Wypowiedź księży nie była skierowana przeciwko temu, co mówią biskupi, tylko przeciwko obelgom, które były kierowane w stronę prezydenta Bronisława Komorowskiego - powiedział w programie "Tak jest" w TVN24 ks. Kazimierz Sowa odnosząc się do przeprosin, które prezydent Komorowski usłyszał podczas mszy w jego intencji.
W czwartek wieczorem w kościele ss. wizytek została odprawiona msza za ustępującego prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego małżonkę.
Księża koncelebrujący mszę, w tym, ks. Aleksander Seniuk podziękowali Komorowskiemu za prezydenturę i przeprosili za "wiele niesprawiedliwości, także bardzo podłych. I niestety były one wypowiadane przez ludzi, których nazywamy ludźmi Kościoła".
Ks. Kazimierz Sowa, który również znalazł się w gronie przepraszających wyjaśnił w programie "Tak jest" w TVN24, że wypowiedź nie była skierowana przeciwko temu, co mówią biskupi. Dodał, że była przeciwko tym słowom, posądzeniom, obelgom, które były kierowane, zwłaszcza w ostatnich tygodniach w stronę prezydenta Komorowskiego. - Które uczyniły sobie z niego cel oskarżania go o herezję, apostazję. Próbowano go nawet porównywać do takich postaci historycznych jak Hitler - powiedział ks. Sowa. Jak wyjaśnił, ks. Seniuk zaznaczył, że te słowa padały często przy aprobacie, albo wręcz z ust duchownych. - Mieliśmy wrażenie, że takie słowa (które padły podczas mszy - red.) powinny dodać otuchy prezydentowi Komorowskiemu, bo nie uważamy, żeby był takim człowiekiem - dodał.
"Zarzuty unieważniły to, kim był Komorowski"
Częściowo z ks. Sową zgodził się Michał Szułdrzyński z "Rzeczpospolitej". Zaznaczył jednak, że nie przepadam jak duchowni się angażują w bieżące sprawy polityczne i wypowiadają sądy wartościujące o pewnych politykach. Ks. Sowa wyjaśnił jednak, że ks. Seniuk chciał zwrócił uwagę na fakt, że wypowiedź biskupa w pewnej sprawie może być traktowana jako jeden głos Kościoła, pewna wykładnia. - Głos księdza to był głos wsparcia i pewnej solidarności - dodał.
Dodał, że poza tym ksiądz chciał zwrócić uwagę, że wszystkie zarzuty, które padały w stosunku do prezydenta Komorowskiego w ostatnim czasie unieważniały wszystko to, kim był i co zrobił wcześniej w swoim życiu. - Chciał w ten sposób także docenić Komorowskiego jako człowieka - powiedział ks. Sowa.
"Zmuszanie do kajania"
Goście programu odnieśli się do oświadczenia abp Andrzeja Dzięgi, który stwierdził, że, "jeśli ktoś świadomie i dobrowolnie opowiedział się przeciw godności człowieka przez głosowanie lub podpisanie ustawy legalizującej procedurę in vitro, a chciałby przystępować do Komunii świętej, najpierw powinien pojednać się z Bogiem i wspólnotą Kościoła przez sakrament pojednania, wyrazić żal za popełniony grzech, postanowić poprawę i dokonać zadośćuczynienia". Zdaniem ks. Sowy stanowisko biskupa Dzięgi jest nadinterpretacją pewnych przepisów. Jak powiedział, to zmuszanie ludzi do kajania, w sytuacji gdy pewne rzeczy rozstrzygają się w sumieniu człowieka. - Jeśli ktoś ma refleksje, że uczynił źle, to miejscem, gdzie następuje pojednanie miedzy tym człowiekiem i panem Bogiem oraz wspólnotą Kościoła jest konfesjonał - dodał.
Z kolei zdaniem redaktora Szułdrzyńskiego, abp Dzięga przypomniał nauczanie Kościoła. Przyznał, że sytuacja, w której księża przepraszają za biskupów zaskoczyła go. Ks. Sowa stwierdził jednak, że "robienie z tej wypowiedzi wielkiej akcji, pod tytułem kontra do episkopatu to nadinterpretacja".
Autor: js/gry / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24