Minister zdrowia Ewa Kopacz tłumaczyła w Sejmie, dlaczego nie zdecydowała się jeszcze na zakup szczepionek przeciw nowej grypie. Jej zdaniem, grypa sezonowa jest groźniejsza niż jej świńska odmiana. Poza tym minister wskazuje na punkty sporne w umowach z dostawcami szczepień, skład szczepionek, a także na brak danych związanych ze skutkami ubocznymi.
Ewa Kopacz rozpoczęła swoje wystąpienie od deklaracji, iż jest skrupulatna, jeśli chodzi o oferowanie Polakom nowych leków. - Polakom, którzy nie są specjalistami - podkreślała z sejmowej mównicy minister zdrowia, sama będąca z zawodu lekarzem. Potem skupiła się na wątpliwościach, jakie budzą u niej nowe szczepienia.
Walczymy z pandemią, czy z ministrem?
- Czy dziś my chcemy walczyć z pandemią grypy, czy z ministrem zdrowia, przy okazji zachorowań na grypę? - zarzucała swoim przeciwnikom.
Ewa Kopacz zapewniła, że jej wątpliwości nie biorą się z "typowego polskiego uporu", ale z powodu niedoskonałości umów, jakie podpisali producenci szczepionek z innymi rządami i jaką zaoferowano Polsce.
- Nie mogę przytoczyć szczegółów umowy, ale departament prawny znalazł tam co najmniej 20 punktów spornych. Czy obowiązkiem ministra i rządu jest jest zawieranie umów zgodnych z interesem państwa i pacjentów polskich, czy z interesem firm farmaceutycznych? - grzmiała minister.
Nie wiemy nic o wadach
Czy obowiązkiem ministra i rządu jest jest zawieranie umów zgodnych z interesem państwa i pacjentów polskich, czy z interesem firm farmaceutycznych? Ewa Kopacz
- Czemu więc producent nie chce go wprowadzić na rynek, jeśli jest taki cudowny? - pytała retorycznie. - Strona, która kupuje szczepienia nie ma wglądu w badania, w skład szczegółowy, nie ma wglądu w to, czy są jakiekolwiek skutki uboczne po szczepieniu - tłumaczyła swoją niechęć do szybkich zakupów.
„Czy to nie jest święcona woda?”
Czy ta szczepionka, która ma śladowe ilości substancji aktywnej, to nie jest woda święcona, a nie szczepionka? Mamy za to zapłacić? Ewa Kopacz
– Czy ta szczepionka, która ma śladowe ilości, to nie jest woda święcona, a nie szczepionka? Mamy za to zapłacić? – ironizowała minister.
Niemcy dobrym przykładem
Na całym świecie co roku miliard ludzi choruje na grypę, umiera 1 milion. Czy ktoś z tego powodu ogłaszał pandemię? Ewa Kopacz
– Tylko 13 proc. populacji Niemiec chce za ten „cudowny lek” zapłacić i się zaszczepić – dodała minister. Kopacz zwróciła w tym momencie uwagę na to, że Niemcy przodują w „wyszczepialności” tradycyjnymi szczepionkami na grypę sezonową. - Jeśli w Polsce na tysiąc osób na grypę sezonową szczepi się 52 obywateli, to w Niemczech 228 – tłumaczyła Kopacz.
- Tam jest tradycja szczepień – dodała. A z przytoczonych przez nią danych wynika, iż nadal więcej Niemców szczepi się na „zwykłą”, niż na świńską grypę.
Ta grypa jest mniej groźna od „zwykłej”
- Na całym świecie co roku miliard ludzi choruje na grypę, umiera milion. Czy ktoś z tego powodu ogłaszał pandemię? – pytała Kopacz.
Minister dodała, że wirusy grypy sezonowej powodują groźne powikłania. - Skoro grypa sezonowa jest groźniejsza, szczepcie się Państwo na tę grypę – apelowała szefowa resortu zdrowia.
- Rząd podjął działania, żeby w najbliższe dni kolejne porcje szczepionki (na „zwykłą” grypę – red.) trafiły do aptek. To są rozsądne działania – podkreśliła Kopacz.
O nowej grypie Kopacz sądzi, iż jest mniej groźna od starej. - W Polsce mamy 193 przypadki zdiagnozowane na 1000 sprawdzanych, z tego 124 osoby hospitalizowane, tylko sto wymagało Tamiflu. Więc jaka jest zjadliwość tego wirusa w porównaniu z sezonowym? Wiele mniejsza! – tłumaczyła minister zdrowia.
- W Polsce na 193 przypadki chorych na grypę A/H1H1 nie zszedł z tego świata ani jeden pacjent. Większość przechorowała tą grypę w domu – dodała minister zdrowia.
Zapewniła także, że Polska "nie wypadła z kolejki po lek", a jedynie chce wykorzystać cały dostępny czas, aby dokładnie zbadać, czy lek należy kupić, czy nie.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24