|

Służbowo, na święta

zakopane krupowki swieta S shutterstock_550988539
zakopane krupowki swieta S shutterstock_550988539
Źródło: Shutterstock

- Hotele udają, że nie nocują rodzin. Goście hotelowi udają, że są na wyjazdach służbowych. Rządzący udają, że są w stanie nad tym wszystkim zapanować - mówi adwokat Bronisław Muszyński. Co grozi klientom, którzy pojadą na święta, i hotelom, które ich przyjmą?

Artykuł dostępny w subskrypcji

Czy można pojechać w góry na święta? Teoretycznie nie. Od 7 listopada hotele i pensjonaty są przecież otwarte jedynie dla tych, którzy podróżują służbowo, wykonują zawód medyczny albo są sportowcami biorącymi udział w zawodach lub zgrupowaniach.

Ale od kilku tygodni wiadomo, że te przepisy mogą być obchodzone. Pokazał to już ostatni weekend listopada, kiedy zaczął się sezon narciarski oraz niedzielne korki na Zakopiance, w których stali kierowcy wracający z Podhala.

To między innymi one zainspirowały nas do zweryfikowania, czy w góry można pojechać nie tylko służbowo. Sprawdziliśmy to, udając potencjalnych klientów. W kilku miejscach, z którymi się skontaktowaliśmy, okazało się, że wystarczy wypełnić oświadczenie, że przyjeżdżamy służbowo. Informacja, że planujemy przyjechać z dzieckiem, w wielu przypadkach nie zniechęcała hotelarzy.

Wolne dwa pokoje

30 listopada zadzwoniliśmy do Hotelu Sabała w Zakopanem. To obiekt z ponad 120-letnią historią przy najbardziej znanej zakopiańskiej ulicy: Krupówkach. Udziały w nim ma Andrzej Gut-Mostowy z Porozumienia, poseł, ale przede wszystkim wiceminister rozwoju, pracy i technologii odpowiedzialny za turystykę.

Podczas rozmowy telefonicznej z pracownicą hotelowej recepcji dostaliśmy zapewnienie, że możemy zarezerwować pokój. A że przyjedziemy z dzieckiem? Najważniejsze, żeby wypełnić oświadczenie, w którym zadeklarujemy, że jest to wyjazd służbowy. Pracownica hotelu była gotowa dokonać rezerwacji na pobyt od 24 do 27 grudnia.

Hotel Sabała w Zakopanem
Hotel Sabała w Zakopanem
Źródło: TVN24

- Sprzedajemy tylko pobyty służbowe. Meldując się w hotelu, podpisuje pan oświadczenie, że jest pan w podróży służbowej tak samo, jak i towarzyszące panu osoby. Za pobyt wystawiamy fakturę VAT z NIP-em albo fakturę imienną - wyjaśniła osoba, która odebrała telefon.

- To ma być wyjazd rodzinny - zastrzegliśmy w rozmowie.

- Podpisują państwo oświadczenie, ale niestety to zostaje. Przy przyjeździe prosimy państwa o dowód, więc wpisujemy państwa PESEL do systemu rezerwacyjnego i meldujemy wszystkie osoby. Dzieci też. Te oświadczenia mamy obowiązek zachować do wglądu. Jakby przyszła policja i kazała wyciągnąć oświadczenia, to musimy niestety im pokazać takie oświadczenie. Tak samo faktury. Wszystkie faktury lądują u nas w biurze rozliczeniowym. Tak że jest ślad.

- Czy coś za to grozi, jeśli policja wykryje, że to jest wyjazd rodzinny? - zapytaliśmy.

- Ciężko mi powiedzieć. Wiem, że dzisiaj [30 listopada - red.] się wypowiadał minister Gowin, że będą sprawdzane hotele. Natomiast goście - nie mam zielonego pojęcia. Nigdzie nie ma informacji, co się stanie, jeśli gość podpisze nieprawdę. Nie wiem, co za to grozi. Można się spodziewać, że policja może kontrolować.

