W tym przypadku decyzja prokuratury jest decyzją niezależną ani ode mnie, ani od pana prezesa Kaczyńskiego - powiedział w czwartek w "Faktach po Faktach" w TVN24 premier Mateusz Morawiecki, odnosząc się do ewentualnego śledztwa w związku z tak zwanymi taśmami Kaczyńskiego. Jak mówił, nie brak śledztwa, ale coś innego go tutaj "oburza".
Premier Mateusz Morawiecki był pytany w "Faktach po Faktach" w TVN24, czy nie dziwi go fakt, że po ponad miesiącu od ujawnienia nagrań prokuratura nie zaczęła nawet śledztwa, powiedział: - w tej sprawie to akurat to mnie nie dziwi.
- Mnie coś innego tutaj oburza szczerze powiedziawszy. Przede wszystkim oburza mnie to, że przez 30 lat można było, chyba stosując - jeśli szukamy gdzieś wschodnich standardów i jakiegoś zachowania takiego poniżej standardów cywilizowanych (...) - można było wykorzystując różne kruczki i niechęć polityczną doprowadzić do tego, żeby inwestycja się nie odbyła, dlatego, że mogłaby doprowadzić do wzmocnienia think tanku, doprowadzić do wzmocnienia instytucji, fundacji, która pielęgnowałaby wartości narodowe, tożsamościowe, kulturę polską, bo takie są cele tej fundacji, która mogłaby być beneficjentem - tłumaczył szef rządu.
Premier: wszyscy się dziwią, jak uczciwy jest pan prezes Kaczyński
Szef rządu był dopytywany, czy nie chciałby, żeby prokuratura sprawdziła w śledztwie, czy proces dochodzenia do takiej inwestycji był prawidłowy.
- Wszyscy się teraz dziwią, to jest chyba zdumienie różnych ośrodków, które są nam przeciwne lub bardzo głęboko przeciwne, jak bardzo uczciwy jest pan prezes Kaczyński i jak trudno się doczepić - odpowiedział Morawiecki.
- W tym przypadku decyzja prokuratury jest decyzją niezależną ani ode mnie, ani od pana prezesa Kaczyńskiego - dodał. Premier podkreślił także, że "pan prezes wypowiadał się w tej sprawie i trudno nam tutaj w tego typu sprawie interweniować".
Morawiecki przypomniał również o fakturze opublikowanej przez "GW", którą według dziennika kierowana przez austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera spółka Nuneaton wystawiła spółce Srebrna.
Jak mówił, "pewna gazeta, która chce zrobić z tego jakąś operę mydlaną opublikowała fakturę, a później jakoś tak ucichło o tej fakturze tego pana austriackiego biznesmena".
W opinii premiera "nie został opłacony od niej VAT". - Tak patrząc na to, to rzeczywiście jest sporo nieprawidłowości w tym co robił ten pan austriacki biznesmen - ocenił. - Mam nadzieje, że wszystko zostanie tutaj do końca wyjaśnione - dodał Morawiecki.
"Nie prezesi banków udzielają takich kredytów, tylko komitet kredytowy"
W końcu stycznia "Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 roku między innymi prezesa PiS z austriackim biznesmenem Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna.
Złożone pod koniec stycznia w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego dotyczy braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do inwestycji budowy dwóch wieżowców.
Inwestycja, o której rozmawia prezes PiS z Birgfellnerem na opublikowanych taśmach miała być sfinansowana z kredytu udzielonego przez bank Pekao SA w wysokości do 300 milionów euro, czyli około 1,3 miliarda złotych.
Premier był pytany czy jako były prezes banku, udzieliłby teraz kredytu spółce Srebrna na budowę wieżowców.
- Bardzo wiele tego typu kredytów udzielaliśmy, więc powiem, że wiem dokładnie, jak się strukturyzuje tego typu transakcje - mówił Morawiecki.
Dodał, że przy udzielaniu kredytu "podstawową kwestią - co do której, jeśli dobrze rozumiem, został właśnie zatrudniony ten pan Austriak - (…) (jest - red) pozyskanie klientów, najemców na ten potencjalny budynek, ale niestety chyba to się nie udało". - Pod tych potencjalnych najemców, pod tego typu umowy, pod zabezpieczenie oczywiście udziela się takich kredytów, jak najbardziej - wyjaśniał Morawiecki. Dopytywany, czy udzieliłby kredytu Srebrnej, odpowiedział:- musiałbym bardzo dokładnie obejrzeć papiery.
- To nie prezesi banków udzielają takich kredytów, tylko komitet kredytowy - podkreślił.
Tłumaczył, że "wartością, która jest podstawową w przypadku takiej inwestycji, jest z jednej strony wartość działki i warunki zabudowy tej działki, a drugą (…) są wiarygodni najemcy, którzy gwarantują to, że przez 10, 15 czy 20 lat dany kredyt będzie spłacany".
Działania prokuratury
W lutym prokuratura dwukrotnie przesłuchiwała Geralda Birgfellnera w związku ze złożonym zawiadomieniem. Prokuratura Okręgowa w Warszawie nałożyła dwie kary porządkowe po 3 tysiące złotych na Birgfellnera za niestawienie się na dwóch kolejnych przesłuchaniach.
