Marszałek: nie jestem gangsterem, ale potrafię przyłożyć

"Wolność słowa zagrożona?"
"Wolność słowa zagrożona?"
Źródło: Tym razem członkowie Libertas nie mieli tak wygodnej sali jak na zdjęciu / TVN24

Do nieoczekiwanego starcia doszło w piątek w Sejmie. - Marszałek ogranicza wolność słowa! - grzmiał były poseł Artur Zawisza. - Ja potrafię przyłożyć - odgrażał się Bronisław Komorowski, lecz zaznaczył: ale dzisiaj nie chcę nikomu zrobić krzywdy. O co poszło?

O salę konferencyjną. Całe zamieszanie zaczęło się od prośby Artura Zawiszy i innych polityków startujących z list Libertas do Parlamentu Europiejskiego o udostępnienie im sali, na której mogliby zorganizować konferencję prasową. Zgody nie dostali.

Dyrektor biura prasowego Kancelarii Sejmu Krzysztof Luft poinformował, że biuro będzie obsługiwać w sali prasowej wyłącznie konferencje organizowane przez organy Sejmu, kluby parlamentarne, koła poselskie i posłów niezrzeszonych. Polscy członkowie Libertasu "zagotowali się". W czwartek spotkali się z dziennikarzami poza Sejmem, w swoim biurze. Nazwali Komorowskiego gangsterem. marszałek odpowiedział, że politycznym gangsterem się nie czuje, ale przyłożyć potrafi.

Dlaczego nie pozwolił?

Dlaczego nie pozwolił?

Wolność słowa w zagrożeniu?

- Marszałek Komorowski ogranicza wolność słowa. Uderza tym nie tylko w Libertas, ale też rykoszetem we wszystkich 54 europosłów, którzy zajmą miejsca w PE - uważa Artur Zawisza. I atakował dalej: - Były działacz opozycji antykomunistycznej staje w pierwszym szeregu tych, którzy zamykają debatę publiczną i ograniczają wolność słowa. Nie zabrakło także przytyków bardziej osobistych. - Co więcej, robi to rękoma dyrektora biura prasowego Kancelarii Sejmu Krzysztofa Lufta - niedoszłego posła. Tak oto, niedoszły poseł Luft, jako członek Platformy Obywatelskiej realizuje polecenie swojego partyjnego przełożonego - mówił Zawisza.

Sejm a tania knajpa

Bronisław Komorowski nie pozostał mu dłużny. - Nie dopuszczę do używania Sejmu tak jak taniej knajpy, gdzie każdy może przyjść, zapłacić i zażądać, aby orkiestra mu grała taką lub inną melodię - odbił piłeczkę marszałek Sejmu. Jego zdaniem, politycy prosząc o udostępnienie im sali prowadzili przemyślaną grę. - Libertas Polska próbuje stworzyć wrażenie, że jest uczestnikiem polskiego życia parlamentarnego, a nie jest - powiedział Komorowski.

Z zakazem Libertas sobie poradził. Politycy stanęli na sejmowym korytarzu i powiedzieli, co chcieli. Z taką różnicą, że telewizyjnym operatorom trudniej było dobrać kadr.

Źródło: TVN24, PAP

Czytaj także: