Posiedzenia sejmowych komisji śledczych rzadko kiedy odbywają się bez słownych utarczek pomiędzy jej członkami. Tak było i w przypadku poniedziałkowego posiedzenia komisji ds. śmierci Barbary Blidy. Spór toczył się o to kto, kiedy i czy w ogóle ma głos, kto jest "impulsywny", kto "sprytny", a kto ma "straszną chęć" na zabranie głosu.
W poniedziałek komisja śledcza ds. śmierci Barbary Blidy miała przesłuchać byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Ten jednak nie stawił się na posiedzeniu, bo pojechał na rozprawę do Sosnowca. Spór pomiędzy członkami komisji toczył się właśnie wokół usprawiedliwienia nieobecności Ziobry.
Komisja jednak się nie nudziła. Rozpoczęła posłanka Anna Zalewska z PiS, która zwróciła uwagę na to, że członkowie komisji nie mają kopii usprawiedliwienia, jakie przedstawił Zbigniew Ziobro.
Problem z ksero
- Mam wrażenie, że cały czas mówimy, ale nie komunikujemy się ze sobą. Czy eksperci mają na piśmie te wszystkie wyjaśnienia, które cytował pan przewodniczący? Nie, ja też nie mam. Warto byłoby je przesłać mailem, w dzisiejszych czasach to naprawdę drobiazg. Wtedy moglibyśmy się odnosić do poszczególnych fragmentów, bo nawet eksperci są przyzwyczajeni, że mają przed sobą tekst. Za moment poproszę o przerwę, żeby można było je pokserować. Wysłuchanie krótkiego czytania plus emocja pana przewodniczącego nie pomagają w wyjaśnieniu tego usprawiedliwienia. I zgłaszam formalny wniosek o 5 minut przerwy - powiedziała Zalewska.
Przewodniczący komisji Ryszard Kalisz z SLD odparł, tłumacząc, dlaczego nie był w stanie dostarczyć członkom komisji kopii dokumentu: - Droga pani poseł, jak pani spojrzy na dokument, który ma pani przed sobą ma datę dzisiejszą, otrzymałem go dzisiaj przed posiedzenie.
- Pani poseł, naprawdę strasznie mi się pani podoba w tej swojej dociekliwości, ale proszę, by pani skierowała ją nie w stronę członków komisji, a do świadków, w szczególności do Zbigniewa Ziobry - dodał, nie kryjąc ironicznego uśmiechu, Kalisz.
Posłanka Zalewska odparła na to, że nie może spotykać się z Ziobrą przed przesłuchaniem, bo takie są zasady pracy w komisji. Kalisz odpowiedział, że w takim razie bardzo cieszy go, że tego nie robi. I chciał zarządzić 5 minut przerwy.
Kto ma głos?
W słowo wszedł mu jednak poseł Wojciech Szarama z PiS. I tu nastąpiła kolejna wymiana zdań. Szarama spytał z wyrzutem: - Dlaczego nie chce mi pan udzielić głosu? Ja się od 15 minut zgłaszam.
- Panie pośle, niech pan nie będzie taki impulsywny - zaoponował Kalisz. - Niech pan nie będzie taki sprytny panie pośle, proszę mi udzielić głosu - nie dał się zbić z pantałyku poseł PiS. - Da mi pan dojść do słowa? Mogę coś powiedzieć? - pytał Kalisz. - Pan zabiera głos poza kolejnością, a jest pan zwykłym członkiem komisji - znowu poskarżył się Szarama. - Nie jest zwykłym, jest przewodniczącym - wtrącił się Tomasz Tomczykiewicz z PO.
Na to Kalisz odpowiedział, że wnioski formalne są rozpatrywane natychmiast, więc Szarama powinien mieć pretensje do Anny Zalewskiej o to, że złożyła wniosek o przerwę.
- Ale proszę udzielić mi głosu - nie dawał za wygraną Szarama. - Ale jestem przewodniczącym - powtórzył ważki argument Kalisz. Po chwili jednak zmienił zdanie: - No dobrze, jeśli pani poseł Zalewska się zgodzi, to niech pan mówi, bo widzę że pan strasznie tego chce - dodał. Te słowa wcale jednak nie uspokoiły posła PiS. - Co to znaczy "strasznie chce"? Ja po prostu proszę o głos - argumentował Szarama.
- Proszę, niech pan bierze ten głos - odrzekł Kalisz, po czym nastąpiła długa chwila mierzenia się wzrokiem, a po niej pytanie Kalisza do Szaramy: - Już panu przeszło?
- Nie, mnie nie przeszło, to widzę, że panu przeszło, bo zdecydował pan o innej kolejności głosu niż zamierzona - powiedział poseł PO. Ale niech pan się już merytorycznie wypowiada - powtórzył Kalisz. - No właśnie chciałem się wypowiedzieć - odpowiedział Szarama. - Proszę bardzo - ponaglił przewodniczący.
Po wielkich trudach komisja osiągnęła więc porozumienie. Spór dotyczył jedynie kwestii kolejności głosu.
Źródło: TVN24, PAP