Na nagraniu sprzed klubu sąd naliczył 141 osób i zmierzył powierzchnię lokalu. Sąd stwierdził, że na każdego klienta przypadały wymagane wtedy - przez obowiązujące obostrzenia wprowadzone w związku z pandemią choroby COVID-19 - cztery metry kwadratowe. Przepisy zabraniały organizowania dyskotek, ale - wedle sądu - prokuratura nie przedstawiła żadnych dowodów, że w klubie były tańce. Policjanci nie weszli do środka, nikogo nie wylegitymowali. Dlatego właściciel lokalu został uniewinniony. Wyrok nie jest prawomocny.
- Nie został pan bynajmniej uniewinniony z powodu pańskiej linii obrony, która jest nieodrzeczna. To, czy pan wierzy w covida czy nie wierzy, nie ma znaczenia dla popełnienia przestępstwa. Wierzyć to można w rzeczy, które nie poddają się weryfikacji według wiedzy naukowej, a choroba zakaźna takiej weryfikacji oczywiście się poddaje. Nie budzi wątpliwości sądu, że COVID-19 jest chorobą zakaźną i z jej powodu ludzie umierają. Ale to kwestia trzeciorzędna w tej sprawie - tak sędzia Sądu Rejonowego w Częstochowie Radosław Chodorowski uzasadniał wyrok dla właściciela jednego z klubów nocnych w tym mieście.
Mężczyzna został oskarżony o to, że w nocy 10 października 2020 roku zorganizował w swoim lokalu imprezę taneczną na co najmniej 221 osób, łamiąc w ten sposób obostrzenia związane z pandemią choroby COVID-19 i stwarzając zagrożenie epidemiologiczne. Sędzia przypomniał, że od tamtego dnia rozporządzenie ministra zdrowia zezwalało na otwarcie lokali gastronomicznych, przy zachowaniu odpowiednich wymogów, ale nadal nie można było organizować dyskotek.
- Został pan uniewinniony, ponieważ prokuratura nie przedstawiła żadnych dowodów na popełnienie przez pana przestępstwa - powiedział Chodorowski.
Wyrok zapadł w piątek 22 października. Nie jest prawomocny.
Obrona: żadnych tańców nie było. Sąd nie mógł tego podważyć
- Sąd nie wie, na jakiej podstawie prokurator przyjął, że w lokalu było 221 osób - podkreślał sędzia w uzasadnieniu. Przypomniał, że na nagraniach sprzed wejścia do lokalu policjanci naliczyli 133 osoby wychodzące z klubu, a sąd 141.
Co równie istotne, "prokurator nie przedstawił żadnych dowodów na to, że w środku odbywała się impreza taneczna". Sędzia podkreślił, że są na to tylko poszlaki czy domysły, takie jak kartka na drzwiach z informacją, ze w środku jest impreza urodzinowa, że mimo że jest zamknięta, każdy może kupić bilet i wejść, że z lokalu dobiegała głośna muzyka, którą słychać było na zewnątrz. Ale - jak wskazywał sędzia - policjanci nie wykonali niezbędnych czynności, by to udowodnić. - Żadna z osób, która była w tym lokalu nie została nawet wylegitymowana, nie mówiąc o tym że i przesłuchana. Żaden z policjantów nie wszedł do lokalu, żeby sprawdzić, co tam się dzieje - argumentował Radosław Chodorowski. W efekcie "nikt z będących tam osób, ani klienci, ani policjanci nie mogli zeznać, że była tam impreza taneczna".
Tymczasem oskarżony i jego pracownicy zeznali, że lokal działał jak bar - serwowane były napoje, żadnych tańców nie było. - Nie ma dowodów, które by podważały takie twierdzenie - podsumował sędzia.
Sąd obliczył, ile powierzchni w lokalu przypadało na każdego ze 141 klientów
Podążając za tym wątkiem linii obrony, sąd sprawdził, czy częstochowski lokal miał odpowiedni metraż - biorąc pod uwagę ówczesne obostrzenia covidowe - na 141 klientów. Na każdą osobę wedle obowiązujących wtedy przepisów powinny przypadać co najmniej cztery metry kwadratowe.
W obecności technika kryminalistyki zmierzono powierzchnię dostępną dla klientów, z wyłączeniem pomieszczeń tylko dla pracowników. Wynik okazał się korzystny dla oskarżonego - metrów było więcej, niż trzeba.
- Skoro pański lokal funkcjonował zgodnie z przepisami, regulującymi reżim sanitarny, klienci mieli maseczki do czasu rozpoczęcia konsumpcji, obsługa miała maseczki, zakrywała usta i nos, na każdego klienta przypadało więcej niż cztery metry kwadratowe powierzchni, pański lokal funkcjonował zgodnie z reżimem sanitarnym. A skoro tak, nie można panu postawić zarzutu, że samo funkcjonowanie lokalu w ten sposób powodowało zagrożenie epidemiologiczne, czy też szerzenie się choroby zakaźnej - podsumował sędzia Chodorowski.
- Czuję, że żyję w wolnym kraju, mogę dalej prowadzić działalność gospodarczą - powiedział dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku właściciel klubu tanecznego (mężczyzna zgodził się na upublicznienie swojego wizerunku).
Mężczyzna uważa, że pandemia jest "nakręcona przez media, przedsiębiorcy na tym cierpią, a państwo ubożeje". - Lepiej budować szpitale, badać COVID-19, a nie uciekać przed nim - powiedział uniewinniony, stwierdzając że na COVID-19 "chorują tylko ludzie starsi, a młodzież nie choruje".
Źródło: TVN24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: TVN24