Rok temu na początku infekcji przypadki kliniczne były troszeczkę mniej złośliwe, a przebieg był bardziej łagodny – powiedziała w TVN24 dr Grażyna Cholewińska-Szymańska, specjalista chorób zakaźnych, ordynator w wojewódzkim szpitalu zakaźnym w Warszawie. - W tej chwili do szpitala, w którym pracuję, przyjmujemy pacjentów z bardzo ciężką niewydolnością oddechową od razu – dodała. Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych doktor Michał Sutkowski zaznaczył, że "nowe przypadki koronawirusa mają ogromne znaczenie".
Ministerstwo zdrowia poinformowało w poniedziałek o 3 890 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem oraz śmierci 17 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2. W ostatnim czasie znacząco wzrasta średnia tygodniowa liczba zakażeń. W niedzielę resort zdrowia podał informację o 7038 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem oraz o śmierci 94 osób, a dzień wcześniej było to 8510 nowych przypadków. W sobotę poinformowano o śmierci 254 osób.
Łącznie od początku epidemii COVID-19 w Polsce stwierdzono 1 642 658 infekcji. Zmarło 42 188 osób zakażonych.
"Dzisiaj pacjenci chorują trochę inaczej"
Doktor Grażyna Cholewińska-Szymańska, specjalista chorób zakaźnych, ordynator w wojewódzkim szpitalu zakaźnym w Warszawie, powiedziała we "Wstajesz i wiesz" w TVN24, że "dzisiaj pacjenci chorują trochę inaczej niż rok temu na początku infekcji".
- Wtedy przypadki kliniczne były troszeczkę mniej złośliwe, a przebieg był bardziej łagodny – mówiła.
- W tej chwili wśród tych pacjentów, których przyjmujemy do szpitala, w którym ja pracuję, to są rzeczywiście pacjenci z bardzo ciężką niewydolnością oddechową od razu. Dotyczy to zwłaszcza tych pacjentów z wielochorobowością i pacjentów starszych, których jeszcze na wiosnę udało się uratować, a dziś już niestety nie – powiedziała.
- Sądzimy, że coś nowego wkradło się w infekcję koronawirusową, czego jeszcze nie zidentyfikowaliśmy, przypuszczamy, że mogą być za to odpowiedzialne nowe warianty – podsumowała.
"To trzeba uczciwie powiedzieć"
Prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych doktor Michał Sutkowski, komentując dzisiejszą liczbę nowych przypadków zakażeń koronawirusem, powiedział, że "jest zaznaczony trend". - To nie jest może trend gwałtownego wzrostu, ale jednak trend wyraźnie wskazujący na zwiększoną liczbę potwierdzonych przypadków zakażeń – ocenił.
- Raportowanie zgonów jest utrudnione w weekend. Te wartości będą się sumowały do tygodnia, natomiast w żaden sposób nie odzwierciedlają stanu faktycznego z niedzieli – ocenił.
- Jesteśmy w przedbiegach trzeciej fali pandemii, to sobie trzeba uczciwie powiedzieć – komentował.
"Sytuacja jest na pewno poważna"
Pytany, co będzie największym wyzwaniem: mutacje czy dyscyplina społeczna, odpowiedział, że "te wszystkie wyzwania mają kolosalne znaczenie". - Wydaje się, że z punktu widzenia logiki zdarzeń najważniejsze to, co możemy zrobić dla siebie, dla otoczenia, to być odpowiedzialnym, solidarnym, dbać o siebie, o innych, stosować święta trójcę DDM (dezynfekcja, dystans, maseczki) – mówił.
- Ale z drugiej strony musimy też pamiętać o tym, że jeżeli będzie dużo więcej nowych mutacji koronawirusa, to będzie dużo więcej zakażeń, tym bardziej przy rozluźnieniu. Ważne, żeby te wartości były na poziome 10-15 tysięcy, wtedy można by było uznać, że sytuacja jest względnie pod kontrolą, natomiast jeżeli będzie wzrost powyżej 20 tysięcy, to zaczynamy powracać do sytuacji z października, listopada, czyli do sytuacji niezwykle niebezpiecznej z punktu widzenia rozprzestrzeniania się pandemii – ocenił Sutkowski.
Jak mówił, "nowe przypadki koronawirusa mają ogromne znaczenie dlatego, że ich transmisja jest większa". - Zatem liczba też jest większa i liczba rozprzestrzeniania się w środowisku większa. Wszystko to sprzyja niestety pandemii – powiedział. - Sytuacja jest na pewno poważna, tym bardziej że wokół naszych granic jest jeszcze poważniejsza – dodał.
Minister zdrowia o szacunkach
Minister zdrowia Adam Niedzielski w poniedziałek w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 był pytany o szacunki dotyczące tego, jak duża część populacji Polski jest odporna na koronawirusa po szczepieniach i przejściu choroby. Minister poinformował, że przeprowadzono dwa takie badania: jedno w aglomeracji śląskiej, a drugie ogólnopolskie. Dodał, że zwłaszcza na podstawie ogólnopolskiego badania można "wykonywać pewnego wnioskowania na całej populacji".
- Oba te badania obejmowały mniej więcej po 1200 osób, i w obu tych badaniach mieliśmy przeciwciała stwierdzone u mniej więcej 15-20 procent osób. Czyli można sobie powiedzieć, że mniej więcej te 20 procent, (czyli) wydaje się, że te 7-8 milionów ludzi w Polsce, to minimum, ma odporność. Bo mówię o tym efekcie posiadania przeciwciał, bo część osób, które tych przeciwciał nie wykazuje, też może mieć odporność – powiedział.
Dr Sutkowski zauważył, że "niektórzy eksperci mówią nawet o większej liczbie osób, które mają odporność". - Trzeba powiedzieć, że odporność poszczepienną nabywamy po drugim szczepieniu, więc trudno tu liczyć pacjentów, którzy pierwszorazowo byli zaszczepieni – mówił.
- Natomiast liczba potwierdzonych przypadków koronawirusa jest często mnożona nawet przez osiem-dziewięć, wtedy byśmy mieli nawet więcej niż osiem milionów osób uodpornionych czasowo z powodu z koronawirusa. Pytanie, na ile w związku z nowymi mutacjami takie osoby są zupełnie odporne, w dużym stopniu odporne, w jakim stopniu odporne? – zastanawiał się.
- Ja zadaję sobie pytania, bo dzisiejsza wiedza medyczna nie pozwala nam stanowczo odpowiedzieć na te pytania. To jest ogromny problem. Wydaje mi się, że tych osób uodpornionych jest nieco może więcej niż osiem milionów – podsumował.
Źródło: TVN24