Wśród ubocznych skutków obostrzeń wprowadzonych w Polsce przez rząd w związku z pandemią COVID-19 jest i to, że wiele osób niemal z dnia na dzień straciło pracę. - Nie spodziewałam się, że to wydarzy się tak szybko - przyznaje jedna z nich, specjalistka do spraw marketingu Justyna Rochnińska. Relacji ludzi, którzy szybko zapłacili wysoką cenę za obecne zamrożenie gospodarki, wysłuchał Rafał Stangreciak, reporter "Czarno na białym".
- Zostałam wybrana do grona osób, które będą bezrobotne. Nie spodziewałam się, że to wydarzy się tak szybko. Ostatniego dnia miesiąca, pięć minut przed końcem pracy, zostałam wezwana do gabinetu prezesa i zostało mi wręczone wypowiedzenie - opowiada Justyna Rochnińska. - Nie rozumiałam, co się dzieje, dlaczego ja. Było bardzo, bardzo ciężko. Płakałam - przyznaje.
Pani Justyna ma na utrzymaniu dwoje dzieci, a do spłaty kredyt hipoteczny.
"Nawet trudno się wspierać"
Fryzjerka z południa Polski usłyszała, że jeśli sytuacja się nie zmieni, z końcem miesiąca otrzyma wypowiedzenie. - Jestem przerażona tą sytuacją. Większość moich znajomych jest w takim samym położeniu, więc nawet trudno się wspierać i jakoś jednoczyć. Staramy się sobie pomagać, choćby podtrzymując się na duchu, ale to jest strasznie trudne - opowiada pani Jolanta, która ze względów osobistych woli pozostać anonimowa. - Kiedy czuje się zagrożenie wokół siebie, trudno jest dbać o emocjonalne wsparcie kogoś - podkreśla.
32-letni marketingowiec z Lublina Paweł Jedynak tuż przed epidemią był w trakcie zmiany pracy. Ze starej się zwolnił, w nowej zatrudnić się nie zdążył. - Byłem bliski załamania. Sytuacja była bardzo dynamiczna. Dostałem telefon od mojego przyszłego przełożonego, że firma niestety nie podejmie się zatrudnienia ze względu na to, że nie wiedzą, w jaką stronę się to potoczy. Wprowadzone obostrzenia spowodowały, że zostałem bez pracy, ale też bez możliwości skorzystania z jakiegokolwiek zasiłku dla bezrobotnych - tłumaczy. Stało się tak, ponieważ umowa w poprzedniej pracy została rozwiązana na prośbę pracownika, a w takiej sytuacji nie przysługuje zasiłek.
"Media społecznościowe są zalewane informacjami, że ktoś stracił pracę"
Pan Paweł rozpoczął poszukiwania pracy w internecie, ale jak opowiada, nastroje są tam nie najlepsze. - Media społecznościowe są zalewane informacjami, że ktoś stracił pracę, że ktoś szuka pracy i to jeszcze dodatkowo potęgowało zwątpienie - relacjonuje.
49-letnia Katarzyna Braś z Warszawy jest HR-owcem, także od tygodni w sieci szuka pracy. Nie ukrywa, że teraz "załapać się" gdziekolwiek jest bardzo trudno. - Wiele procesów jest zawieszonych, w trakcie realizacji, wszyscy czekają na rozwój sytuacji - mówi. - Nie dalej jak przed chwilą otrzymałam kolejne maile, że przynajmniej do połowy maja musimy zaczekać - opowiada.
"Są osoby, które naprawdę nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić"
W bezinteresowną pomoc zaangażowali się niektórzy headhunterzy. Jedna z firm stworzyła bezpłatną aplikację kojarzącą osoby poszukujące pracy oraz firmy, które oferują zatrudnienie. Jak opowiadają pomysłodawcy projektu, zgłosiło się już 1200 osób i ta liczba wciąż rośnie. Jeśli chodzi o szukające ludzi do pracy firmy, jest ich niecałe 300.
- Są osoby, które naprawdę nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić, jakie przysługują im prawa - podkreśla Aleksandra Chalimoniuk, specjalistka ds. komunikacji i public relations. Ostatnio również straciła pracę, ale postanowiła nie siedzieć z założonymi rękoma i stworzyła stronę, na której bezpłatnie dzieli się wiedzą z zakresu marketingu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock