Krajowa Rada Sądownictwa odmówiła zgody na odwołanie sędziego pułkownika Piotra Raczkowskiego, wiceszefa Krajowej Rady Sądownictwa, z funkcji prezesa Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie, czego chciał minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
O takiej decyzji KRS poinformował w piątek wiceszef Ministerstwa Sprawiedliwości Łukasz Piebiak podczas posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości na temat projektu noweli PiS Prawo o ustroju sądów powszechnych. - To postawa typu "będziemy bronić swoich niezależnie za jaką cenę" - dodał Piebiak.
9 maja 2017 r. minister sprawiedliwości wystąpił do Krajowej Rady Sądownictwa z zamiarem odwołania sędziego płk. Piotra Raczkowskiego z funkcji prezesa Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie i poprosił KRS o wyrażenie opinii w tej sprawie - informował wtedy rzecznik resortu Sebastian Kaleta. Jak dodawał, jednocześnie Ziobro odwołał - od 1 czerwca - sędziego Raczkowskiego z delegowania do orzekania w Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Jako uzasadnienie Kaleta przywołał "serię publikacji" prasowych o płk. Raczkowskim. - Pomimo umorzenia postępowań wskazanych w artykule, to jednak fakty w nich ujawnione nie służą budowaniu pozytywnego wizerunku sądownictwa i nie dają się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości, co stanowi podstawę do odwołania sędziego z pełnionej funkcji - podał.
Projekt noweli Prawa o ustroju sądów powszechnych
Dziś prezesa wojskowego sądu garnizonowego powołuje i odwołuje minister sprawiedliwości w porozumieniu z szefem MON. Prezes może być odwołany w przypadku rażącego niewywiązywania się z obowiązków służbowych lub "gdy dalsze pełnienie funkcji z innych powodów nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości". Odwołanie prezesa następuje po zasięgnięciu opinii KRS. Negatywna opinia Rady jest dla ministra wiążąca.
Projekt noweli Prawa o ustroju sądów powszechnych autorstwa posłów PiS zmienia m.in. model powoływania prezesów i wiceprezesów sądów "w kierunku zwiększenia wpływu ministra sprawiedliwości na obsadę stanowisk".
Kariera Raczkowskiego
W kwietniu "Do Rzeczy" opisało karierę Raczkowskiego, który zdaniem tygodnika, jeszcze w połowie lat 80. był piekarzem. Potem - według "Do Rzeczy" - ukończył zaoczne studia prawnicze i jako "oddany człowiek PZPR szybko awansował". Pisano też, że z sędzią mają się wiązać takie afery, jak bójka z innym sędzią i wykorzystywanie służbowych samochodów do celów prywatnych.
"Do Rzeczy" pisało też, że w 2015 roku KRS wybrała żonę Raczkowskiego jako kandydatkę na stanowisko sędziego Sądu Rejonowego Warszawa-Mokotów - spośród 94 kandydatów. Według czasopisma, KRS poparła wtedy Joannę Raczkowską jednogłośnie. Przeciw tej kandydaturze opowiadało się zaś zgromadzenie przedstawicieli sędziów okręgu sądu warszawskiego. W czerwcu 2015 roku ówczesny prezydent Bronisław Komorowski powołał ją na stanowisko sędziego - dodano. Raczkowski zarzuty uznał za nieprawdziwe i mające na celu zniesławienie oraz znieważenie go. - Nigdy nie uderzyłem ani nie znieważyłem żadnej osoby - zaznaczył. - Sąd Najwyższy rozstrzygnął sprawę używania samochodów służbowych na naszą korzyść - podkreślał.
24 kwietnia Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego zagłosowało za wyborem Raczkowskiego do Izby Wojskowej SN. Do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego SN powołuje prezydent na wniosek KRS.
- Jest to bardzo smutna sprawa, bo ona niestety pokazuje standardy moralne w polskim Sądzie Najwyższym. Chciałbym oddać szacunek tej mniejszości, która sprzeciwiła się tej kandydaturze, ale jeśli do Sądu Najwyższego mają trafiać ludzie o najwyższych standardach prawniczych i moralnych, którzy mają świecić przykładem dla wszystkich sądów w Polsce i całego sądownictwa, to ta kandydatura przecież, bardzo delikatnie mówiąc, tych kryteriów nie spełnia i w tym świetle ta decyzja wiele mówi o tym Sądzie Najwyższym - komentował wtedy Ziobro.
Autor: KB/tr / Źródło: PAP