Wniosek pełnomocnika austriackiego biznesmena, Romana Giertycha, o wyłączenie prokurator prowadzącej postępowanie sprawdzające w sprawie zawiadomienia złożonego przez Birgfellnera nie został uwzględniony.
Uzasadnieniem wniosku - jak przekazywał Giertych - były działania podejmowane na przesłuchaniu, które - jak mówił - "były próbą zapisania zeznań, które nie zostały wypowiedziane przez świadka" i "próbą utrwalenia w protokole tak zapisanych zeznań pomimo sprzeciwu świadka i jego pełnomocników".
"Gerald Birgfellner na celowniku"
"Gazeta Wyborcza" opublikowała też artykuł zatytułowany "Gerald Birgfellner na celowniku prokuratury". Dziennikarze dowiedzieli się nieoficjalnie, że prokuratura rozważa wszczęcie śledztwa w sprawie próby wyłudzenia pieniędzy od spółki Srebrna przez Austriaka.
Jak wskazywała "GW", "oznaczałoby to całkowite odwrócenie ról w sprawie taśm Kaczyńskiego".
Morawiecki o Andruszkiewiczu: wierzę w jego niewinność
Premier pytany był w "Faktach po Faktach" również o sprawę związaną z wiceministrem cyfryzacji Adamem Andruszkiewiczem, który jest bohaterem śledztwa w sprawie fałszowania podpisów na listach wyborczych Ruchu Narodowego.
- Wszystkie tego typu sprawy powinny - i takie jest moje życzenie - jak najszybciej zostać wyjaśnione do najmniejszego szczegółu i mam nadzieję, że ta sprawa też szybko zostanie wyklarowana - oświadczył.
Zaznaczył, że "podejrzenia można rzucić bezpodstawne bardzo prosto, na każdego". - Zwykle się to robi zresztą po to, żeby jakieś błoto zostało na garniturze - dodał.
- W tym przypadku mam nadzieję, że pan minister zostanie bardzo szybko oczyszczony z jakichkolwiek podejrzeń - podkreślił Morawiecki.
Dopytywany, czy samo śledztwo jest powodem do dymisji Andruszkiewicza, odpowiedział: - samo śledztwo, samo postępowanie nie jest powodem.
- Chcemy wiedzieć, czy ktoś jest winny, czy może raczej jest nie tylko niewinny, ale jeszcze właśnie pada ofiarą niesłusznie rzucanych podejrzeń po to, żeby kogoś bardzo mocno, że tak powiem, zniszczyć - uzasadniał. Jak podkreślił, "takie są niestety metody".
Szef rządu podkreślił, że wierzy w niewinność wiceministra Andruszkiewicza. Jak mówił, nie rozmawiał z nim ostatnio, ale "wierzy w niewinność".
"Superwizjer" TVN wyemitował 9 lutego reportaż dotyczący śledztwa w sprawie fałszowania przed wyborami samorządowymi w 2014 roku podpisów pod listami poparcia kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej startujących z Komitetu Wyborczego Wyborców Ruch Narodowy. Dotyczył również roli, którą miał w tych działaniach pełnić obecny wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz. Śledztwo badające kwestię ewentualnych fałszerstw trwa już od 2014 roku.
"Drużyna rządowa będzie bardzo mocnym reprezentantem w Brukseli"
Premier Mateusz Morawiecki został także zapytany, czy po wyborach do Parlamentu Europejskiego szykuje się głęboka rekonstrukcja rządu. - Szykują się zapewne zmiany, ponieważ rzeczywiście kilkoro znakomitych moich koleżanek i kolegów według wszelkiego prawdopodobieństwa znajdzie się w Brukseli. Mamy taki dream team, znakomitą drużynę, która tam będzie walczyć o nasze interesy - odpowiedział Morawiecki. Jak podkreślił, to będzie "spójna drużyna", w odróżnieniu od Koalicji Europejskiej.
- Drużyna rządowa będzie bardzo mocnym reprezentantem w Brukseli i cieszę się, bo tam jest naprawdę o co walczyć - dodał.
Szef rządu dopytywany, czy myśli już, kto zastąpi ministrów, którzy zostaną wybrani w wyborach do europarlamentu, odparł: - Myślę o nich oczywiście (...). Mamy tak długą ławkę znakomitych naszych potencjalnych ministrów, że jest naprawdę tutaj spory wybór.
Pod koniec lutego Komitet Polityczny PiS podjął decyzje dotyczące "jedynek" i "dwójek" na listach w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Wśród przedstawionych kandydatów znalazło się kilku ministrów oraz wiceministrów rządu, m.in. szef MSWiA Joachim Brudziński, wicepremier Beata Szydło, minister edukacji Anna Zalewska, wiceminister kultury Jarosław Sellin, a także rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska, wiceminister inwestycji i rozwoju Andżelika Możdżanowska, czy wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski.
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w Polsce 26 maja. W całej Unii Europejskiej wybory odbędą się w dniach 23-26 maja, a zostanie w nich wybranych w sumie 705 europosłów.
Autor: js, akr/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24