- Kto uwierzy, że jadę na delegację w Wigilię? - dopytywaliśmy dalej.

- Na fakturze jest termin pobytu. Nie jesteśmy w stanie na chwilę obecną nic z tym zrobić - usłyszeliśmy w odpowiedzi.

Pytany później, czy jego hotel działał niezgodnie z prawem, Andrzej Gut-Mostowy odparł krótko: - Nieprawda.

Zarząd hotelu, którego współwłaścicielem jest minister, wystosował oświadczenie. Zapewnił, że jego działalność nie łamie przepisów epidemicznych, zaś wszyscy klienci są informowani o warunkach, jakie muszą spełnić, "aby ich obecność w hotelu była prawnie dopuszczalna".

cnb
Fragment programu "Czarno na białym"
Źródło: TVN24

Gra pozorów

Jeszcze w połowie grudnia minister zdrowia Adam Niedzielski ostrzegał, że hotele mogą być karane za przyjmowanie gości, którzy składają fałszywe oświadczenia dotyczące podróży służbowej.

- Każde naruszenie przepisów powoduje ryzyko utraty przez właścicieli hoteli i pensjonatów możliwości skorzystania z instrumentów "tarczy finansowej" - mówił Niedzielski. Dodawał, że wprowadzony został "system składania oświadczeń w przypadku pobytów hotelowych i w pensjonatach, którego celem będzie również możliwość weryfikacji tych oświadczeń".

Po tym, jak o "wyjazdach służbowych" zaczęło być głośno, rząd zmienił zdanie w kwestii dostępności miejsc noclegowych. W ostatni czwartek, 17 grudnia, minister zdrowia poinformował, że hotele zostaną całkowicie zamknięte. Także dla tych, którzy do tej pory korzystali z nich, będąc w delegacjach.

Ale stanie się to dopiero 28 grudnia, czyli już po świętach, choć trudno wyobrazić sobie biznesowe wyjazdy, które odbywają się 24 czy 25 grudnia.

Na święta można więc jechać. Służbowo.

- Hotele udają, że nie nocują rodzin. Goście hotelowi udają, że są na wyjazdach służbowych. Rządzący udają, że są w stanie nad tym wszystkim zapanować - komentuje mecenas Bronisław Muszyński, łódzki adwokat.

Podkreśla, że przepisy dotyczące funkcjonowania hoteli oparte są o dziurawe regulacje prawne. Jest przekonany, że ewentualne kary - tak dla hotelarzy, jak i ich klientów - po odwołaniu do sądu nie będą się w stanie utrzymywać.

Do tej kwestii jeszcze wrócimy.

"Luka prawna"

O kontrolach hoteli i kontrolach oświadczeń hotelowych gości chcieliśmy porozmawiać z inspektorem Mariuszem Ciarką, rzecznikiem Komendanta Głównego Policji. Na rozmowę nie znalazł czasu, odpisał jedynie: "dopóki nie będzie opublikowanych przepisów, właściwszy do komentowania jest GIS [Główny Inspektorat Sanitarny - red.]". Nawiązał w ten sposób do zapowiedzianych zmian w obostrzeniach, które będą obowiązywać od 28 grudnia.

Nam jednak zależało na rozmowie o przepisach, które obowiązują teraz, a konkretnie obowiązują od 7 listopada i będą obowiązywać do 27 grudnia. Na kolejnego SMS-a do momentu publikacji tego tekstu inspektor Ciarka już nie odpisał.

Zapytaliśmy więc Główny Inspektorat Sanitarny. Jan Bondar, rzecznik tej instytucji podkreślił, że w rozporządzeniu z listopada "była luka prawna, która polegała na tym, że było trudno weryfikować prawdziwość oświadczenia". - Musi nastąpić uszczelnienie tych przepisów. Czekamy na nowe rozporządzenie. Trzeba jednak zaznaczyć, że człowiek, który składa nieprawdziwe oświadczenie, może być ukarany na podstawie innych przepisów - tłumaczył Bondar.

