Źródłem przemocy nie jest alkohol, bo alkohol nie bije, nie jest nim bieda i bezrobocie ani nieformalne związki. Przemoc dotyczy wszystkich - mówiła w TVN24 Renata Durda z pogotowia dla ofiar przemocy "Niebieska Linia". Komentując zapowiedź wniosku o wyjście Polski z zapisów konwencji chroniącej ofiary przemocy domowej, tłumaczyła, że jej zapisów jest 90, a dyskusje dotyczą jednego. Dlatego jej zdaniem, taki jeden zapis można by było "zastrzec".
W sobotę na konferencji prasowej minister sprawiedliwości i lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro poinformował, że jego resort złoży wniosek o wypowiedzenie konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej (nazywanej konwencją antyprzemocową lub konwencją stambulską). W poniedziałek ma on zostać skierowany do ministerstwa rodziny.
Przeciwnicy konwencji w Polsce przytaczają argumenty o jej domniemanej niezgodności z konstytucją i twierdzą, że stanowi ona zagrożenie dla tradycji rodziny.
"Konwencja nie mówi o kształcie rodziny, czy orientacji seksualnej"
- Kiedy konwencja została ratyfikowana (w 2015 roku - przyp. red.), natychmiast pojawiły się głosy na temat tego, że powinna zostać wyprowadzona z polskiego systemu prawnego. Myślę, że te głosy będą towarzyszyły jeszcze przez wiele lat w polskiej kulturze z powodów zmian światopoglądowych, z powodu systemu prawnego, w którym w tej chwili tkwimy - oceniła Renata Durda.
Podkreśliła jednak, że nie obawia się, by konwencja stambulska została ostatecznie wypowiedziana przez Polskę. - Uważam, że społeczność miedzynarodowa oraz polska społeczność, kobiety, ale też mężczyźni, którzy wspierają przeciwdziałanie przemocy w rodzinie i wszyscy, którym leży na sercu dobro dzieci, będą w tej sprawie mieli to samo zdanie, czyli że konwencja powinna zostać - stwierdziła kierowniczka pogotowia "Niebieska Linia".
Jej zdaniem "każdy, kto nie czytał konwencji, może włożyć w nią to, co sobie o niej wyobraża". - Konwencja w żaden sposób nie mówi o kształcie rodziny, czy orientacji seksualnej. Mówi po prostu o tym, że każdy, kto doświadcza przemocy z powodu tego, że jest kobietą albo dziewczynką, ale też każdy, kto doświadcza przemocy w bliskich relacjach, powinien być przez państwo chroniony - podkreśliła.
- Jeżeli jest tak, że rzeczywiście są jakieś punkty w tej konwencji, które są według polskiego rządu szkodliwe, może powinniśmy zastrzec te punkty, zostawiając wszystkie pozostałe artykuły - zastanawiała się. Dodała, że konwencja liczy ponad 90 artykułów, a "bój toczy się o jeden".
"Przemoc jest egalitarna, dotyczy wszystkich"
Renata Durda mówiła także o źródłach przemocy w rodzinie. - Mówimy zawsze, że źródłem przemocy jest chęć sprawowania władzy i kontroli, która zadaje ból i cierpienie drugiemu człowiekowi. To nie jest taki sposób wychowywania dzieci, czy współżycia w rodzinie, w którym możemy mieć odmienne zdanie, ale jednak dogadujemy się - wyjaśniła.
Jak przekonywała, "na pewno źródłem przemocy nie jest alkohol, bo to nie alkohol bije". - Na pewno źródłem przemocy nie jest bieda i bezrobocie, bo przemoc występuje także w rodzinach o bardzo wysokim statusie materialnym. Na pewno źródłem przemocy nie są też często przywoływane nieformalne związki - dodała.
Jak powiedziała, "przemoc jest dosyć egalitarna i demokratyczna, dotyczy wszystkich środowisk, pod względem zamożności, wykształcenia, czy miejsca zamieszkania".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24