Ćwiczenia wojskowe Rosji i Białorusi "Zapad-2017" to ćwiczenia planowe. Nie mają charakteru nadzwyczajnego – ocenił główny specjalista w Zespole Ukrainy, Białorusi i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich Kamil Kłysiński. Jednocześnie strona ukraińska poinformowała, że wyśle na manewry swoich obserwatorów.
Rosyjsko-białoruskie manewry "Zapad-2017" mają się odbyć na rosyjskich i białoruskich poligonach od 14 do 20 września. Według oficjalnych informacji weźmie w nich udział 12,7 tysięcy wojskowych, w tym 3 tysięcy z Rosji. Zaangażowanych zostanie 700 jednostek sprzętu wojskowego.
Kamil Kłysiński wskazał, że tego typu ćwiczenia organizowane są w ramach rosyjsko-białoruskiej Regionalnej Grupy Wojsk co dwa lata.
- Nieco ponad 3 tysiące żołnierzy rosyjskich przybędzie z Rosji na Białoruś i taki będzie udział armii rosyjskiej w tych ćwiczeniach, więc twierdzenie, że są one organizowane w związku z jakimiś przygotowaniami inwazji na Ukrainę czy przygotowaniami okupacji Białorusi są nieuzasadnione - dodał.
Wiele emocji
Główny specjalista w Zespole Ukrainy, Białorusi i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich (OSW) przyznał, że wokół tych ćwiczeń pojawia się wiele emocji.
- Nie mamy na razie - jako analitycy OSW - żadnych (...) przesłanek, żeby władzom białoruskim czy rosyjskim nie wierzyć - powiedział. W jego opinii liczba żołnierzy, która weźmie udział w tych ćwiczeniach wyniesie do 13 tysięcy, czyli będzie to standardowa liczebność wojsk angażowanych w tego typu ćwiczenia wojskowe.
Zdaniem Kłysińskiego można zrozumieć Ukrainę, która "czuje się zagrożona i nie dowierza Rosji", i ma skrajnie niski poziom zaufania do Rosji.
- Z kolei, Kijów wobec Białorusi odnosi się bardziej pozytywnie, bo Białoruś faktycznie wrogich zamiarów wobec Ukrainy nigdy nie miała. Mińsk od samego początku stara się dystansować wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego – dodał ekspert OSW.
W opinii Kłysińskiego brak zaufania wobec Rosji panujący na Zachodzie "wynika z bazowania na różnego typu analogiach", oraz tego że "działania wobec Ukrainy w 2014 roku również były poprzedzone ćwiczeniami wojskowymi i że te ćwiczenia też były przykrywką do inwazji".
Kluczowe problemy rozwiązane
Ekspert podkreśla, że na linii Rosja – Białoruś od kwietnia 2017 roku obserwujemy deeskalację napięcia. I jak dodał, obecnie nie ma żadnych przesłanek, które by wskazywały na narastające napięcie między państwami, bo kluczowe problemy, które mogłyby to zakłócić, zostały rozwiązane.
Według Kłysińskiego nie ma oczywiście pełnego zaufania między Moskwą a Mińskiem, mimo formalnej integracji polityczno-gospodarczej czy sojuszu wojskowego między tymi państwami.
- Na obecnym etapie widzę zainteresowanie (...) zarówno ze strony Mińska, jak i Moskwy, żeby te ćwiczenia przebiegły w sposób normalny, bez żadnych nadzwyczajnych wydarzeń i żeby zakończyły się standardowo – powiedział specjalista w Zespole Ukrainy, Białorusi i Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich.
Obserwatorzy z Ukrainy
Ukraina wyśle swoich obserwatorów na manewry "Zapad-2017" – poinformował w środę Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy. Zaproszenie na ćwiczenia wystosowała Białoruś. Manewry będzie monitorowało dwóch ukraińskich weryfikatorów, którzy będą przebywali na terytorium Białorusi w dniach 16-20 września.
Minister obrony Ukrainy Stepan Połtorak jeszcze w czerwcu oświadczył, że odbywające się przy granicy z Ukrainą rosyjsko-białoruskie manewry są zagrożeniem, które spotka się z odpowiednią reakcją władz w Kijowie. - Mogą być wykorzystane do rozpoczęcia agresji nie tylko przeciwko Ukrainie, ale przeciwko każdemu innemu państwu Europy, które ma wspólną granicę z Rosją – powiedział w Brukseli po spotkaniu z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem.
Autor: tas/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru