Weronika Marczuk-Pazura liczy, że odzyska 100 tys. euro. Na tyle bowiem wyceniła swoje usługi dla agenta Tomka, który wynajął ją jako fikcyjny biznesmen. Pozostaje też kwestia willi w Kazimierzu Dolnym, za którą funkcjonariusz CBA miał zapłacić 3 mln zł.
Podszywając się pod przedsiębiorcę agent Tomek nawiązał znajomość z Marczuk-Pazurą i wynajął jej kancelarię prawną, która świadczyła mu usługi. Celebrytka w programie "Teraz My" w TVN mówiła, że liczy, iż odzyska należne jej pieniądze.
- Nie zadeklaruję chęci wybaczenia panu Tomaszowi 10 miesięcy mojej pracy i chciałabym kiedyś doczekać tego wynagrodzenia - mówiła Marczuk-Pazura. I podkreślała: - Mnie się należało więcej z tytułu mojej pracy.
Nie zadeklaruję chęci wybaczenia panu Tomaszowi 10 miesięcy mojej pracy, i chciałbym kiedyś doczekać tego wynagrodzenia marczuk pazura
Agent Tomek dał jej 100 tys. zł, która to kwota - według celebrytki - miała być zaliczką za jej usługi. Kiedy zatrzymało ją CBA, miała te pieniądze przy sobie, jednak "stówkę" tę potraktowano jako łapówkę za pomoc w prywatyzacji Wydawnictw Naukowo-Technicznych. Według CBA, oferowała ją powołując się na wpływy m.in. w resorcie skarbu.
Marczuk-Pazura zaprzecza wersji Centralnego Biura Antykorupcyjnego. W programie "Teraz My" wyliczała, ile winny jest jej agent Tomek. - Docelowo po zakończeniu ewentualnej prywatyzacji miała być to kwota 100 tys. euro - powiedziała celebrytka. Jak wyjaśniła to sporo, bo i transakcja opiewała na dużą sumę. - Za przedsiębiorstwo (WNT - red.) byli gotowi - jak deklarowali - zapłacić 22 mln zł - mówiła prawniczka.
A co z willą?
Na liście rachunków agenta Tomka - jak wcześniej ujawniła "Gazeta Wyborcza" - jest też willa w Kazimierzu Dolnym. CBA było przekonane, że dom jest własnością Jolanty Kwaśniewskiej i jej męża i, że został kupiony na podstawioną osobę. "Słupem", jak uważało CBA, był prezes Budimeksu Marek Michałowski. Agent Tomek zaproponował mu za dom wyjątkowo atrakcyjną kwotę – 3 mln zł, dwukrotnie więcej od rynkowej wartości.
W lipcu strony transakcji wpisały do aktu notarialnego cenę 1,5 mln zł. Reszta miała pójść pod stołem, żeby uniknąć zapłacenia podatku. Pieniądze zapakowano do teczki, w której agenci ukryli nadajnik. Liczyli, że trafią do Kwaśniewskiej.
Operacja zakończyła się fiaskiem (Michałowski nie wziął teczki, tylko wyjął z niej pieniądze. CBA "odbiło" gotówkę). A agent Tomek nie wpłacił pieniędzy z umowy kupna domu.
Źródło: TVN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn