Nie widzę powodu, dla którego sędziom nie powinno się uchylać immunitetu, kiedy są kierowane wobec nich poważne argumenty natury prawnej - powiedział Krzysztof Łapiński, rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy. Odniósł się w ten sposób do sprawy wypadku sędziego Trybunału Konstytucyjnego Lecha Morawskiego.
- To decyzja wewnętrzna Trybunału, natomiast dobrze by było, żeby immunitety nie chroniły przed takimi sytuacjami jak ta, o której teraz jest mowa - powiedział Łapiński. - Immunitet parlamentarny daje możliwość swobodnej działalności poselskiej, natomiast jeśli poseł popełnia jakieś wykroczenie czy przestępstwo, to ten immunitet mu się najczęściej uchyla - zauważył.
Rzecznik dodał, że nie widzi powodu, dla którego sędziowie - Trybunału Konstytucyjnego czy sądów powszechnych - nie powinni odpowiadać. czy nie powinno im się uchylać immunitetu, kiedy są kierowane wobec nich jakieś poważne argumenty natury prawnej. Pytany, czy oczekiwałby tego, że sędzia Morawski zrzeknie się immunitetu, powiedział: - Oczekuję, że każdy, komu zdarzyła się sytuacja związana z wypadkiem drogowym, wyjaśnił ją przed organami bez względu na to jaką funkcję sprawuje.
Przedłużenie śledztwa
W piątek rzeczniczka prasowa Prokuratury Krajowej prok. Ewa Bialik poinformowała, że Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zdecydowała o przedłużeniu śledztwa w sprawie wypadku drogowego zaistniałego 18 czerwca 2015 r. na autostradzie A1. Dodała, że jednocześnie gdańska prokuratura "zwróciła się do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku o rozważenie podjęcia stosownych kroków prawnych celem merytorycznego zakończenia postępowania".
Wypadek na A1
Chodzi o wypadek z czerwca 2015 r. Wówczas na autostradzie A1 mercedes najechał na tył dostawczego peugeota. W zdarzeniu ucierpiał kierowca peugeota, które to auto po zderzeniu przewróciło się na bok.
Według mediów mercedesem kierował Lech Morawski, jeden z trzech sędziów wybranych w grudniu 2015 r. przez obecny Sejm do Trybunału Konstytucyjnego.
W piątek po południu Prokuratura Okręgowa w Gdańsku poinformowała, że wystąpiła do prokuratora generalnego o rozważenie skierowania wniosku do prezesa Trybunału Konstytucyjnego o pociągnięcie do odpowiedzialności karnej sędziego TK. - Ustawa o statusie sędziów TK mówi, iż sędzia TK nie może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej bez zgody Zgromadzenia Ogólnego Sędziów TK. Przepisy mówią, że wniosek o wyrażenie takiej zgody składa prezesowi Trybunału prokurator generalny - mówi Tatiana Paszkiewicz z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Rzecznik prokuratury nie powiedziała jednak, o którego z sędziów chodzi.
Według przepisów, prowadząca śledztwo prokuratura - gdy chce stawiać zarzuty osobie chronionej immunitetem - przesyła wniosek o uchylenie immunitetu (zezwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej) do prokuratora generalnego. Robi się to z zachowaniem drogi służbowej - czyli za pośrednictwem prokuratury wyższego szczebla (tj. np. z prokuratury rejonowej do okręgowej, potem do regionalnej i ostatecznie - do prokuratora generalnego). Na każdym etapie wniosek może być odesłany do uzupełnienia w niższej instancji. Ostatecznie - mówią przepisy - prokurator generalny wysyła wniosek o uchylenie immunitetu do właściwego organu. W wypadku TK otrzymuje go prezes Trybunału. Zarządza on Zgromadzenie Ogólne Sędziów TK, w którym sędziowie decydują, czy uwzględnić wniosek. Dopiero po wyrażeniu przez Zgromadzenie Ogólne TK stosownej zgody (czyli uchyleniu sędziemu TK immunitetu), prokuratura ewentualnie będzie mogła "wykonać z daną osobą kolejne czynności" w prowadzonym przez siebie postępowaniu.
Opinie ekspertów po wypadku
Po wypadku ekspert z Laboratorium Kryminalistycznego KWP w Gdańsku sporządził opinię, która – jak donosiły media – wskazuje jednoznacznie, że to sędzia przyczynił się do wypadku. Pod koniec ubiegłego roku prowadzący postępowanie w tej sprawie śledczy z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, zwrócili się do innych ekspertów – pracowników mieszczącego się w Gdańsku Zakładu Badania Wypadków Drogowych (jest on częścią Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie) z prośbą o wykonanie drugiej ekspertyzy mającej określić przebieg zdarzenia.
