Wniosek o zbadanie treści i sposobu powstania rozporządzenia Ministerstwa Zdrowia w sprawie recept złożył w piątek do Centralnego Biura Antykorupcyjnego Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. - Lekarze są zmuszeni do wypisywania leków refundowanych według nazw handlowych, czyli (do posługiwania się) nazwami produktów leczniczych określonych firm, co sprzyja korupcji - stwierdził przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel.
Według Bukiela chociaż teoretycznie używanie nazw międzynarodowych leków przy wypisywaniu recept refundowanych jest dozwolone, w praktyce jest ono niemożliwe. - Aby określić poziom refundacji leku, lekarz musi posłużyć się nazwą handlową, czyli wskazać konkretny produkt konkretnego producenta, ponieważ refundacja jest związana z zarejestrowaną charakterystyką produktu leczniczego - wyjaśniał.
Lek pod każdą możliwą nazwą
Rzeczniczka resortu zdrowia w wydanym 21 marca komunikacie podkreśliła, że rozporządzenie dopuszcza, aby lek został przepisany na recepcie pod każdą możliwą nazwą. - Może to być zarówno nazwa międzynarodowa, nazwa handlowa, chemiczna jak i nazwa substancji czynnej, zapisana w języku polskim, angielskim, łacińskim - informowała.
Według OZZL nie byłoby zagrożenia korupcją, gdyby lekarze mogli lub mieli obowiązek stosowania wyłącznie nazw międzynarodowych leków. OZZL proponuje własny wzór recepty, gdzie lekarz wpisywałby nazwę międzynarodową leku oraz kod ICD10 oznaczający chorobę, z powodu której lek został wypisany. Aptekarz, korzystając z odpowiedniego oprogramowania, wybierałby preparat handlowy, który byłby w zakresie refundacji i określał stopień jego refundacji.
Lekarze wskazują, że problem rozwiązałby też powrót do wcześniejszych przepisów, gdy leki były refundowane w całym zakresie wskazań klinicznych, a nie tylko według zarejestrowanych przez producenta.
Ponadto Bukiel zwrócił uwagę, że gdyby sami pacjenci poświadczali na recepcie własnym podpisem uprawnienia do refundacji leków, nie dochodziłoby do przypadków oszustw, gdy lekarz wypisuje i realizuje receptę bez wiedzy i potrzeby pacjenta.
Pozamerytoryczne wpływy na ministra?
Jest możliwe, że takich wpływów nie było, a treść przepisów jest jedynie skutkiem tego, że minister zdrowia nie uświadamia sobie zagrożeń, jakie stworzył przyjmując określone rozwiązania OZZL
Podczas konferencji poinformowano też, że OZZL uzyskał dwie niezależne od siebie opinie prawne konstytucjonalistów prof. Piotra Winczorka oraz prof. Michała Kuleszy i dra hab. Marcina Matczaka dotyczące przepisów o karach za błędnie wypisane recepty.
Jak podkreślił Piotr Watoła z OZZL "opinie te potwierdzają zarzuty niekonstytucyjności przepisów rozporządzenia ministra zdrowia z 2008 r. w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej, które wprowadziły kary umowne dla świadczeniodawców m.in. w przypadku błędów przy wypisywaniu recept refundowanych".
Watoła przypomniał, że prezes Naczelnej Rady Lekarskiej złożył już wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie. Opinie konstytucjonalistów mają być dołączone do wniosku lekarzy do TK.
"Nieuzasadnione" kary dla lekarzy
NRL na początku marca wystąpiła do TK o zbadanie konstytucyjności przepisów nakładających na świadczeniodawców kary umowne m.in. za wystawianie recept osobom nieuprawnionym lub w nieuzasadnionych przypadkach. Jak podkreśliła Rada we wniosku, karanie w takich przypadkach lekarzy zostało uchylone w styczniowej nowelizacji ustawy refundacyjnej, co wskazuje, że tego typu kary także dla świadczeniodawców "nie powinny mieć miejsca i są nieuzasadnione".
Według NRL przepisy dające możliwość umieszczania w umowach podpisywanych przez NFZ ze świadczeniodawcami kar umownych są niezgodne z art. 92 ust. 1 Konstytucji RP, ponieważ ich treść "przekracza ustawowe upoważnienie, na podstawie którego rozporządzenie wraz z załącznikiem zostało wydane".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24