IPN kończy prace przy ekshumacji masowej mogiły z czasów II wojny światowej przy dworcu Stradom w Częstochowie. - Wyczerpaliśmy możliwości dowodowe - mówią przedstawiciele Instytutu po znalezieniu szczątków 16 osób.
Znalezione przy dworcu kości należą prawdopodobnie do ofiar, które straciły życie podczas niemieckich transportów kolejowych. IPN uznał, że nie można stamtąd wydobyć już więcej ludzkich kości.
Przeszukiwanie terenu przy dworcu Stradom rozpoczęło się w maju tego roku. Po kilku dniach ekshumację trzeba było przerwać - gromadząca się w zagłębieniach w ziemi woda uniemożliwiała dalsze prowadzenie wykopalisk.
Na stanowisko powrócono dopiero w miniony piątek. Dokonano kolejnych odwiertów za pomocą tzw. świdrów geologicznych. Tym razem nie pozwoliły one zlokalizować kolejnych kości.
"Wyczerpaliśmy możliwości dowodowe"
- Wyczerpaliśmy możliwości dowodowe. Wkrótce zapadnie formalna decyzja o umorzeniu śledztwa - powiedział prokurator Piotr Nalepa z katowickiego oddziału IPN.
Naczelniczka pionu śledczego w katowickim IPN Ewa Koj sprecyzowała, że podczas przeprowadzonych prac przeszukano cały okoliczny teren, gdzie mogły się znajdować kości. Wyjątkiem jest grunt pod rampą kolejową, która powstała już po wojnie. Tam też mogą leżeć ludzkie szczątki - przyznają prowadzący śledztwo.
W czasie prac przy dworcu Stradom przeszukano wyznaczony do eksploracji teren o powierzchni blisko 500 m kw. Kości leżały na głębokości od 70 cm do 1,2 metra. Poza nimi znaleziono też przedmioty osobiste: portfel, sztuczną szczękę i elementy uzbrojenia.
Zanim zapadnie decyzja o umorzeniu śledztwa, IPN ma otrzymać opinię z Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie, gdzie przebadano wykopane kości. Ludzkie szczątki zostaną pochowane we wspólnej mogile na częstochowskim cmentarzu komunalnym.
O sprawie powiadomił mieszkaniec
W prace ekshumacyjne zaangażowanych było kilkadziesiąt osób: żołnierzy, wolontariuszy, archeologów, a także patomorfolodzy i technik kryminalistyki. Nad pracami oprócz prokuratorów z IPN czuwali przedstawiciele Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, regionalnych i lokalnych władz, policji i sanepidu.
O tym, że przy dworcu kolejowym Stradom znajdują się zwłoki osób, które zmarły podczas niemieckich transportów kolejowych, poinformował dwa lata temu mieszkaniec Częstochowy, który próbował ustalić losy swojego ojca. Częstochowianin uzyskał relację od człowieka, który był zmuszany przez Niemców do wykopywania mogił i wrzucania do nich ciał.
Zakopywali zmarłych w czasie transportu
Ta wiadomość zaskoczyła przedstawicieli IPN - wcześniej nie było na to żadnych dowodów ani śladów. Nawet kwerenda w częstochowskim archiwum, ogłoszenia w lokalnej prasie, kościołach, a także komunikaty przekazywane przez częstochowski magistrat nie potwierdziły tych wiadomości. Jednak po dokonaniu odwiertów we wskazanym miejscu okazało się, że mężczyzna miał jednak rację. Odwiertów przy tzw. małej rampie dworca dokonano wiosną 2009 r. Później, podczas wstępnych prac, znaleziono tam osiem ludzkich szkieletów.
Według ustaleń IPN, przez całą II wojnę światową w pobliżu dworca Stradom zakopywano ciała osób, które zmarły na skutek nieludzkich warunków w czasie transportu kolejowego. Są to najprawdopodobniej Polacy wzięci do niewoli po wrześniu 1939 r., jeńcy radzieccy po 1941 r., a także osoby wiezione do obozów koncentracyjnych, w tym prawdopodobnie powstańcy warszawscy. Mogą się tam także znajdować zwłoki ofiar działań wojennych w styczniu 1945 r.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24