Druga opinia została już sporządzona i dostarczona śledczym. - W ramach tej opinii dokonano rekonstrukcji wypadku drogowego będącego przedmiotem postępowania, oceniono też wersje podane przez uczestników zdarzenia. Po analizie opinii uznać należy, że jest ona wyczerpująca, wyjaśnia poprzednie niejasności – powiedziała Tatiana Paszkiewicz z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Dodała, że z nowej ekspertyzy wynika, iż do wypadku doszło w wyniku najechania przez auto marki mercedes na tył peugeota, który w poruszał się prawym pasem, a w wyniku zderzenia peugeot "stracił stateczność". Rzecznik wyjaśniła też, że takich samych ustaleń dokonał ekspert, który sporządził pierwszą opinię.
Rzecznik odmówiła podania innych szczegółów dotyczących treści zarówno pierwszej, jak i drugiej opinii, w tym odpowiedzi na pytanie, czy ekspertyzy wskazują, który z uczestników zdarzenia przyczynił się do wypadku. Wyjaśniła, że obaj kierowcy, którzy brali udział w wypadku, w czasie dotychczasowych przesłuchań przedstawili wersje zdarzenia "częściowo od siebie odmienne".
- Aktualnie śledczy planują dalsze czynności, których celem będzie wyjaśnienie przyczyn zachowania uczestników zdarzenia. W zależności od ich efektu, w sprawie zostaną podjęte dalsze decyzje – powiedziała Paszkiewicz.
- Ponieważ czynności te są planowane, prokuratura - co do zasady - nie ujawnia, na czym mają one polegać - dodała rzecznik.
Decyzja o zleceniu drugiej opinii dotyczącej przebiegu wypadku została podjęta przez śledczych z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku po tym, jak akta sprawy wypadku zbadała Prokuratura Krajowa (PK zwróciła się o nie do gdańskich śledczych w ub.r.). Jak informowała na początku br. Paszkiewicz, z pisma, jakie PK dołączyła do zwróconych do Gdańska w listopadzie ub.r. akt, wynikało, że "należy rozważyć uzyskanie wszechstronnej i wyczerpującej opinii". Pierwszą opinię PK oceniła w piśmie jako "niepełną". Według Paszkiewicz PK wskazała, że pierwsza opinia miała m.in. nie odnosić się do wersji prezentowanych przez obu uczestników zdarzenia.
Wzajemnie się obwiniają
Wypadek miał miejsce 18 czerwca 2015 r. na autostradzie A1. Mercedes jadący w kierunku Torunia najechał na tył dostawczego peugeota prowadzonego przez handlowca Andrzeja P. Peugeot przewrócił się na bok i uderzył w bariery energochłonne. Ranny został kierowca peugeota, doznał m.in. urazu stawu barkowego.
Według "Gazety Wyborczej", która informowała, że mercedesem kierował Lech Morawski, obaj uczestnicy wypadku przypisywali winę za zdarzenie drugiemu kierowcy. Jak podawał dziennik, kierowca dostawczego peugeota twierdził, że jechał ze stałą prędkością prawym pasem niemal pustej autostrady, nagle poczuł silne uderzenie w tył pojazdu, a jego auto przewróciło się na bok. Z kolei Morawski, jak pisała gazeta, miał zeznać, że jadąc lewym pasem, wyprzedzał kolumnę kilku samochodów, ze środka której nagle wyjechał peugeot, zajeżdżając mu drogę.
Na innym przesłuchaniu miał dodać, że przed manewrem wyprzedzania w oddali zauważył białe auto. - Podjął manewr wyprzedzania i gdy włączył kierunkowskaz, by powrócić na pas prawy, doszło do zderzenia – donosił dziennik.
Według "GW" pierwsza ekspertyza wskazywała jako winnego sędziego TK. Dziennik przytaczał m.in. treść głównego wniosku ekspertyzy: "Informacje zawarte w aktach sprawy nie dają podstaw do wnioskowania o nieprawidłowym zachowaniu kierującego peugeotem, stanowiącym przyczynienie do zaistnienia przedmiotowego wypadku".
Autor: js/ / Źródło: TVN24, PAP