Jeśli chcesz zostać pilotem samolotu - nie ma nic prostszego. Wystarczy zapłacić pracownikom Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Pracownicy Urzędu Lotnictwa Cywilnego w półtora dnia zaliczyli obywatelowi Niemiec egzaminy na pilota liniowego. Prokuratura sprawdza, czy nie doszło przy tym do korupcji - donosi "Rzeczpospolita".
Egzamin na pilota zawodowego trwa jednak znacznie dłużej.
- Egzamin składa się z 14 przedmiotów zdawanych każdy osobno w formie testu, tylko w wyznaczonych przez urząd terminach. W jednej sesji odbywającej się co miesiąc zdaje się średnio dwa, trzy egzaminy – mówił "Rzeczpospolitej" prezes firmy zajmującej się szkoleniem pilotów Dariusz Szpineta. Ci, którzy sami zdawali egzaminy na licencję pilota, tak jak kompozytor Janusz Stokłosa, także potwierdzają, że same sprawdziany są bardzo czasochłonne.
Zamiast pół roku, półtora dnia
Pracownicy Urzędu Lotnictwa Cywilnego w półtora dnia – z naruszeniem wszelkich procedur – zaliczyli obywatelowi Niemiec egzaminy na pilota liniowego. Prokuratura sprawdza, czy nie doszło przy tym do korupcji. – Trwało to pół roku, co i tak jest dobrym wynikiem. Nie sposób zdać 14 przedmiotów w jednej sesji – twierdzi Stokłosa.
Tymczasem pewien obywatel Niemiec zdał wszystko w półtora dnia. W związku z tym Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo "w sprawie podejrzenia przyjęcia korzyści majątkowej przez funkcjonariusza publicznego". Doniesienie złożyła firma szkoląca przyszłych pilotów Aviation Asset Management. Firma wskazała, że przestępstwo korupcji mogli popełnić dwaj pracownicy Urzędu Lotnictwa Cywilnego – dyrektor jednego z departamentów i naczelnik inspektoratu. Obaj brali udział w procesie wydawania licencji pilota liniowego 55-letniemu Niemcowi Eberhardowi Hausenowi.
"To tylko życzliwość"
55-latek uzyskał najwyższą klasę licencji pilota zawodowego, która uprawnia do pilotowania samolotów pasażerskich w liniach lotniczych. Z dokumentów, do których dotarła "Rz", wynika, że Hausen rozpoczął egzamin dzień przed wpłynięciem do ULC oficjalnej prośby o jego przeprowadzenie. Na dodatek zdawał go poza wyznaczoną przez urząd sesją egzaminacyjną. Egzamin zaliczyć zaś miał w półtora dnia. "W tak krótkim czasie nie można nawet przeczytać pytań i odpowiedzi (...). Dokumenty potwierdzają powszechnie znaną w środowisku lotniczym opinię o możliwości odpłatnego nabycia licencji i egzaminów od urzędników Departamentu Personelu Lotniczego ULC" – czytamy w zawiadomieniu do prokuratury.
W szybszym załatwieniu formalności dla Hausena pośredniczyć miał jego przyjaciel Sławomir Walczak, łódzki przedsiębiorca. – To była życzliwość urzędników, a nie korupcja. Eberhard powiedział kilka krytycznych słów pod adresem jednej z osób w Niemczech i miał z tego tytułu problem z licencją – wyjaśnia Walczak. Polski przyjaciel nie wyklucza jednak, że mogło dojść do uchybień formalnych. Podkreśla przy tym jednak, że Hausen jest doświadczonym pilotem. – Wylatał 10 tysięcy godzin, osiem lat wykładał zdawane przedmioty i rzeczywiście wszystkich zaskoczył, że tak szybko zdał egzaminy – mówi. Hausen nie otrzymał jeszcze licencji z ULC, ponieważ musi zrobić badania lekarskie.
– Nie było nieprawidłowości. Wszystko to ohydne kłamstwa – ucina rozmowę z „Rz” dyrektor Bogdan Chwazik, jeden z pracowników ULC wymienionych w doniesieniu do prokuratury. Co na to ULC? „W Urzędzie Lotnictwa Cywilnego nigdy nie było podejrzeń, aby pracownicy bezprawnie wydawali licencję pilota lub brali za to łapówki. Sposób postępowania kierownictwa Urzędu wobec wymienionych przez pana pracowników będzie uzależniony od wyników pracy prokuratury i ściśle z nimi związany” – napisała w odpowiedzi na pytania „Rz” rzeczniczka Katarzyna Krasnodębska.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu