Do dziś nie wiadomo, dlaczego i jak zginął. Niektórzy mówią o nieszczęśliwym wypadku, inni - o morderstwie politycznym. W tym roku mija 30. rocznica śmierci Jerzego Zielińskiego, jednej z legend życia artystycznego lat 60. i 70. w Warszawie.
W oficjalnej wersji prokuratura mówiła o samobójstwie. Ale ani w to ani w nieszczęśliwy wypadek rodzina malarza nie wierzy. - To był mord. Ale kto? Nie wiadomo - mówi Marian Zieliński.
I dodaje, że jego brat "wiecznie był na bakier z władzą ludową i milicją", co wyrażało się nie tylko w jego obrazach, ale też zachowaniu - w knajpach i na ulicy. - Nie krył się ze swoimi poglądami - podkreśla brat Jurrego.
"Chcieli go zwerbować"
Wiesława Zielińska-Janiak, żona malarza nic nie wie jednak o tym, czy jej mężowi grożono. - Tylko na kilku wystawach obrazy były odwrócone do ściany przez cenzurę - wspomina.
Jednak Marta Tarabuła, kuratorka wystawy Jurrego oraz współautorka pierwszej monografii malarza, która dotarła do teczki artysty założonej przez władze PRL, nie ma wątpliwości, że był on inwigilowany. - Próbowano go skaptować jako tajnego współpracownika, ale nic z tego nie wyszło - mówi.
Jak Tom Cruise
Do dziś wersji śmierci malarza jest kilka, nie wiadomo, która prawdziwa. Po artyście zostały jednak obrazy i wspomnienia o czułym buntowniku. - Bardzo ładny mężczyzna, podobał się. Miły, ujmujący i czarujący. Taki bardziej zawadiacki Tom Cruise - mówi Tarabuła.
- Był wrażliwy, uczuciowy, dobry i bardzo uśmiechnięty. Lubił ludzi - dodaje żona malarza.
Zieliński urodził się w 1943 r. w Kazimierzowie w Kieleckiem, zmarł w 1980 w Warszawie.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24