Z każdą kolejną falą epidemii, chorych, którzy potrzebują pomocy medycznej, jest więcej. To nie jest tak, że przeszła fala i jest oddech, spokój. Z naszego punktu widzenia te fale nakładają się na siebie – ocenił w TVN24 doktor Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie. Ratownik medyczny Grzegorz Bogusz mówił o problemach, z jakimi mierzą się w obecnej sytuacji zespoły pogotowia.
Ministerstwo Zdrowia poinformowało w środę o 32 874 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem. Resort przekazał też informację o śmierci 653 osób, u których stwierdzono SARS-CoV-2.
Jankowski: to nałożenie się wszystkich fal na siebie
W środę o sytuacji epidemicznej w Polsce dyskutowali goście programu "Tak jest". Doktor Łukasz Jankowski, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie powiedział, że "dzisiaj mamy do czynienia nie z trzecią falą koronawirusa, ale nałożeniem się wszystkich fal na siebie".
- My od strony systemu ochrony zdrowia właśnie tak to widzimy. Mamy chorych na COVID-19, mamy ozdrowieńców po pierwszej i drugiej fali, którzy potrzebują naszej pomocy, a trafiają na koniec kolejki. Mamy pacjentów, którzy nie doczekali się przez te dwie pierwsze fale pomocy medycznej z chorobami przewlekłymi, które się zaostrzyły. Mamy wreszcie chorych, którzy dzisiaj potrzebują pomocy w trybie pilnym – wyliczał Jankowski.
Podkreślał, że "z każdą kolejną falą, chorych, którzy potrzebują pomocy medycznej, jest więcej". - To nie jest tak, że przeszła fala i jest oddech, spokój. Z naszego punktu widzenia te fale nakładają się na siebie – przekonywał.
Jego zdaniem dzisiaj "potrzeba skupienia na chorych, którzy chorują na inne osoby niż COVID-19, a także koordynacji co do logistyki, miejsc w szpitalach". - To są główne problemy - ocenił prezes stołecznej izby lekarskiej.
Ratownik medyczny: wezwania się nawarstwiają
Drugi gość programu, ratownik medyczny Grzegorz Bogusz mówił o problemach, z jakimi mierzą się zespoły pogotowia.
- My jesteśmy szkoleni do tego, żeby udzielać pomocy osobom w stanach zagrożenia życia. Specyfika pracy w ratownictwie polega na działaniu szybkim, natychmiastowym, na stabilizacji stanu pacjenta i przekazaniu go do wyspecjalizowanej jednostki – podkreślał.
Teraz - jak mówił - "sytuacja wygląda tak, że zespoły, które powinny reagować na stany zagrożenia życia w ciągu minut, stoją, czekają na przekazanie pacjenta". - To nam zajmowało nie więcej niż 15 minut. Tyle zespół ratownictwa mógł spędzić na oddziale, czekając na przekazanie pacjenta. W tej chwili wydłuża się do trzech, czterech, pięciu godzin – powiedział Bogusz.
A w tym czasie - dodał - "nawarstwiają się wezwania, też inne, niecovidowe, pacjenci muszą czekać". - Nasza procedura nie kończy się na przekazaniu pacjenta. Jest jeszcze odtworzenie gotowości zespołu. Zajmuje to średnio godzinę, czasami jeszcze więcej – zaznaczył.
Źródło: TVN24