- Jeżeli chcemy skreślić szanse Warszawy w EURO 2012, to mamy czas na dyskusję. Jeśli chcemy się wyrobić z budową Stadionu Narodowego - nie – stwierdził w magazynie „24 godziny” Adrian Furgalski, szef zespołu doradców gospodarczo-ekonomicznych TOR.
Według gościa Magazynu szanse Warszawy na utrzymanie meczu otwarcia EURO 2012 wyglądały niezbyt różowo nawet zanim rozpoczęła się dyskusja o zmianie lokalizacji stadionu.
W listopadzie przyjeżdża pierwsza ekipa kontrolna UEFA. Polskie władze muszą ją przekonać, żeby przedłużono nam termin zbudowania stadionów z 2010 na 2011. Jeśli usłyszy, że nie ma jeszcze decyzji co do lokalizacji stadionu, może być problem. Adrian Furgalski
Ekspert przypomniał, że w listopadzie przyjeżdża pierwsza ekipa kontrolna UEFA. - Polskie władze muszą ją przekonać, żeby przedłużono nam termin zbudowania stadionów z 2010 na 2011, a jeśli usłyszy, ze nie ma jeszcze decyzji co do lokalizacji stadionu, może być problem – tłumaczy Furgalski.
Jego zdaniem Praga, choć tereny są tam droższe, ma inną przewagę nad pozostałymi lokalizacjami: infrastrukturę i transport. – Obecny stadion X-lecia jest lepiej położony. W przyszłości ma tam być linia metra, jest kolejka, tramwaje i autobusy – przypomina. Jego zdaniem argument prezydent stolicy, że miasto sprzeda tereny w centrum za trzy miliardy, za to zbuduje stadion za dwa i zostanie w kasie miliard, jest fałszywy. – A zbudowanie infrastruktury? Jakoś trzeba będzie na Łomianki dojechać! – mówi i dodaje, że wiele europejskich miast – jak Turyn, Mediolan, Monachium czy Lizbona - ma stadiony w centrum właśnie ze względów komunikacyjnych.
- Pytanie brzmi: czy chcemy mieć stadion na EURO2012, czy później. Bo jeśli później, to już się mogą cieszyć mieszkańcy Chorzowa czy Krakowa. Całej imprezy ta zmiana decyzji nie położy, ale Warszawa może się nie doczekać takiego obiektu, bo może nie być bodźca – uważa Furgalski.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24