Żandarmeria Wojskowa wielokrotnie chciała postawić zarzuty w "aferze bakszyszowej" generałom Mieczysławowi Bieńkowi i Andrzejowi Ekiertowi - pisze "Newsweek". W sprawę mają być też zamieszani oficerowie WSI oraz dowódcy GROM-u.
"Newsweek" dotarł do korespondencji między Żandarmerią a prokuraturą wojskową. Ma z niej wynikać, że afera bakszyszowa ma o wiele szerszy zasięg.
Od marca 2006 roku do marca tego roku prowadzący śledztwo w sprawie irackich malwersacji żandarmi wielokrotnie wnioskowali o postawienie zarzutów oficerom WSI i dowódcom polskich kontyngentów - pisze tygodnik. Są to dowódcy Wielonarodowej Dywizji Sił Stabilizacyjnych w Iraku generał Mieczysław Bieniek, obecnie doradca ministra obrony Afganistanu i generał Andrzej Ekiert, do niedawna zastępca dowódcy Wojsk Lądowych.
Według "Newsweeka", żandarmeria domagała się także zarzutów dla obecnego dowódcy GROM-u płk Piotra Patalonga, podczas II zmiany PKW szefa Batalionowej Grupy Bojowej, czy ppłk WSI Grzegorza Błaszczyka, szefa oddziału Narodowej Komórki Wywiadowczej podczas III zmiany w Iraku, i dla całego szeregu niższych rangą oficerów.
Z dowodów zebranych przez żandarmów i przedstawianych prokuraturze ma wynikać, że system malwersacji finansowych zbudowała nie oskarżona już w sprawie czternastka, lecz oficerowie WSI wykorzystujący fundusze CIMIC (Centralna Grupa Wsparcia i Współpracy Cywilno-Wojskowej, przekazująca amerykańskie miliardy dolarów na odbudowę Iraku) na swoje tajne operacje. Według tygodnika, odbywało się to za wiedzą, zgodą, a czasem przy udziale najwyższych dowódców wojskowych.
Wśród zarzutów wobec generałów i pułkowników są: brak nadzoru, poświadczanie nieprawdy, preparowanie dokumentacji finansowej, przekraczanie uprawnień i działanie na szkodę interesu publicznego. Postawienie zarzutów najwyższym dowódcom wywołałoby skandal międzynarodowy, bowiem fundusze zarządzane przez CIMIC pochodziły w kieszeni amerykańskiego podatnika - konkluduje tygodnik.
Czy dlatego prokuratura pozostała głucha na apele żandarmów - pyta gazeta? Według ustaleń "Newsweeka", prokuratorzy naciskali, by wymienionych oficerów przesłuchiwać nie jako podejrzanych, lecz świadków, a wątki udziału w malwersacjach oficerów WSI prokuratura wyłączyła - wbrew protestom żandarmów - do osobnych, do dziś ślimaczących się postępowań.
Śledztwo w sprawie "afery bakszyszowej", czyli korupcji i malwersacji finansowych żołnierzy i pracowników stacjonujących w Iraku, rozpoczęło się w 2005 roku. Cała sprawa wyszła na jaw, gdy w lutym tamtego roku u dwóch oficerów wracających z Iraku znaleziono 90 tysięcy dolarów - sumę wielokrotnie przekraczającą ich wynagrodzenie.
Dotychczas aktem oskarżenia objęto szefa grupy CIMIC podczas III zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Iraku, trzynastu cywili i mniej znaczących wojskowych grupy CIMIC - jednostki koordynującej współpracę cywilno-wojskową i projekty odbudowy Iraku.
Postawiono im zarzuty przyjmowania łapówek od arabskich przedsiębiorców i fałszowania dokumentacji przy przetargach na odbudowę irackich prowincji. W sumie mieli wziąć ponad 800 tysięcy dolarów.
Źródło: "Newsweek"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24.pl