Zostałem zapytany przez pana Marka Chrzanowskiego, czy chciałbym wejść w skład rady nadzorczej Plus Banku i wyraziłem na to zgodę. To była pierwsza propozycja - tłumaczył Grzegorz Kowalczyk, radca prawny z Częstochowy. W rozmowie z reporterem TVN24 potwierdził, że zna się z Chrzanowskim "prywatnie". Według "Gazety Wyborczej" to jemu były już szef Komisji Nadzoru Finansowego miał załatwiać pracę u bankiera Leszka Czarneckiego.
We wtorek po południu Marek Chrzanowski złożył dymisję z funkcji przewodniczącego KNF. Premier Mateusz Morawiecki dymisję przyjął. Miało to związek z wtorkową publikacją "Gazety Wyborczej", która napisała, że były już szef Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski miał zaoferować układ właścicielowi Getin Noble Banku Leszkowi Czarneckiemu. Ten ostatni twierdził, że w zamian za przychylność szef KNF oczekiwał zatrudnienia wskazanego prawnika z wynagrodzeniem w wysokości około 40 milionów złotych.
"Jestem zaskoczony użyciem mojego nazwiska"
Tym prawnikiem miał być właśnie Grzegorz Kowalczyk. Rozmawiał z nim reporter TVN24 Paweł Szot.
Kowalczyk pytany, w jakich okolicznościach trafił do rady nadzorczej Plus Banku, powiedział: - Zostałem zapytany przez pana Marka Chrzanowskiego, czy chciałbym wejść w skład rady nadzorczej Plus Banku. Wyraziłem na to zgodę.
- To była pierwsza propozycja z jego strony - dodał. Podkreślił, że było to "w marcu lub kwietniu tego roku". Kowalczyk do rady nadzorczej Plus Banku został powołany pod koniec lipca.
Jednak w wywiadzie dla wtorkowej "Gazety Wyborczej" Kowalczyk powiedział, że prezes KNF nie polecił go do Plus Banku. Pytany, czy nie rozmawiał z nim nigdy o tym, odparł: "Nie".
Na uwagę reportera TVN24, że właściciel Plus Banku w wydanym oświadczeniu twierdzi, że w radzie nadzorczej Kowalczyk jest traktowany jako przedstawiciel KNF-u, ten odparł: - Nie ma takiej funkcji z punktu widzenia prawnego.
- Obowiązki w radzie nadzorczej banku, tak jak w większości rad nadzorczych spółek prawa handlowego, wynikają z kodeksu spółek handlowych. Są to obowiązki wykonywane osobiście, obowiązki o charakterze nadzorczym - mówił Kowalczyk, pytany o swoje obowiązki w radzie.
Podkreślił, że jego wynagrodzenie jest takie samo, jak wszystkich członków rady Plus Banku.
- Ja w ogóle nie rozumiem tej sytuacji. Nie wiem, dlaczego zostało moje nazwisko użyte w tych rozmowach (między Markiem Chrzanowskim a Leszkiem Czarneckim - red.) i co miało na celu - powiedział. - Jestem zaskoczony użyciem mojego nazwiska - dodał. Zaznaczył jednocześnie, że nie rozmawiał z Chrzanowskim na ten temat.
Pytany, czy podejmie jakieś kroki prawne w tej sprawie, odparł: - Zastanawiam się cały czas nad tym. Chciałbym do tego podejść na chłodno. Na razie nie jestem w stanie, ponieważ zbyt dużo ta kwestia mnie kosztuje i osobiście, i zawodowo, i moją rodzinę, aby decydować w tej chwili o kwestii kroków prawnych - wyjaśniał.
"Znamy się prywatnie"
Dopytywany o relacje z Chrzanowskim, potwierdził, że znają się prywatnie. - Rozmawialiśmy na temat tego, czym się zajmuję, na temat rekomendowania nie rozmawialiśmy w żaden sposób. Wiedział, że jestem dobrym prawnikiem, że zajmuję się kwestiami dosyć skomplikowanymi, że mam doświadczenie w pracy w bankach, w związku z tym może to [rekomendacja - przyp. red.] z tego wynikało - zastanawiał się prawnik w rozmowie z reporterem TVN24.
Potwierdził, że "przez kilka miesięcy" zasiadał w radzie nadzorczej Giełdy Papierów Wartościowych. - Zostałem zapytany przez pana Marka Chrzanowskiego, czy chcę zasiadać - odpowiedział Kowalczyk na pytanie o działalność w radach nadzorczych instytucji powiązanych z KNF.
Poinformował również, że w związku z sytuacją w Komisji Nadzoru Finansowego organy państwowe próbowały się z nim skontaktować. - Będę przesłuchiwany - podkreślił. - Na razie nie chciałbym o tym mówić, ponieważ rozumiem, że to są kwestie, które wymagają pewnego wyjaśnienia. Ja oczywiście zgłoszę się na każde żądanie i wyjaśnię wszystko - zaznaczył.
Jak dodał, nie chce odnosić się do rozmowy ujawnionej przez "Gazetę Wyborczą".
- Bardziej boli mnie w tym wszystkim użycie mojego imienia i nazwiska z wykonywanym zawodem, ponieważ wydaje mi się, że to zostało gdzieś instrumentalnie użyte przez kogoś - powiedział.
- Na razie nie mam zamiaru się kontaktować z Chrzanowskim. Bardziej mam pretensje do całej sytuacji użycia mnie w sposób instrumentalny w tej aferze niż do konkretnych osób, bo szczerze mówiąc, nie bardzo wiem, do kogo mam mieć pretensję - powiedział.
Nie potrafił wytłumaczyć, jak jego wizytówka znalazła się u Leszka Czarneckiego. - Nigdy nie miałem kontaktu z panem Czarneckim - podkreślał. Zapewniał również, że o aferze wokół byłego już szefa Komisji Nadzoru Finansowego dowiedział się z mediów.
Pytany, czy ta sytuacja ma negatywny wpływ na jego codzienną pracę i życie, odparł: - Oczywiście, że ma. Przede wszystkim jest to kwestia dotycząca mojej rodziny, która bardzo przeżywa całą sytuację. Żyjemy od kilku dni w poważnym stresie. Co do kwestii pracy - przede wszystkim jest problem ze skupieniem się na bieżącej pracy, a mam wiele rzeczy do wykonania.
- Myślę, że będę żył w najbliższym czasie w dużym i poważnym stresie. Muszę spróbować poukładać sobie życie codzienne i życie zawodowe, spróbować nabrać dystansu do tej całej sprawy, aby móc normalnie funkcjonować - podsumował.
Kim jest Kowalczyk?
Grzegorz Kowalczyk jest radcą prawnym z Częstochowy. W 2013 roku wszedł do rady nadzorczej Giełdy Papierów Wartościowych z rekomendacji Banku PKO BP. Obecnie - jak ustaliła "Gazeta Wyborcza" - zasiada w radzie nadzorczej Plus Banku.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24