Adwokat Marcin Dubienecki, a prywatnie mąż Marty Kaczyńskiej, dostał naganę od kolegów po fachu. Sąd dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej w Gdańsku ukarał go za niestosowną wypowiedź dla gazety i tym samym naruszenie etyki zawodowej. Według Dubienieckiego, sąd dyscyplinarny "wystawił go na pośmiewisko".
Chodzi o wypowiedź dla "Polski Dziennika Bałtyckiego". Dubieniecki - pytany o spółkę ze skazanym za wyłudzenie Adamem S., którego ułaskawił prezydent Lech Kaczyński - miał powiedzieć m.in.: "Jakby pan do mnie przyszedł do kancelarii i poprosił o komentarz, to dostałby pan w dziób za takie pytanie i za czelność, że pan do mnie dzwoni". Dopytywany dalej, wulgarnie zakończył rozmowę: "niech się pan odp...". Zapis tej ostatniej rozmowy dziennikarze przekazali gdańskiej Radzie.
- Obwiniony użył słów obelżywych. Adwokat nie ma prawa w taki sposób odezwać się do kogokolwiek - uzasadnił przewodniczący sądu dyscyplinarnego, Roman Mirecki.
Drugi zarzut umorzony
Drugi zarzut - dotyczący wypowiedzi dla tygodnika "Polityka" - sąd dyscyplinarny umorzył, uznając, że sprawa jest mniejszej wagi.
Dziennikarka "Polityki" usłyszała od męża Marty Kaczyńskiej, że to czy będzie on prowadził swoją kancelarię z panem M., czy z gangsterem "Słowikiem", to jest jego prywatna sprawa. Dubieniecki miał też dodać, że "ma gdzieś" to, co dziennikarze o nim mówią i piszą.
Dubieniecki: To skandal
Dubieniecki, który wraz ze swym obrońcą opuścił salę rozpraw przed ogłoszeniem orzeczenia, powiedział, że sąd dyscyplinarny "wystawił go na pośmiewisko".
- Bez względu no to, jaki zapadnie wyrok w tej sprawie to adwokatura, samorząd adwokacki, sąd dyscyplinarny nie zdała egzaminu (...). Ta sprawa została wywołana do tablicy tylko i wyłącznie dlatego, że była presja mediów, że grono ludzi w tym samorządzie adwokackim chciało się ogrzać przed kamerami. To jest skandal - powiedział w ostatnim słowie przed decyzją sądu adwokat.
Jego zdaniem, dziennikarze "Polski Dziennika Bałtyckiego" wraz z redakcją gazety przygotowali wobec niego "zaplanowaną i przygotowaną akcję".
Orzeczenie nie jest prawomocne
Rzecznik sądu dyscyplinarnego wnioskował o uznanie Dubienieckiego winnym obu czynów i ukaranie go grzywną w wysokości ponad dwóch tysięcy złotych.
Orzeczenie sądu dyscyplinarnego Okręgowej Rady Adwokackiej w Gdańsku nie jest prawomocne. Przysługuje od niego zażalenie do sądu przy Naczelnej Radzie Adwokackiej w Warszawie.
Postępowanie dyscyplinarne przeciwko Dubienieckiemu zostało wszczęte w marcu 2011 r. Pierwsza rozprawa odbyła się w listopadzie ub. roku.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24