"Głębokie solidarnościówy" - tak o sobie mówiły i po ogłoszeniu przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego wprowadzenia stanu wojennego wiedziały, że zostaną zatrzymane i internowane. Na początku stycznia 1982 roku trafiły do ośrodka w Gołdapi. W 30. rocznicę tamtych wydarzeń wracają w miejsce swojego internowania i wspominają.
Alina Songin i Teresa Trocka w grudniu 1981 roku pracowały w zakładach mięsnych, za biurkiem. Po przemówieniu gen. Jaruzelskiego 13 grudnia wiedziały, że zostaną aresztowane. Po Alinę funkcjonariusze stawili się 16 grudnia, po Teresę dzień później. - Trzynastego grudnia ślepowron ze swoim przemówieniem i informacją, że mamy wojnę. Tak to wtedy odbieraliśmy – mówi Alina.
Niepewna czystość
Internowano je w żeńskim ośrodku w Gołdapi (warmińsko-mazurskie). Teoretycznie, po brudnych, więziennych celach to był raj. Ale kobiety czuły się tam niepewnie. Wśród koleżanek szukały agentów. Wolały więzienny, prosty podział na dobrych i złych.
Obie wspominają, że nie wiedziały w jakim języku będą musiały w nowym miejscu rozmawiać. - Czy po polsku, czy po rosyjsku? I chyba nawet jedna z nas powiedziała coś po rosyjsku. Ale ci ludzie z obsługi odezwali się do nas: tu Polska – wspomina Teresa. Czas, jaki miały spędzić w zamknięciu, trzeba było czymś zająć. Namalowały więc talię kart, haftowały wolnościowe hasła, na jednej z bluz wyszyły napis: "I love Reagan". To był ich opór.
Okolicę patrolowało Wojsko Ochrony Pogranicza. Wynoszenie śmieci było jedyną okazją żeby wyjść na dwór i poczuć ziemię. - Do dziś wiem, że ziemia jest miękka, że nie jest twarda – stwierdza Teresa.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24