- Inicjatywa Jarosława Kaczyńskiego jest bardzo niemądra, by nie powiedzieć po prostu - szczerze głupia - tak o apelu szefa PiS, zachęcającym do bojkotu ukraińskiej części Euro 2012 w imię obrony Julii Tymoszenko, mówił w "Faktach po Faktach" prof. Dariusz Rosati (PO). Postawy Kaczyńskiego bronił natomiast Zbigniew Ziobro (SP). - Decyzja nie głupia, ale nieprzemyślana co do wszystkich konsekwencji - ocenił.
Krytykując inicjatywę prezesa PiS, Rosati przypomniał, że Euro 2012 jest wspólną imprezą Polski i Ukrainy. – Jeśli mecze się nie odbędą na Ukrainie, będzie to poważnym ciosem w całą imprezę, w wizerunek Polski jako adwokata Ukrainy i sponsora interesów czy też integracji europejskiej Ukrainy - uzasadniał poseł PO.
Poza tym - w jego opinii - polski bojkot ukraińskiej części turnieju, do czego zachęca Kaczyński, to byłby "fatalny samobój, jeśli chodzi o stosunki ukraińskie". Jak tłumaczył, fakt, że prezydent Witor Janukowycz z pewnością by się obraził, to "mniejsze zło". - Narazimy się milionom kibiców, narodowi ukraińskiemu, a to działanie bez sensu i sprzeczne z polską racją stanu - stwierdził. - Ktoś powinien powiedzieć Jarosławowi Kaczyńskiemu, żeby nie szedł tą drogą - dodał były szef MSZ.
Nawoływań Kaczyńskiego bronił szef Solidarnej Polski, Zbigniew Ziobro. Przyznając, że taka postawa - bojkot turnieju na Ukrainie przez Polaków - uderzyłaby rykoszetem w nas samych, ocenił, że decyzja prezesa PiS nie jest głupia, ale nieprzemyślana. Jak przekonywał, Kaczyński z pewnością "kierował się najlepszą intencją", ale nie przemyślał wszystkich konsekwencji takiej inicjatywy.
- Mnie to szczególnie zasmuciło, bo ja czytałem wcześniej tego rodzaju wypowiedzi Eriki Steinbach, która mówiła nie tylko o bojkocie, ale o odebraniu Ukrainie tej części tej wielkiej sportowej imprezy i to jest smutne, daje do myślenia, bo Jarosław Kaczyński chyba już jest świadomy, że popełnił ciężki błąd wchodząc w retorykę takich polityków niemieckich, którzy od dawna niechętni są Polsce - mówił Ziobro.
"Polska poniosłaby część konsekwencji"
Według Rosatiego, łączenie polityki ze sportem jest "bardzo niefortunne". Zastrzegł, że gdy dochodzi do naruszeń praw człowieka, jest to zrozumiałe, ale na Ukrainie nie doszło do takiej sytuacji. - Nie powinniśmy używać imprez sportowych, by realizować interesy polityczne, bo koszty są olbrzymie - dodał. Jego zdaniem, koszty te poniesie zarówno Ukraina, jak i Polska. - To jest nasza wspólna impreza, jeżeli ona odbędzie się w sposób ułomny, to będzie na poły udana, a Polska będzie ponosiła część konsekwencji - stwierdził.
W jego opinii, politycy europejscy zamiast bojkotować imprezę, powinni np. wymusić na prezydencie Janukowyczu warunek, że podczas Euro spotkają się z Julią Tymoszenko.
Również Ziobro uważa, iż "stało się źle, że doszło do upolitycznienia tej sprawy". Wskazał jednocześnie na hipokryzję europejskich polityków, którzy utrzymują ożywione kontakty z Chinami, zapominając o tym, że w kraju tym "ludzie mordowani są na ogromną skalę".
Dodał też, iż jest zasmucony, że premier Donald Tusk i prezydent Bronisław Komorowski "tak późno zorientowali się, że jest sytuacja kryzysowa". Jego zdaniem, wcześniejsze mediacje mogły zapobiec zapowiedziom bojkotu Euro 2012 na Ukrainie przez część europejskich polityków. - Mogli zaangażować się wcześniej – np. zadzwonić do Barroso - zakończył.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24