Nie będzie na razie najazdu na Warszawę. Transportowcy zdecydowali, że nie zablokują miasta. Tymczasem celnicy ostrzegają: jeśli we wtorek rząd nie spełni naszych postulatów, protest wybuchnie na nowo ze zdwojoną siłą.
Transportowcy uznali, że nie będzie blokady, bo "na granicy coś drgnęło". - Tiry są odprawianie, choć nie tak szybko jakbyśmy chcieli - powiedział w TVN24 Bolesław Milewski ze Związku Pracodawców Transportu Drogowego. Zastrzegł jednocześnie, że rozgoryczeni i zmęczeni protestem celników kierowcy, nadal są gotowi do blokady.
Dodał również, że transportowcy chcą ponownie spotkać się z szefem MSWiA Grzegorzem Schetyną. Liczą, że do rozmowy dojdzie jeszcze we wtorek.
Wcześniej w TVN24 Milewski podkreślał: - Kierowcy czują się skrzywdzeni, celnicy nie mają dla nich szacunku.
Celnicy apelują do transportowców
W odpowiedzi obecny w studio TVN24 Sławomir Siwy ze Związku Zawodowego Celników wcześniej apelował do transportowców, by wsparli protest. – Jeśli wspólnie zawalczymy o poprawę warunków pracy, to w przyszłości nie będzie kolejek – przekonywał Siwy.
- Jak mamy was wspierać, skoro się z nami nie liczycie. Czy nie czujecie, że macie na sumieniu ofiary – ripostował Milewski. I postawił celnikom warunek: – Najpierw jak najszybsze udrożnienie granicy, dopiero potem rozmowy.
Na całkowite rozładowanie kolejek się jednak nie zanosi. – Kierowcy będą przejeżdżać, ale nie tak szybko, jak w sytuacji, gdybyśmy się dogadali z rządem – powiedział Siwy.
Podkreślił, że jest szansa, że we wtorek wieczorem celnicy przyjdą do pracy, ale jak zastrzegł nie wszyscy posłuchali poniedziałkowego apelu premiera o powrót do pracy. Wielu czeka na posunięcia rządu i efekty rozmów związkowców w Warszawie. - Nie namawiamy do powrotu do pracy – przyznał Siwy. – Jeśli we wtorek nie zostaną spełnione nasze postulaty, to protest wybuchnie ze zdwojoną siłą, i doraźne działania rządu (zaangażowanie straży granicznej – red.) nic nie da - dodał.
Przedstawiciele celników i transportowców w jednym byli zgodni: kolejki na wschodniej granicy są większe niż wynika to ze statystyk prezentowanych w mediach. – M.in. dlatego, że kierowcy zatrzymywani przez policję, czekają na parkingach - powiedział Milewski.
Na granicy kolejki
Mimo że obsada celników na wschodniej granicy zwiększyła się, w kolejkach nadal czeka tysiące tirów. W Koroszczynie, gdzie stoi 1500 tirów, kierowcom - głównie z Białorusi i Rosji - puściły nerwy i na kilka godzin zablokowali drogę dojazdową do przejścia z Białorusią. Zakończyli blokadę, kiedy celnicy rozpoczęli odprawę.
Czas oczekiwania na odprawę w Koroszczynie wynosi ponad trzy doby. W nocy odprawionych zostało 110 tirów wyjeżdżających z Polski. We wtorek rano do pracy przyszło w Koroszczynie 12 celników, tyle samo pracowało w nocy.
Z kolei do pracy na przejściu w Dorohusku przyszło 15 celników. Od poniedziałkowego wieczoru odprawiono 180 ciężarówek wyjeżdżających z Polski oraz 160 wjeżdżających. W kolejce przed Dorohuskiem we wtorek rano stało ponad tysiąc ciężarówek, czas oczekiwania na odprawę jest szacowany na 90 godzin.
- Przy pełnej obsadzie tego przejścia, czyli ok. 20 celników, potrzeba kilku dni na rozładowanie korka – oceniał Marcin Czajka z Izby Celnej w Białej Podlaskiej.
Do przejścia z Ukrainą w Hrebennem w kolejce stoi ok. 200 ciężarówek. Czas oczekiwania na wyjazd z kraju wynosi ok. 60 godzin. Na dzienną zmianę przyszło dziewięciu celników, w nocy pracowało ośmiu. Odprawiono 82 tiry wyjeżdżające na Ukrainę.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24