- Po mojej nominacji na prezydenckiego doradcę ds. kobiet, mój mąż został postawiony przed ścianą i dostał wybór: albo odejdzie z polityki i nie walczy o poselski mandat, albo zostanie wyrzucony z partii - mówi "Dziennikowi" Nelly Rokita.
Prezydencka doradczyni, a obecnie "dwójka" na warszawskie liście PiS, przyznała, że pierwotnie politycznym planem liderów PO - Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny - było umieszczenie jej samej na listach wyborczych PSL. Ludowcy mieliby się na to zgodzić, gdyż PO obiecywała tej partii powyborczą koalicję. - W tym samym dniu, zanim jeszcze mój mąż zrezygnował z kandydowania, podczas wspólnego śniadania przekonywał mnie do startu z list PSL. Powiedziałam mu, że takie rozwiązanie nie wchodzi w rachubę, bo PSL już raz mnie oszukało - mówi "Dz" Nelly Rokita.
Sądzę, że postawiono go pod ścianą, że jeśli nie zrezygnuje z walki o mandat posła, wówczas wyleci z partii Nelly Rokita o postawie PO wobec jej męża Jana
Według niej, Donald Tusk postanowił, że na posiedzeniu prezydium PO będzie rozpatrywane zachowanie Jana Rokity. - Od kilku osób dowiedziałam się, że Schetyna miał wykonać wyrok na moim mężu, chciał bowiem postawić wniosek o wykluczenie go z partii - opowiada prezydencka doradczyni.
Z jej relacji wynika, że gdy otrzymała nominację, do Jana Rokity zadzwonił Donald Tusk. - Nie wiem, o czym rozmawiali, ale ostatecznie mój mąż wycofał się z kampanii. Sądzę, że postawiono go pod ścianą, że jeśli nie zrezygnuje z walki o mandat posła, wówczas wyleci z partii - mówi.
Rokita podkreśla, że słyszała, że jej mąż miał być szantażowany za wywiad, w którym powiedział o układzie krakowskim w ramach PO. - Cały czas w kierunku męża pojawiały się groźby ze strony władz partii (...)To miało być formalne uzasadnienie wyrzucenie go z partii - ujawnia. Jak dodała, grupę, o której mówił jej mąż wspierał Grzegorz Schetyna.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Paweł Kula