Taśmy Giertycha. "Zapis rozmowy po trzech czwartych litra wódki na głowę"
tvn24
Kazimierz Marcinkiewicz był gościem "Faktów po Faktach"tvn24
Rozmowa pomiędzy mecenasem Romanem Giertychem a dziennikarzem Piotrem Nisztorem odbywa się w zaciszu gabinetu prawnika, więc jest rozmową zawodową, której nie powinno się upubliczniać - uważa były premier Kazimierz Marcinkiewicz, gość "Faktów po Faktach". - Co więcej, będziemy czytali zapis rozmowy po trzech czwartych litra wódki na głowę. Czy pan słyszał kiedyś, żeby po połowie litra ktoś mówił mądrze? - pytał polityk.
W poniedziałek "Wprost" opublikuje kolejne nagrania, tym razem pochodzące z prywatnej kolekcji Piotra Nisztora. Dziennikarz nagrał swoją rozmowę z mecenasem Romanem Giertychem i redaktorem naczelnym "Wprost przeciwnie" Janem Pińskim. Jak twierdzi Nisztor, Giertych - na zlecenie swojego klienta - chciał odkupić prawa autorskie do książki o biznesmenie Janie Kulczyku.
Tygodnik twierdzi, że ma dowody, że Giertych chciał tworzyć grupę, która będzie wymuszała pieniądze od najbogatszych Polaków, w tym m.in. Kulczyka.
W trakcie rozmowy brzdękają butelki. Jak mówił Piński "Gazecie Wyborczej" - dokładnie trzy sztuki po 0,7 litra.
wideo 2/24
Rozmowa po alkoholu
Do wątku alkoholowego nawiązał w "Faktach po Faktach" Kazimierz Marcinkiewicz.
Były premier stwierdził, że była to rozmowa zawodowa pomiędzy mecenasem, który działał na zlecenie swojego klienta, a Nisztorem. Co więcej, spotkanie odbyło się w kancelarii prawnika. - Ta rozmowa zawodowa zostaje nagrana. Co więcej, będziemy czytali zapis rozmowy po trzech czwartych litra wódki na głowę. Czy pan słyszał kiedyś, żeby po połowie litra ktoś mówił mądrze? - pytał Marcinkiewicz. - Ja nie słyszałem.
Marcinkiewicz stwierdził, że dla niego tzw. taśmy "Wprost" to "nie jest jakaś wielka afera". Dodał, że szanujące się na świecie media nie decydują się na upublicznianie uzyskanych w nielegalny sposób rozmów. - Na całym świecie te materiały (...) trafiają do marginalnych zupełnie publikatorów. U nas trafiły do ciągle jeszcze ważnego tygodnika - powiedział. - On ("Wprost" - red.) już od wielu miesięcy przestawał być tygodnikiem opinii. Stawał się normalnym tabloidem, szmatławcem.
Marcinkiewicz dodał, że - według niego - polskie media "toczy gangrena".