- Według mojej wiedzy policja kontroluje hotele i sprawdza, czy goście wypełnili odpowiednie deklaracje [dotyczące podróży służbowych - red.]. Jeśli takiej deklaracji nie ma, inspektor może nałożyć karę - dodał rzecznik GIS.

W obecnie obowiązujących regulacjach - jak wyjaśnił Bondar - nie ma specjalnego przepisu dotyczącego hoteli, ale ich właściciele mogli być karani za przyjmowanie gości, którzy nie byli w podróży służbowej, na podstawie przepisów dotyczących ograniczenia różnych form działalności gospodarczej, jak zamknięcie restauracji. - To są kary administracyjne od 10 do 30 tysięcy złotych w zależności od stopnia przewinienia - dodaje rzecznik.

- Takie kary sanepid może nałożyć na właściciela hotelu, ale co grozi gościom hotelu, którzy nie są w podróży służbowej? - zapytaliśmy.

- Policjanci mają możliwość legitymowania osób. My kontrolujemy obiekty - wyjaśnia.

Kontrole na trzy sposoby

Jak kontrolowanie wygląda w praktyce? Zapytaliśmy o to policjantów z trzech komend: z Zakopanego, Bielska-Białej (na jej terenie leży m.in. Szczyrk) oraz z Jeleniej Góry, na której terenie znajdują się Karpacz i Szklarska Poręba. W każdej z komend usłyszeliśmy coś innego.

Aspirant sztabowy Roman Wieczorek, oficer prasowy zakopiańskiej policji, podkreślił w rozmowie z tvn24.pl, że "policja asystuje przy kontrolach", które prowadzi inspekcja sanitarna. - To jest adresat tego pytania - przekonywał.

- Czy kontrole polegają na sprawdzaniu oświadczeń dotyczących podróży służbowych? - zapytaliśmy.

- Nie wiem. Nie znam szczegółów, bo prowadzili je inspektorzy sanepidu, którzy sporządzają po kontroli swoją dokumentację. W ciągu ostatnich dwóch tygodni było kilkanaście takich kontroli w większych obiektach jak hotele czy pensjonaty - informuje Wieczorek.

Według niego "część kontroli była efektem zgłoszeń, a część odbyła się w ramach zadań realizowanych przez inspektorów sanitarnych".

Zakopane
Zakopane
Źródło: TVN24

Inaczej rozporządzenie dotyczące hoteli interpretuje bielska policja.

Jej rzecznik aspirant sztabowy Roman Szybiak zaznaczył, że kontrole są prowadzone tylko w przypadku, gdy jest zgłoszenie. Policja może zaś przeprowadzić kontrolę w hotelu bez udziału inspektorów sanepidu, podobnie jak w przypadku naruszenia innych przepisów antycovidowych.

Funkcjonariusze, jak poinformował Szybiak, mogą ukarać gościa hotelowego, który nie jest w delegacji, mandatem wysokości do tysiąca złotych na podstawie tych samych przepisów, na podstawie których karzą na przykład za brak maseczki.

Podkreśla, że policjanci "mają możliwość weryfikacji prawdziwości deklaracji dotyczących służbowego charakteru podróży", a "w razie wątpliwości co do prawdziwości oświadczenia policjant może też sporządzić notatkę". - W toku czynności wyjaśniających, podobnie jak w przypadku podejrzenia popełnienia wykroczenia, można wzywać świadków. Można przesłuchać szefa firmy, czy wysyłał pracownika w podróż - tłumaczył policjant.

Żadnej wypracowanej praktyki kontroli nie ma za to policja w Jeleniej Górze. Bo, jak wynika z przekazanych nam informacji, niemal kontroli nie przeprowadza.

