Nasza zasada jest prosta: nie ma świętych krów, osłony. Wyjaśniamy sprawę - zapewniał prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, odnosząc się do ujawnionych przez "Superwizjer" kontrowersji wokół prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia i jego oświadczeń majątkowych. Kaczyński dodał też, że "nie należy traktować poważnie" wniosków opozycji o dymisję Banasia.
Dziennikarz "Superwizjera" TVN Bertold Kittel w swoim reportażu wskazał na wątpliwości dotyczące oświadczeń majątkowych prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia.
Bada je od kilku miesięcy CBA. Kontrola ma zakończyć się w drugiej połowie października, już po wyborach parlamentarnych.
We wtorek wieczorem Banaś poinformował, że podjął decyzję, iż od piątku, 27 września do czasu zakończenia kontroli oświadczeń udaje się na urlop bezpłatny.
Banaś zawnioskował też o odwołanie wszystkich trzech wiceprezesów NIK i powołanie jednego. Wnioskiem ma się w czwartek zająć sejmowa komisja do spraw kontroli państwowej.
"Nie należy traktować postulatów opozycji poważnie"
Sprawę Banasia i ustalenia "Superwizjera" skomentował w środę w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
Pytany o wnioski opozycji o dymisję szefa NIK odparł: - Opozycja zawsze się domaga wyciągania konsekwencji wobec innych, ale nie wobec siebie, wobec osób, które mają zarzuty karne.
Kaczyński wskazywał, że "były prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski miał zarzuty, a opozycja niczego się od niego nie domagała".
Dlatego - zdaniem Kaczyńskiego - "nie należy traktować tych postulatów opozycji poważnie".
Kaczyński: wrogowie Banasia mogą się daleko posunąć, by go skompromitować
- Sprawa musi być wyjaśniona do końca. Nasza zasada jest prosta: nie ma świętych krów, osłony, wyjaśniamy sprawę. Drugiego Kwiatkowskiego nie będzie. Ale wyjaśniamy sprawę nie na zasadzie, że z góry ktoś jest winien - podkreślił prezes PiS.
- Jeżeli ktoś, jak Marian Banaś, zabrał co najmniej dwieście kilkadziesiąt miliardów przestępcom, to ma wrogów i ci wrogowie mogą posunąć się do daleko idącej operacji, żeby kogoś takiego skompromitować. Niczego nie przesądzamy, czekamy na rozstrzygnięcia - dodał.
Reportaż "Superwizjera"
Sprawdzając między innymi, dlaczego Banaś nie wpisał do oświadczenia informacji o zabezpieczeniu na hipotece kamienicy, która - jak wynika z oświadczenia majątkowego i zapisów w księdze wieczystej - należała do prezesa Najwyższej Izby Kontroli, autor wyemitowanego w sobotę reportażu "Superwizjera" Bertold Kittel trafił na prowadzony w tej kamienicy hotel na godziny. Spotkał tam znanego w Krakowie przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem.
Reporterzy "Superwizjera" postanowili sprawdzić, jak działa taki interes, udając klientów. Przy recepcji pracownica nie sprawdziła tożsamości reporterów, nie zarejestrowała transakcji w kasie fiskalnej i nie im wydała paragonu.
Marian Banaś nie chciał odpowiadać na pytania Bertolda Kittela w sprawie kamienicy.
Dopiero po emisji reportażu wydał oświadczenie w sprawie przedstawionej w reportażu kamienicy. Stwierdził, że nie jest już jej właścicielem, "nie zarządzał pokazanym w materiale hotelem", a wynajął go w przeszłości "na podstawie umowy zawartej zgodnie z prawem innej osobie".
"Osoba ta prowadziła tam działalność hotelową. Obecnie nie jestem właścicielem tej nieruchomości" - podkreślił Banaś. Ponadto, prezes NIK poinformował, że miesiąc temu sfinalizował umowę sprzedaży kamienicy w Krakowie.
Autor: ads//kg / Źródło: PAP