz argumentował z kolei, że dyskryminacja jest tak szczególną formą naruszenia praw człowieka i praw obywatelskich, wynikającą często z uwarunkowań kulturowych, osobistych, niezrozumienia istoty rzeczy, że RPO nie ma dzisiaj możliwości zajęcia się tą sprawą. - Nie chodzi o kwesrtie seksualne. Czy wszędzie musicie widzieć seksualizm? - przekonywał z mównicy poseł.
"Projekt jak zakazany owoc" Oburzeni decyzją posłów w sprawie ich projektu politycy SLD buczeli podczas odczytywania wyników głosowania przez Ewę Kopacz. Później zorganizowali w Sejmie konferencję prasową. - Chcieliśmy zaprotestować przeciwko upokarzającej tendencji polegającej na tym, że projekty ustaw dotyczące kwestii światopoglądowych albo problemów równościowych są przez koalicję PO i PiS spychane z porządku dziennego - powiedział szef SLD Leszek Miller. Podkreślił, że w parlamencie powinno się dyskutować i spierać, tymczasem obecnie projekty są odrzucane, nieumieszczane w porządku dziennym, "jakby był to owoc zakazany, po który PO i PiS boją się nawet sięgnąć". Według niego "to zabija istotę parlamentaryzmu". - Czujemy się w obowiązku zwrócić opinii publicznej na to uwagę wraz z wnioskiem, by za 3 lata, gdy będą wybory parlamentarne, Polacy zechcieli pamiętać o praktyce, która de facto blokuje normalną pracę Sejmu. (...) Ta praktyka nie powinna być kontynuowana i zwracam się z tym do pani marszałek Sejmu - oświadczył szef SLD.
Autor: jk/tr / Źródło: PAP, TVN24