Klubowi koledzy zaginionego w sobotę nurka na własną rękę chcą dotrzeć do wraku promu "Jan Heweliusz". Do tej pory ze względów bezpieczeństwa z akcji ratunkowej zrezygnowali ratownicy z Polski i Niemiec.
Dotychczas prokuratura nie zleciła poszukiwań polskiego nurka, według niej nie ma dowodów na to, że we wraku doszło do przestępstwa. Chęć wzięcia udziału w ewentualnej akcji poszukiwawczej wyrazili klubowi koledzy zaginionego nurka.
Niełatwe zadanie
Wiadomo, że poszukiwania nie będą zaliczać się do najłatwiejszych. - Z uwagi na trudne warunki i ograniczone pole widzenia pływanie we wnętrzach takich wraków jest bardzo niebezpieczne. Z uwagi na ograniczone pole widzenia łatwo może dojść do tragedii - przestrzega Grzegorz Skorny, nurek z wieloletnim stażem.
Doświadczenie w nurkowaniu w takiej sytuacji jest niewystarczające. Niezbędny jest sprzęt i kwalifikacje. Eksperci wskazują na marynarkę wojenną jako tą, która dysponuje nie tylko odpowiednim sprzętem, ale i profesjonalną ekipą.
Tragedia we wraku
Nurek zaginął w sobotę, gdy wraz z kolegami zszedł pod wodę do maszynowni promu. Członkowie wyprawy ze Stargardu Szczecińskiego nurkowali dwójkami. Kiedy wypłynął tylko jeden z nich, pozostali natychmiast rozpoczęli poszukiwania. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: TVN24