- Mieliśmy jedną kontrolę w Szklarskiej Porębie, gdzie było zgłoszenie dotyczące łamania przepisów sanitarnych. Skończyło się na pouczeniu, bo sanepid nie stwierdził, by przepisy zostały złamane - powiedziała podinspektor Edyta Bagrowska, oficer prasowy jeleniogórskiej komendy.

O nieprawidłowościach związanych z nieprzestrzeganiem zaleceń sanitarnych - jak napisał w czwartek portal 24jgora.pl - poinformował policję jeden z gości hotelu w Szklarskiej Porębie.

- To była jedyna kontrola, bo na jakiej podstawie mamy stwierdzić, że osoby deklarujące, że są na wyjeździe służbowym, podają nieprawdę? Jeśli będzie takie podejrzenie, to policjanci będą podejmować działania - zapewniła policjantka.

- W jaki sposób policja może zweryfikować, czy oświadczenie jest prawdziwe i co za to grozi? - zapytaliśmy, mając w pamięci słowa policjanta z Bielska-Białej.

- Nie będę gdybać, bo nie mieliśmy na razie takiej sytuacji. Każda sytuacja jest indywidualna. Jeśli się spotkamy z konkretnym przypadkiem, będę mogła odpowiedzieć - ucięła rzeczniczka policji w Jeleniej Górze.

Dostawki w obu pokojach

Sprawdzając, czy można zarezerwować nocleg na święta w hotelu ministra Guta-Mostowego, sprawdziliśmy też, czy podobna sytuacja byłaby możliwa u polityka opozycji.

Paweł Poncyljusz z Koalicji Obywatelskiej razem z żoną wynajmują pokoje w Szczyrku. Dwa tygodnie temu w rozmowie z reporterami "Faktów" poseł zapewniał: - Jeżeli się zmienią przepisy i zmienią regulacje, to oczywiście będziemy otwarci. Natomiast na dzień dzisiejszy nie ma w ogóle takiej możliwości, żeby do połowy stycznia przyjąć kogokolwiek.

Wcześniej poinformował, że w pensjonacie trwa remont.

Konflikt interesów?
Konflikt interesów?
Źródło: "Fakty" TVN

Poncyljuszówka jest małym obiektem, ma zaledwie kilka pokoi. To znacznie mniej niż duży hotel ministra Guta-Mostowego.

Do Szczyrku zadzwoniliśmy miesiąc przed planowanym po remoncie ponownym otwarciem pensjonatu. Konkretnie 14 grudnia. Zapytaliśmy o wolne miejsca na wyjazd rodzinny, z dzieckiem.

- Po pierwsze, wygląda to tak, że musi być pan w podróży służbowej. I to jest dla nas największy priorytet. Bardzo przepraszam, ale muszę po prostu... Zdrowy rozsądek zdrowym rozsądkiem, natomiast kary, które mogę dostać, karami - odpowiedziała kobieta, która odebrała telefon w Poncyljuszówce.

Pytana o miejsce do spania dla dziecka podkreśliła, że nie będzie z tym problemu. - Tam jest taki fotel rozkładany. Taki dla dorosłej osoby, więc tym bardziej dziecko się zmieści - wyjaśniła.

- To będzie wyjazd rodzinny. Co oznacza wyjazd służbowy? - zapytaliśmy.

- Nie mam zielonego pojęcia. Chciałabym was normalnie gościć. Natomiast prawda jest taka, że możemy gościć tylko w podróży służbowej. Tak premier powiedział. No i ludzie jadą w podróż służbową. Biorą dzieci, ponieważ dzieci muszą być na zdalnej nauce, czyli nie mają opiekunów, dziadków i tak dalej. Więc zabierają w podróż służbową dzieci. Nie, no jazda jest bez trzymanki. No i na tej zasadzie pan może być.

Ostatecznie zarezerwowaliśmy pobyt dla dwojga dorosłych i dziecka od 19 do 22 grudnia. Bo na święta nie było już wolnych miejsc.

