Mam czasami takie wrażenie, że świata medycznego, w którym do tej pory funkcjonowaliśmy, po prostu już nie ma. Załamał się nam system - powiedział w TVN24 prezes Naczelnej Rady Lekarskiej profesor Andrzej Matyja. Dodał, że w obliczu rosnącej liczby zakażeń koronawirusem w Polsce wszyscy pracownicy ochrony zdrowia "pracują ostatkiem sił".
Resort zdrowia poinformował w niedzielę o 24 785 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem. Przekazał też informację o śmierci 236 osób, u których stwierdzono infekcję SARS-CoV-2. Łącznie w Polsce zakażenie potwierdzono u 546 425 osób, z których 7872 zmarły. Najwyższy dobowy bilans zakażeń od początku epidemii w kraju odnotowano w sobotę. Resort zdrowia poinformował tego dnia o 27 875 nowych przypadkach zakażenia koronawirusem.
Z powodu koronawirusa "załamał się nam system"
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja, który w niedzielę rano był gościem TVN24, zauważył, że od kilku dni jesteśmy wśród krajów z najgorszymi wskaźnikami, jeżeli chodzi o zachorowalność (zarówno w piątek, jak i w sobotę Polska była na piątym miejscu na świecie pod względem liczby nowych potwierdzonych zakażeń).
Lekarz, oceniając funkcjonowanie ochrony zdrowia, uznał, że "systemu już chyba nie ma". Podkreślił, że we wszystkich szpitalach brakuje miejsc, karetki z chorymi jeżdżą od placówki do placówki. - Mam czasami takie wrażenie, że świata medycznego, w którym do tej pory funkcjonowaliśmy my, nasi pacjenci, po prostu już nie ma. Załamał się nam system – dodał.
– Inne są statystyki mówiące o wolnych łóżkach, o możliwościach szpitalnych, a rzeczywistość jest taka, że karetki jeżdżą, jest brak totalnie miejsc - podkreślił prezes NRL.
Matyja przyznał, że "boi się, że nie będziemy już w stanie pomagać naszym chorym ze względów nie tylko braku łóżek, ale także dlatego, że wreszcie zabraknie nam sił".
Jak mówił, "lekarze, pielęgniarki, wszyscy pracownicy ochrony zdrowia pracują ostatkiem sił". – A tutaj jeszcze ten brak miejsc i chaos organizacyjny, który wszędzie jest. Chyba nie tak trudno skoordynować i pokazać ratownikom medycznym, którzy wożą do nas naszych pacjentów, by wiedzieli wcześniej, gdzie mogą jechać, gdzie to wolne łóżko jeszcze jest – ocenił.
"Musimy przyspieszyć identyfikację i izolację przede wszystkim pacjentów bezobjawowych"
Matyja odniósł się do wprowadzanych przez władze nowych obostrzeń. Od soboty zamknięte są teatry, kina i muzea, limity osób przebywających w kościołach i sklepach zostały zaostrzone. Od poniedziałku klasy 1-3 w szkołach podstawowych przejdą na nauczanie zdalne.
- Stopniowe wprowadzanie różnego rodzaju restrykcji powinno mieć trochę inny charakter. Te restrykcje nie powinny być rozłożone w czasie. One są najbardziej kosztowne i one wydłużają walkę z pandemią - ocenił prezes NRL.
Jego zdaniem, "musimy przyspieszyć identyfikację i izolację przede wszystkim pacjentów bezobjawowych". - My na razie testujemy tylko i wyłącznie objawowych. Jeżeli ja słyszę, że rządzący cieszą się, że w (województwie) podkarpackim czy opolskim wykrywalność wirusa istnieje na poziomie powyżej 90 procent, to tylko świadczy o tym, że błędnie rozumujemy, że testujemy tych, którzy są objawowi, którzy powinni być leczeni - mówił.
Natomiast, jak dodał, "nam powinno zależeć na testowaniu przede wszystkim tych bezobjawowych, którzy są roznosicielami epidemii, a ich w ogóle nie testujemy".
- Jeżeli na wynik testu czeka się ponad 70 godzin czy czasami dłużej, to jaki to ma sens? Wynik testu powinien być natychmiast. Maksymalnie do 24 godzin a nie 70 paru - ocenił Matyja.
Źródło: TVN24