Wprowadzał Polskę do Unii Europejskiej, sterował okrętem, spierał się ze Zbigniewem Ziobrą przed komisją śledczą, nazywając jego metody śledcze "goebbelsowskimi", budował potęgę SLD i patrzył na jego upadek. Teraz on - jak sam mówi "prosty chłopak z Żyrardowa" - najprawdopodobniej znowu przejmie stery na lewicy. Konkurencji raczej nie ma. W południe rozpoczęła się konwencja krajowa SLD, która wyłoni nowe władze partii.
Swojego przewodniczącego wybierze 500 delegatów. Rezygnację z zajmowanej funkcji ma też złożyć obecny lider Grzegorz Napieralski. Nowy-stary lider wydaje się być pewny zwycięstwa. Tak jak w 2004 roku, kiedy złożył swój podpis na traktacie akcesyjnym Polski do UE. - Nigdy nie myślałem, biegając po żyrardowskich podwórkach, że kiedyś ja, chłopak z biednej rodziny w Żyrardowie, złożę podpis pod traktatem akcesyjnym - mówił wówczas.
I wznosił toasty: - Wypijmy za dobrą przyszłość Polski w jednoczącej się Europie, za silną Polskę w solidarnej i silnej Europie.
Zero i Goebbels
Do historii przeszedł jego spór ze Zbigniewem Ziobrą podczas przesłuchania przed sejmową komisją śledczą ds. afery Rywina. To właśnie wtedy Miller nazwał młodego posła PiS zerem, a jego metody przesłuchiwania nazwał goebbelsowskimi. - Goebbelsowskie kłamstwo wprowadzone goebbelsowską metodą - mówił wówczas.
Ale lubił też - jak każdy premier - ogrzać się nieco w blasku popularnych sportowców. Tak było wtedy, gdy w 2002 roku medalista olimpijski Adam Małysz powrócił z zawodów z Salt Lake City. - Po każdym pana sukcesie wzrasta wydajność pracy i spada bezrobocie. Zatem rząd jest zainteresowany, żeby konkurs skoków trwał cały rok - żartował Miller, zwracając się do goszczącego w kancelarii premiera Małysza.
Dobre skojarzenia
Pewny zwycięstwa Millera wydaje się być gość TVN24, wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich. Jego zdaniem Miller kojarzy się w SLD z nową szansą. - O Leszku Millerze mam wysokie mniemanie. On kandyduje nie wiedząc, kto wygra. A że jest kandydatem, o którym mówi się najczęściej świadczy o tym, że on wzbudza dużo dobrych emocji, które kojarzą się z szansą SLD. Do dawnej świetności droga daleka, ale ja ją widzę - powiedział Wenderlich.
Pytany jak SLD chce przekonać do siebie młodych ludzi stawiając na "stare" twarze lewicy wicemarszałek stwierdził: - Przekonać młodych ludzi może być łatwo, bo my nie kuglujemy tym, co na naszych sztandarach wypisane jest od dawna. Kiedy mówiliśmy o młodych, że gospodarka powinna rozwijać się właśnie tak, żeby absorbować właśnie ich jako dobrze wykształconych, to przedkładaliśmy ustawy. Kiedy mówiliśmy o in vitro to nie zmienialiśmy zdania - podkreślił poseł.
Słaba konkurencja
Do piątku wolę ubiegania się o przywództwo w SLD zadeklarowało czterech kandydatów: szef klubu Sojuszu, b. premier Leszek Miller, europosłanka Joanna Senyszyn, b. wiceszef partii Artur Hebda oraz częstochowski poseł Marek Balt. Startu nie wyklucza też wiceszefowa Sojuszu Katarzyna Piekarska. Kandydować nie będzie za to były lider SLD, europoseł Wojciech Olejniczak.
Dziś prawdopodobnie nastąpi też zmiana na funkcji sekretarza generalnego partii. Marek Nawrot, który obecnie zasiada na tym stanowisku, ma złożyć rezygnację wraz z Napieralskim. Miller, któremu działacze SLD dają najwięcej szans na wyborcze zwycięstwo, ma na funkcję sekretarza generalnego zgłosić kandydaturę Marka Dyducha. Dyduch pełnił już tę funkcję w latach 2002-2005.
Trudna decyzja
Decyzję o zwołaniu konwencji, która zmieni przewodniczącego, podjęła w październiku Rada Krajowa SLD. Osoba, która zostanie 10 grudnia nowym przewodniczącym, ma kierować ugrupowaniem tylko do wiosny przyszłego roku, kiedy to odbędą się prawybory szefa Sojuszu i kongres, który zatwierdzi ich wynik.
Dzisiejsza konwencja składa się z dwóch części: pierwsza z nich poświęcona jest wyborowi przewodniczącego partii; druga - zmianom w statucie SLD. Sojusz chce m.in. uregulować w statucie kwestię organizacji prawyborów.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24