- Tutaj ciężko mówić o słowie przypadek. To nie był przypadek. Ci policjanci służąc w tej jednostce byli, tak jak inni funkcjonariusze policji, poinformowani o zdarzeniu - mówił w TVN 24 rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji, Mariusz Ciarka o uratowaniu porwanej dwunastolatki, którą znaleźli policjanci po służbie.
Dwunastoletnia dziewczynka została uprowadzona w piątek wieczorem w Golczewie niedaleko domu, w którym mieszkała. Po kilku godzinach policja znalazła ją w samochodzie osobowym kilkanaście kilometrów dalej. Nad ranem policjanci zatrzymali trzy osoby, które miały porwać dziewczynkę. W akcji poszukiwania dwunastolatki brało udział 350 policjantów, a także zaangażowany był śmigłowiec policyjny.
Sprawcę i dziewczynkę odnaleźli policjanci wracający ze szkolenia, którzy nie byli wówczas na służbie.
"To jest to, do czego zostali powołani"
Rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji, Mariusz Ciarka, powiedział, że zawsze w takich sytuacjach policjanci podkreślą, że "to jest to, do czego zostali powołani". - Jest to po prostu ich obowiązek, takiej szybkiej akcji - dodał. - Nie ma takich przypadków, aby Komendant Główny Policji nie docenił wyróżniających się policjantów, którzy zadziałali sprawnie i skutecznie biorąc pod uwagę to, że posiadali szczątkowe informacje - mówił Ciarka. - To byli policjanci, którzy jadąc ze szkolenia specjalistycznego nie byli uzbrojeni, nie posiadali przy sobie żadnych środków przymusu bezpośredniego - dodał. Ciarka zaznaczył, że "zadziałały wszelkie procedury, które mamy w związku z takimi sytuacjami". - Tutaj ciężko mówić o słowie przypadek. To nie był przypadek. Ci policjanci służąc w tej jednostce byli tak jak inni funkcjonariusze policji poinformowani o zdarzeniu, uruchomiono alarm dla całej jednostki - wyjaśnił rzecznik komendanta. Wyjaśnił, że "w momencie, kiedy kierownik jednostki czy dyżurny w takich sytuacjach ogłasza alarm dla policjantów, dla całego stanu jednostki, policjanci są powiadamiani na trzy różne sposoby" - przez SMS, telefonicznie lub przez łącznika - wyznaczonego policjanta, który jedzie do miejsca zamieszkania policjanta i informuje go, że został uruchomiony alarm. Podkreślił, że ostatni sposób jest używanych w skrajnych sytuacjach i dziś jest rzadko spotykany.
Autor: mart//rzw / Źródło: TVN 24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Bielecki/PAP