- Za 12 miesięcy nie będzie Lecha Kaczyńskiego - wieszczy Janusz Palikot. Pierwszy "patriota Platformy" i krytyk prezydenta po raz kolejny daje upust swojej wyobraźni. - Będziemy mieli nowego prezydenta. Donalda Tuska, albo kogoś wskazanego przez PO. Dlaczego? Bo Lech Kaczyński jest skończony - ocenia. Poseł nie żartuje. Żartem nazywa za to... samego prezydenta.
Dlaczego prezydent "się skończył"? Palikot tłumaczy enigmatycznie, że dlatego, bo "jego fundamenty są uszkodzone w samej istocie". I to właśnie poseł PO uważa się za jednego z głównych majstrów rozmontowywania tych fundamentów.
"Zrobili z PiS prywatną partię"
Ale brak politycznych argumentów to według posła PO wcale nie główny grzech obecnego prezydenta, który uniemożliwi mu skuteczną walkę o reelekcję.
- Lech Kaczyński to żart. Razem ze swoim bratem Jarkiem sprywatyzowali PiS. To nie jest partia społeczna, a prywatna. Ona ma służyć tylko braciom Kaczyńskim. (...) Własne ego, ambicje uniemożliwiają im racjonalną ocenę sytuacji - konkludował gorzko.
Kandydat tylko jeden - z PO
Gdyby bracia Kaczyńscy nie patrzyli "prywatnie" na swoją partię, to naturalne byłoby zdaniem Janusza Palikota wystawienie do walki o prezydenturę Zbigniewa Ziobry. Ale na to szans nie ma, bo "stanęli do niego w opozycji".
Dlatego dziś prezydentem może być, według byłego szefa komisji "Przyjazne Państwo", tylko jedna osoba - wskazana przez Platformę Obywatelską. Czy będzie to Donald Tusk? - Na to musimy poczekać - tonował emocje Palikot. - Wszelkie zapowiedzi o tej prezydenturze odłóżmy do grudnia. Teraz przed nami najtrudniejszy okres jeśli chodzi o walkę z kryzysem - wyjaśniał. W jego ocenie jego "apogeum" nastąpi w październiku lub listopadzie. Potem wszystko będzie jasne.
Wyższe podatki? Palikot się nie spodziewa
Palikot jest jednak spokojny o notowania Platformy Obywatelskiej, nawet podczas szalejącego kryzysu. – Nie spodziewam się spadków – podkreślał. Nawet jeśli rząd zdecyduje się podwyższyć podatki? Poseł PO takiego scenariusza w ogóle nie zakłada. - Nawet w obliczu kryzysu podwyższanie podatków to absolutna konieczność. Na razie nie ma takiej decyzji i nie sądzę, żeby rząd się na to zdecydował – podkreślał.
Za błąd swojej partii Palikot uznał natomiast głosowanie w sprawie ustawy medialnej. Ale nie dlatego, że politycy Platformy po namowach premiera nie zagwarantowali mediom publicznym stałej sumy (ok. 880 mln zł) z budżetu, mimo że zgodzili się na to wcześniej w rozmowach z PSL i SLD. Palikom przyznał co prawda, że "uzgodnień trzeba dotrzymywać", ale widocznie "premier miał ważne powody budżetowe".
Błąd partii polegał zdaniem posła (który w głosowaniu nie brał udziału – red.) przede wszystkim na tym, że w ustawie znalazł się zapis o konieczności wspierania przez media publiczne wartości chrześcijańskich. - To było złe głosowanie – stwierdził krótko.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24