Biegli z Uniwersytetu Medycznego w Warszawie przygotują uzupełniającą opinię medyczną w sprawie śmierci 13-miesięcznego chłopca w szpitalu dziecięcym w Białymstoku. Okoliczności jego zgonu bada białostocka prokuratura okręgowa. Sprawę śmierci małego Bolka nagłośnili jego rodzice, którzy zarzucają lekarzom brak właściwej diagnozy.
Chodzi o uzupełnienie dokumentacji przygotowanej przez Zakład Medycyny Sądowej (ZMS) Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Jak powiedział rzecznik prokuratury Adam Kozub, na razie nie wiadomo, ile czasu zajmie przygotowanie opinii przez biegłych. Śledczy nie podają też, czego dotyczyć ma ta uzupełniająca opinia. Wcześniej nie ujawniali także, na prośbę rodziców dziecka, szczegółów opinii Zakładu Medycyny Sądowej.
Ojciec Bolka mówił kilka tygodni temu dziennikarzom, że jest tam zapis, iż zgon nastąpił na skutek niewydolności ośrodkowego układu nerwowego, spowodowanego obrzękiem mózgu. - Natomiast czy miało to bezpośredni związek z białaczką, to trzeba przeprowadzić dodatkowe badania - mówił wówczas.
Dwukrotnie odsyłany ze szpitala
Przedmiotem śledztwa prokuratorskiego jest ocena prawidłowości postępowania personelu medycznego. Dotyczy ono podejrzeń popełnienia przez lekarzy błędu w sztuce medycznej. Prowadzone jest w sprawie, czyli nikomu nie postawiono dotąd zarzutów. Rodzice zmarłego na początku grudnia 13-miesięcznego dziecka zarzucają lekarzom Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku brak właściwej diagnozy. To oni zawiadomili prokuraturę, gdy chłopiec był już w stanie krytycznym. Jak mówili wtedy mediom, zanim ich syn został hospitalizowany, dwa razy trafiał do szpitala, ale był odsyłany do domu bez właściwej diagnozy. Dziecko zostało hospitalizowane dopiero wtedy, gdy po raz trzeci zostało przywiezione przez rodziców, którzy mieli wtedy wyniki badań krwi chłopca. Zdiagnozowano u niego białaczkę szpikową. Chłopiec był w szpitalu w stanie ciężkim, w śpiączce. Zmarł na początku grudnia.
Dwóch pracowników szpitala ukarano
Sprawę badały komisje, powołane w szpitalu i przez uczelnię. Konsekwencje dyscyplinarne poniosły dwie osoby: kierownik oddziału ratunkowego szpitala został odsunięty ze stanowiska do czasu pełnego wyjaśnienia zdarzenia, jednemu z lekarzy udzielono nagany. Komisje oceniły jednak, że w trakcie dwóch pierwszych wizyt w szpitalu objawy, jakie miało dziecko, "były na tyle niecharakterystyczne, że nie wskazywały jednoznacznie na potrzebę hospitalizacji", a gwałtowne pogorszenie się jego stanu na trzeci dzień wynikało z - jak to określono - "piorunującego rozwoju choroby zasadniczej", czyli ostrej białaczki szpikowej.
Autor: MON/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24