Nikt w pierwszej chwili nie widział, co się stało, a później nie wiedzieliśmy jak zareagować - przyznała dziennikarka Małgorzata Piontke, która była w niedzielę na scenie, gdy doszło do ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Rozmowa magazynu "Polska i Świat".
Paweł Adamowicz w niedzielę został zaatakowany nożem na scenie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w czasie tradycyjnego, corocznego, zapalanego wieczorem w dniu finału "Światełka do Nieba". Był reanimowany, trafił do szpitala. Lekarze długo walczyli o jego życie. Niestety, w poniedziałek poinformowali, że w wyniku odniesionych ran zmarł.
Napastnik to 27-letni mieszkaniec Gdańska. Usłyszał zarzut zabójstwa. Sąd postanowił o jego tymczasowym aresztowaniu.
"Wiedział, po co tam przyszedł"
- Pierwsze, co pamiętam, to moment, w którym zauważyłam człowieka , który biega z nożem na scenie. Byłam sparaliżowana. Nikt w pierwszej chwili nie wiedział, co się stało, a później nie wiedzieliśmy, jak zareagować - relacjonowała Małgorzata Piontke w rozmowie z TVN24 tragiczne wydarzenia, jakie miały miejsce tamtego wieczora w Gdańsku. Dziennikarka Radia Eska była współprowadzącą finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w stolicy województwa pomorskiego.
- Dopiero w momencie, kiedy zaczął [napastnik - przyp. red.] wykrzykiwać przez mikrofon, wiedziałam, że zrobił komuś krzywdę. W tym momencie zauważyłam, że pan prezydent Paweł Adamowicz już siedzi na jakimś urządzeniu na scenie, a po chwili osuwa się na ziemię i traci przytomność - mówiła.
- Po kilkunastu sekundach, gdy ten mężczyzna zaczął w geście triumfu wykrzykiwać swoje hasła, już wiedzieliśmy, że stało się coś bardzo poważnego - tłumaczyła. - [Napastnik - red.] zrobił to tak szybko. On wiedział, po co tam przyszedł i co chce zrobić. My nawet nie zauważyliśmy, że on wkroczył na scenę - przyznała.
- Dopiero gdy zaczął biegać z nożem po scenie, to wtedy go zauważyliśmy - dodała.
"Nie pamiętam takiej chwili w Gdańsku"
Piontke relacjonowała, że zebrani wokół Pawła Adamowicza byli zaniepokojeni tym, że "reanimacja prezydenta trwa tak długo, mimo że pomoc przyszła natychmiastowo".
Kilkanaście godzin po ataku poinformowano, że prezydent Gdańska zmarł w szpitalu. W poniedziałek wieczorem w wielu polskich miastach tysiące osób wyszły na ulice, by uczcić jego pamięć.
Autor: asty/adso,now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24