Historia magazynu mięsa w podziemiach Dworca Centralnego budzi niepokój wielbicieli kebabów, ale Główny Inspektorat Sanitarny uspokaja: - Jeśli ktoś się zdecyduje na kebab z Centralnego to wyżyje i nic mu nie będzie, bo wszystkie punkty małej gastronomii są poddane regularnej kontroli - mówił w TVN24 z-ca Głównego Inspektora Sanitarnego Jan Orgelbrand.
Sam Orgelband kebabów z dworca nie je, ale tylko dlatego, że nie lubi, a nie dlatego, że się boi. - Nie odradzam jedzenia w podziemiach dworca, bo wszystkie punkty małej gastronomii są poddawane kontroli - zapewnił.
Zastępca GIS tłumaczył w TVN24, że zasady przygotowywania i przechowywania żywności są precyzyjnie określone punkt po punkcie. Żeby zakład mógł funkcjonować, musi zdobyć 70 procent wymaganych punktów. - To oraz fakt, że prawo żywnościowe w Polsce musi respektować normy europejskie, sprawia, że jedzenie jest bezpieczne - ocenił z-ca GIS.
Powołał się na oficjalne dane GIS: w Warszawie działa 800 punktów małej gastronomii. Po kontroli okazało się, że tylko 16 z nich nie spełnia wymagań. W tych przypadkach GIS podjął decyzję o zamknięciu lub ograniczeniu sprzedaży.
Legenda o nielegalnej kebabowni
Co do obrosłej już legendą "kebabowni" pod Centralnym, Orgelbrand mówił, że GIS wykonał kontrolę, a właściciel lokalu dostał po prostu karę za nieporządek, a nie za jakość mięsa. - Nie pochodziło z nielegalnego uboju, są dokumenty poświadczające pochodzenie - oznajmił.
W środę "Życie Warszawy" napisało o działającej w podziemiach Dworca Centralnego hurtowni mięsa do kebabów. Reporterzy TVN24 ustalili, że magazyny w podziemiach dworca wynajmowała firma obsługująca dwa warszawskie punkty z kebabami. Mięso miało być przechowywane w fatalnych warunkach.
Według zastępcy GIS, w tej sprawie "góra zrodziła mysz": - Jak w dowcipie o radiu Erewań: Czy to prawda, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają Mercedesy? Prawda, ale nie w Moskwie tylko w Leningradzie, nie Mercedesy tylko rowery i nie rozdają tylko kradną - przypomniał Orgelbrand.
"Nikt nie umiera pod kebabem"
- Z tej sensacji nic nie wynika. Produkcja żywności jest pod szczególną kontrolą w Polsce, nikt nie umiera pod kebabem czy pod hot dogiem. Nie ma masowych zatruć - dodał.
Podkreślił też, że kontrolowaniem samego mięsa zajmują się weterynarze. - A jeśli chodzi o produkcję żywności, to jest kontrola poczynając od procesu krojenia marchewki. Raz na rok jest interwencja, a w przypadku donosu reagujemy natychmiast - stwierdził.
jk//kdj/k
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24