"To żona"

W środę, 16 grudnia wieczorem poprosiliśmy o komentarz Pawła Poncyljusza.

- Nie zajmuję się względami organizacyjnymi, to żona przyjmuje rezerwacje. Wspieram ją w sprawach technicznych, remontach. W tej chwili pensjonat nie działa. Ustaliłem z żoną, że nie będzie działał do połowy stycznia, ale nie wiem, jakie rezerwacje przyjmuje. To rodzinny, najmniej kosztowy biznes. Nie zatrudniamy pracowników. Przez to nie możemy liczyć na żadną pomoc - tłumaczył poseł.

Według Poncyljusza "właściciele hoteli nie mają tytułu, by sprawdzić, czy goście są faktycznie w podróży służbowej".

Podobnego zdania jest Dorota Lachowicz, dyrektorka Hotelu Gołębiewski w Karpaczu.

- Nie mamy żadnych narzędzi weryfikacji, czy ktoś przyjechał służbowo. Przyjmujemy oświadczenia, że są w podróży służbowej bądź wykonują zawód lekarza - powiedziała Lachowicz w rozmowie w rozmowie z Radomirem Czarneckim, reporterem "Czarno na białym", który pojechał do Karpacza, by sprawdzić, jak tam radzą sobie z mało precyzyjnymi i zmiennymi decyzjami polityków, które sprawiły, że zarówno turyści, jak i żyjący z nich przedsiębiorcy lawirują wśród przepisów.

1612N398X CNB CZARNECKI GORALE 1
Fragment programu "Czarno na białym"
Źródło: TVN24

Zabawa w mruganie okiem

Zdaniem mecenas Bronisława Muszyńskiego z karami dla hotelarzy najpewniej będzie tak, jak z karami nakładanymi w pierwszej fazie pandemii na rowerzystów, którzy mieli płacić po kilka tysięcy złotych za przejazd przez zamknięte parki.

- Sąd każdorazowo zwraca uwagę na wykładnię prawną. A jej po prostu nie ma. Nie wystarczy odwołać się do rozporządzenia ministra zdrowia, bo nie ma ono odpowiedniej mocy prawnej - zaznaczył w rozmowie z nami Muszyński.

Wskazał, że ukarani mandatami hotelarze będą mogli podnosić przed sądem, że nie mieli możliwości weryfikowania, kto faktycznie nocował służbowo, a kto tak tylko twierdził.

- Branża hotelarska ratuje się przed niepotrzebnym zamieszaniem i ciąganiem po sądach dzięki oświadczeniom od klientów. Nie wiem, na ile to im pomoże. Wiem natomiast, że bardzo zmienia to sytuację prawną osób, które takie oświadczenia podpisują - podkreśla Muszyński.

Wskazuje bowiem, że dokument stwierdzający rzekomą podróż służbową będzie brany pod uwagę przez sąd, jeżeli dany klient zostanie ukarany i jego sprawa trafi na wokandę. Można będzie wtedy mu udowodnić, że świadomie wprowadzał hotelarzy w błąd.

- System oświadczeń i deklaracji w znacznej części ogranicza nagromadzenie niepotrzebnych przepisów w administracji. Ot, obywatel oświadcza, że coś ma miejsce i już. Ta deklaracja jednak - w przypadku stwierdzenia kłamstwa - może być bardzo obciążająca. Jest bowiem poświadczeniem nieprawdy - mówi prawnik.

Wskazuje, że nie zawsze najlepszym rozwiązaniem jest stosowanie restrykcji.

- W Szwecji był apel, za którym nie szły groźby. Tamtejsze władze doskonale zdawały sobie sprawy, że nie można w tak szybkim czasie stworzyć szczelnego i logicznego prawa, które penalizowałoby [czyli ustanawiałoby kary - red.] niechciane zachowania. U nas jednak poszliśmy inną drogą. Bawimy się w mruganie okiem - podsumowuje mecenas.

Czytaj także: