Mamy za mało autostrad i dróg ekspresowych - to pewne. Ale patrząc na polskie drogi z lotu ptaka i z perspektywy ostatnich lat, wyłania się obraz nieco bardziej optymistyczny, gdyż 1,5 tys. km autostrad, które mamy mieć do końca roku, to jednak więcej, niż 90 kilometrów, które było 12 lat temu. Jednak mimo rekordowego roku pod względem długości oddanych dróg, 2012 upłynie także pod znakiem bankructw różnych firm budowlanych.
Najlepiej jest obecnie na trasie S7 z Gdańska do Warszawy. Najładniejszy, najnowszy i najdroższy odcinek jednej z najbardziej niebezpiecznej tras w kraju ma 47 km, kosztował miliard złotych, a budowało go tysiąc osób. Jak zapewnił Bartłomiej Zduńczyk, kierownik robót na budowie III odcinka S7, pierwsze samochody będą mogły przejechać tędy już na Euro 2012. - Nasz odcinek kończy się w miejscowości Miłomłyn i do tej miejscowości samochody będą mogły przejechać po drodze ekspresowej S7 - poinformował Zduńczyk.
Prawie tysiąc kilometrów więcej
Od 2000 roku tylko na budowę autostrad i dróg ekspresowych wydaliśmy w sumie 180 mld zł. Mimo to zdaniem kierowców po polskich drogach wcale nie jeździ się lepiej.
Statystyki mówią jednak co innego. Wynika z nich, że 12 lat temu mieliśmy zaledwie 90 km autostrad, a dróg ekspresowych nie było wcale. W tym roku polska sieć dróg szybkiego ruchu ma liczyć 1,5 tys. km autostrad i 1305 km tras ekspresowych. To dużo, bo jeszcze dziesięć lat temu taki widok można było oglądać jedynie na animacjach.
Teoria, a praktyka
Patrząc jednak z perspektywy Błękitnego 24, stan dróg wciąż pozostawia wiele do życzenia. Utrudnienia są m.in. na stukilometrowej trasie katowickiej, która miała zamienić się w drogę ekspresową S8. Prace budowlane wciąż trwają na odcinku między Radziejowicami a Piotrkowem Trybunalskim. Bezpiecznie, bo powoli, będzie się tu podróżować na pewno do końca września, kiedy to zmodernizowany odcinek ma być oddany do użytku. Ale drogi ekspresowe to pięta achillesowa rządu. Wrocław i Poznań miała łączyć droga ekspresowa S5, ale na razie buduje się niespełna 50 km fragment, który dziś z góry wygląda jak piaskownica. Dalej, z Poznania, mieliśmy jeździć "ekspresówką" aż do Grudziądza, jednak na razie gotowy jest jedynie projekt. I tak jest z większością dróg ekspresowych, po których w teorii mielibyśmy już jeździć.
Szybciej za to powstają w Polsce autostrady, z roku na rok przybywa bowiem oddawanych kilometrów dróg. Jak pokazują statystyki, 2012 ma być w historii polskiego budownictwa rekordowy - oddanych ma być ponad 400 km autostrad. A przynajmniej takie są plany... Prezes stowarzyszenia, które od ośmiu lat monitoruje rozwój infrastruktury drogowej, jest przekonany, że ten sukces zawdzięczamy Unii Europejskiej, która w tym czasie zainwestowała w polskie drogi 67 mld zł. - Jest to ogromna suma, która pozwala nam zbudować zdecydowaną część infrastruktury - podkreśla Jan Jakiel, prezes SISKOM.
Prywata szybsza od państwa
Jak się okazuje, infrastruktura powstaje szybciej tam, gdzie drogi budowali prywatni wykonawcy. Największe place budowy to odcinki, gdzie inwestorem jest państwo. Tak jest m.in. na "bursztynowej trasie" A1, która kiedyś ma łączyć Gorzyczki na granicy z Czechami z Gdańskiem. Prywatny inwestor oddał swoje dwa odcinki z Torunia do Gdańska przed czasem, z kolei odcinek państwowy od Strykowa do Torunia wciąż jest jedną wielką piaskownicą.
- Jeżeli prywatna osoba wykłada własne pieniądze, to zależy jej na tym, żeby jak najszybciej ta inwestycja została ukończona, żeby mogła na niej zarabiać. W przypadku państwa właściwie wydajemy pieniądze niczyje - podatnika, więc tej odpowiedzialności za szybkie prace o dobrej jakości niestety nie ma - wyjaśnia Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Rekordowe bankructwa
Rok 2012 będzie rekordowy nie tylko pod względem długości oddanych dróg, ale także pod względem bankructw różnych firm budowlanych, podejmujących się ich wykonania. Dla wielu firm bowiem boom inwestycyjny ostatnich lat okazał się wielką pułapką i teraz zaczyna się pasmo bankructw.
dp\mtom\k
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24